Australijski operator Optus pochwalił się niedawno rekordowo szybką stacją bazową 5G. Telekom we współpracy z Nokią rozpędził ją do rekordowych 10 Gb/s. Jednak konkurencja od razu zwietrzyła użyty przez Optusa chwyt marketingowy. Okazuje się, że gdy przyjmie się metodologię Australijczyków, to nie ma się tutaj za bardzo czym chwalić. Konkurenci twierdzą, że już udało im się przesłać przez ich stację bazową 5G aż 20 Gb/s.
Sieci 5G są z założenia szybsze od 4G pod kilkoma względami. Przez wiele lat przyzwyczailiśmy się, że możliwości sieci mobilnej definiuje się na podstawie maksymalnej prędkości pobierania danych, jaką może uzyskać jeden użytkownik. Niektórzy już dawno zauważyli, że do komfortowego korzystania z sieci rzadko kiedy potrzeba transferów rzędu setek Mb/s, czy też powyżej 1 Gb/s. Jednak każdy z nas chce mieć jak najszybszy dostęp do Internetu. Dlaczego? Tutaj dochodzimy do parametru, którym z reguły bardziej interesuje się operator niż klient. Mowa o pojemności sieci. Im jest ona większa, tym w jednej sekundzie stacja bazowa może przesłać większą porcję danych i obsłużyć większą liczbę użytkowników. Z perspektywy klienta dużo ważniejsza jest średnia prędkość pobierania danych. Im jest ona wyższa, tym nasze urządzenie szybciej pobierze interesującą nas treść i zwolni zasoby stacji bazowej dla innych osób.
Zazwyczaj zwiększenie pojemności stacji bazowej przekłada się również na wzrost średnich prędkości danych. Jednak wzrosty te nie są wprost proporcjonalne. Do wzrostu pojemności sieci wystarczy rozbudowa stacji bazowych o nowe pasma. Z kolei prędkość pobierania danych wzrasta zarówno przy wdrażaniu wyższych częstotliwości, jak i uruchamianiu ich agregacji.
Optus z Nokią wdrażają stacje bazowe o pojemności 10 Gb/s
Kiedy mówimy o nowym rekordzie w sieciach 5G, od razu myślimy o zwiększeniu prędkości pobierania danych. Aktualnie sieci 5G na samych falach milimetrowych uzyskują wynik około 4,5 Gb/s. Jest to ostatni rekord prędkości, który należy do Nokii. Z kolei agregacja fal milimetrowych z dwoma kanałami LTE pozwala na przekroczenie bariery 5 Gb/s. Pojedynczy kanał LTE o szerokości 20 MHz oferuje maksymalna prędkość pobierania danych na poziomie 400 Mb/s. Oprócz tego operatorzy mają do swojej dyspozycji częstotliwości z pasma C (okolice 3,6 GHz), które na każde 100 MHz oferują prędkości do około 1,5 Gb/s.
Nic tak nie przykuwa uwagi, jak pochwalenie się przyspieszeniem 5G do 10 Gb/s. Jednak operator podzielił się również informacją, na jakie prędkości mogą liczyć pojedynczy użytkownicy. Nowa konfiguracja stacji bazowych ma pozwolić na pobieranie danych z prędkością zbliżoną do 4 Gb/s. Dotychczas maksymalne prędkości w sieci 5G Optusa oscylowały pomiędzy 1 i 2 Gb/s.
Czekamy na 10 Gb/s dla pojedynczego użytkownika
Czysto teoretycznie sieci mobilne mogą przyspieszyć do 10 Gb/s w kontekście prędkości, jaką może uzyskać pojedynczy użytkownik. Możliwe jest to dzięki agregacji częstotliwości z dostępnych pasm, których możliwości prezentują się następująco:
- 5 Gb/s w pasmach milimetrowych (mmWave), przy założeniu bloku o szerokości 800 MHz (8x 100 MHz), trybu 2×2 MIMO oraz modulacji 64 QAM,
- 3 Gb/s w pasmach pojemnościowych TDD, przy założeniu bloku o szerokości 200 MHz (np. 2x 100 MHz), trybu 4×4 MIMO oraz modulacji 256 QAM,
- 2 Gb/s w pasmach pokryciowo-pojemnościowych FDD, przy założeniu bloku o szerokości 100 MHz (5x 20 MHz), trybu 4×4 MIMO oraz modulacji 256 QAM.
Dotychczasowe testy pokazała, że pasmo milimetrowe umożliwia pobieranie danych z prędkością rzędu 4,5 Gb/s. Obecnie dostępne rozwiązania pozwalają na zagregowanie tych unikatowych częstotliwości z dwoma kanałami LTE, które teoretycznie oferują transfer 800 Mb/s. Jednak w praktyce wszystko wskazuje na to, że wymarzone 10 Gb/s uzyskamy w trochę inny sposób.
Qualcomm dwa miesiące temu zapowiedział produkcję modemu Snapdragon X65, który osiągnie 10 Gb/s w samej sieci 5G przy agregacji dwóch pasm:
- milimetrowego (konfiguracja 10x 100 MHz, 2×2 MIMO i 64 QAM),
- pojemnościowego sub-6 GHz (konfiguracja 3x 100 MHz, 4×4 MIMO, 256 QAM).
Telstra: jak tak liczymy, to my wyciągamy 20 Gb/s
Konkurencji Optusa nie spodobało się w jaki sposób operator podszedł do komunikowania nowej prędkości. Korzystając z okazji jeden z konkurentów (Telstra) pochwalił się wynikami testów stacji bazowej 5G MU-MIMO (Multi User MIMO) w Dolinie Barossa. Technologia ta korzysta z beamformingu, który pozwala na znaczne zwiększenie pojemności stacji bazowej. Polega ona na tym, że nowoczesna antena promieniuje nie jedną wspólną wiązkę, a kilka kierunkowych. Dzięki temu możliwe jest, żeby każda z wiązek była dedykowana pojedynczemu użytkownikowi. W ten sposób stacja bazowe może na tych samych zasobach radiowych przesyłać dane skierowane do różnych urządzeń. Efekt tego jest taki, że każdy do określonej liczby użytkowników każdy z nich uzyskuje maksymalną prędkość pobierania danych. Bez techniki MU-MIMO prędkość ta zostałaby podzielona pomiędzy aktywnych użytkowników.
Przedstawiciel Telstry stwierdził, że technika MU-MIMO pozwala na uzyskanie pojemności do 5,1 Gb/s na sektor i to bez użycia fal milimetrowych. Dodał, że pokazuje to potencjał uzyskania pojemności stacji bazowej rzędu 20 Gb/s. Wypowiedź ta miała zdyskredytować komunikat Optusa i Nokii. Problem tylko w tym, że czym innym jest pojemność policzona na kartce, a czym innym wartość zaobserwowana na pracującej w rzeczywistych warunkach stacji bazowej. Optus uzyskał wspomnianą zagregowaną po wszystkich sektorach i pasmach prędkość (czyli pojemność) 10 Gb/s w praktyce. Z kolei Telstra wyliczyła 20 Gb/s na papierze.
Jakby na to nie patrzeć, przynajmniej w Australii, mamy do czynienia z początkiem wojenki pomiędzy operatorami na prędkości w sieciach 5G. Czy tak samo będzie w Polsce? Na razie wiemy, że po rozstrzygnięciu aukcji na nowe częstotliwości dla sieci 5G, maksymalne prędkości pobierania danych wzrosną w polskich sieciach mobilnych do około 1,5 Gb/s lub więcej.