Wiele ostatnio mówi się o tym, że rozdysponowanie pierwszych częstotliwości 5G na drodze aukcji zamiast przetargu, nie jest najlepszym pomysłem. Jednak Urząd Komunikacji Elektronicznej podchodzi do swojego pomysłu optymistycznie. Dzięki niemu operatorzy będą mogli korzystać już z nowych częstotliwości od przyszłorocznych wakacji.
Niektórzy analitycy uważają, że zaplanowana przez UKE aukcja 5G jest przysłowiowym skokiem na kasę. Jednak Ministerstwo Finansów nie przewiduje zbyt dużych wpływów z tego tytułu. Nieoficjalnie Urząd Komunikacji Elektronicznej wycenił pasmo od 3,4 GHz do 3,8 GHz na 1,5 mld zł. Z kolei w budżecie państwa na 2020 rok przewiduje się wpływy z tego tytułu na poziomie 1 miliarda zł. Tego typu szacunki są często zaniżone. Jednak możemy przyjąć, że operatorzy nie zapłacą za nowe częstotliwości pod sieci 5G więcej niż 2 miliardy zł. UKE uważa również, że aukcja zakończy się szybciej niż alternatywny przetarg. W końcu 4 operatorów będzie walczyć o 4 bloki, więc na każdego z nich przypadnie jeden blok o szerokości 80 MHz. To właśnie zrównoważony popyt i podaż ma zapewnić bardzo szybki podział częstotliwości.
Operatorzy mają dostać swoje częstotliwości 5G do 30 czerwca 2020 roku
Sama aukcja ma zacząć się w grudniu 2019 lub w stycznie 2020 roku. Jeśli wszystko przebiegnie zgodnie z planem, to całe postępowania dystrybucji częstotliwości ma zakończyć się do 30 czerwca przyszłego roku. Co ciekawsze, terminy te zbiegają się w czasie z potencjalnymi zmianami dotyczącymi przepisów określających dopuszczalny poziom PEM.
Sejm przyjął już megaustawę. Oznacza to, że za ustalenie dopuszczalnych (i bezpiecznych) poziomów pól elektromagnetycznych odpowiada minister zdrowie, a nie środowiska. Obecna norma ma obowiązywać do końca tego roku. Całkiem możliwe, że do tego czasu Ministerstwo Zdrowia wyda nowe rozporządzenie, które zacznie obowiązywać od stycznia 2020 roku. Jeśli tak się stanie, to rozdzielane częstotliwości zyskają na wartości.
Wyższe normy PEM pozwolą operatorom na zapewnienie dobrego zasięgu sieci 5G przy budowie mniejszej liczby stacji bazowych. Zmiana ta jest potrzebna z dwóch względów. Po pierwsze pasmo 3,4-3,8 GHz charakteryzuje się szybszym tłumieniem fali radiowej niż ma to miejsce w przypadku częstotliwości używanych przez systemy 4G LTE. Dodatkowo w miejscach, gdzie występuje duże obciążenie sieci mobilnych, operatorzy nie mogą uruchamiać nowych pasm. Niestety ograniczenie to przekłada się na zwyczajnie zapychanie sieci i znaczne spowalnianie internetu.
Źródło: Telko.in (1), (2)