Środowisko anty 5G bardzo często cytuje wypowiedzi naukowców, które są spójne z przyjętym odgórnie tokiem myślenia. W skrócie każdy naukowiec, który mówi o ograniczeniu ekspozycji na pola elektromagnetyczne prędzej czy później zostanie przywołany przez tzw. stronę społeczną. Jedną z takich osób jest prof. Marek Zmyślony, który jak się okazuje, jest przeciwny paleniu masztów telekomunikacyjnych i nie widzi aktualnie podstaw, żeby mówić o szkodliwości sieci 5G.
Środowisko naukowe jest podzielone w kwestii wpływu pól elektromagnetycznych na zdrowie człowieka. Ogólnie przyjmuje się, że jeżeli natężenie tego pola znajduje się poniżej ustalonej normy, to jest ono bezpieczne. Problem tylko w tym, że w różnych krajach stosuje się trochę inne podejścia zarówno co do ustalonych wartości, jak i sposobu ich pomiaru. Dodatkowo nie ma jeszcze konkretnych wniosków dotyczących konkretnego związku pomiędzy wartością natężenia pola a ryzykiem zachorowania na choroby nowotworowe. Światowa Organizacja Zdrowia klasyfikuje pole elektromagnetyczne jako czynnik potencjalnie kancerogennych. W tej samej grupie znajdują się również niklowane kolczyki, aloes oraz talk dla dzieci. WHO przeanalizowało 25 tysięcy artykułów naukowych z ostatnich 30 lat i nie znalazło dowodów na istnienie związku pomiędzy polami elektromagnetycznymi stosowanymi w telekomunikacji i negatywnymi skutkami zdrowotnymi.
Prof. Zmyślony o 5G, czyli zrównoważona opinia w dyskusji dot. PEM
Środowisko anty 5G jest doskonałym przykładem demonstrującym działanie efektu potwierdzenia. W skrócie osoby te powielają oraz wybiórczo cytują tylko te informacje, które odpowiadają odgórnie przyjętej tezie. Dlatego też jednym z ich autorytetów został prof. Marek Zmyślony z Instytutu Medycyny Pracy w Łodzi, który przy okazji dyskusji o podniesieniu limitów PEM w Polsce przywoływał zasadę ALARA. Przy czym, w odróżnieniu od tzw. strony społecznej, cytował on całą treść zasady ostrożności ALARA, która uwzględnia również czynniki ekonomiczne.
Prof. Zmyślony wychodził tutaj z założenia, że sieć 5G można uruchomić w Polsce przy ówczesnych limicie PEM na poziomie 7 V/m. Powoływał on się w tej kwestii na wyliczenia dr hab. Pawła Bieńkowski z Politechniki Wrocławskiej. Przy czym przywołane wyliczenia teoretyczne odnoszą się do wartości natężenia pola pochodzącego od pojedynczej stacji bazowej jednego operatora. Z kolei przepisy stanowią, że dopuszczalny poziom natężenia PEM w środowisku odnosi się do sumarycznej wartości mierzonej od wszystkich znajdujących się na danym terenie instalacji radiokomunikacyjnych.
Praktyka jest taka, że uruchomienie testowych sieci 5G, które powstały w Warszawie i Lublinie, wymagało od operatorów zmniejszenia mocy nadawania na “starych systemach”. Jak zauważa prof. Zmyślony, średnie wartości natężenia pola są bardzo niskie. W gęsto zaludnionych dzielnicach wynoszą one około 1,5 V/m. Jednak przepisy nie mówią o żadnym uśrednianiu mierzonych wartości. PEM pochodzące od stacji bazowych nie może przekroczyć ustawowego limitu w żadnym miejscu, które jest dostępne dla ludzi. Dlatego obowiązująca do końca zeszłego roku norma 7 V/m ograniczała rozwój sieci komórkowych w Polsce. Oczywiście budowa sieci 5G przy takich limitach PEM byłaby możliwa, ale zajęłaby dużo czasu i byłaby dużo droższa. Dlatego też, zgodnie z zasadą ALARA, Ministerstwo Zdrowia zdecydowało się na podniesienie limitów PEM do wartości zgodnych z zaleceniem 1999/519/WE. Obowiązują ono w większości krajów Unii Europejskiej i są wielokrotnie niższe od jedynego udowodnionego naukowo wpływu PEM na zdrowie człowieka. Jest nim oddziaływanie termiczne.
Dlaczego nie możemy dzisiaj mówić o negatywnym wpływie 5G na zdrowie człowieka?
Wybaczcie ten przydługi wstęp. Jednak uważam, że wyrywkowe przytaczanie opinii poszczególnych ekspertów, bez podawania kontekstu, często prowadzi do niepotrzebnych nieporozumień. Dotyczy to zwłaszcza wypowiedzi prof. Zmyślonego, który ogólnie rzecz biorąc, w sporze dot. pól elektromagnetycznych nie przyznaje racji żadnej ze stron. Jednocześnie jego ostatnia rozmowa z redakcją WP Tech pokazuje, że już niedługo środowisko anty 5G przestanie uważać go za “prawdziwego niezależnego naukowca”. W końcu jego wypowiedzi przestały już odpowiadać przyjętej odgórnie tezie:
“Takie fale najprawdopodobniej nie mają większego wpływu na ludzki organizm, ale nie można powiedzieć, że na pewno. Do tej pory było za mało badań, które by to zweryfikowały”.
Wypowiedź ta odnosi się do częstotliwości oraz natężeń stosowanych obecnie w sieciach LTE, tj. poniżej 3 GHz. Przy czym prof. Zmyślony nie ma jeszcze wyrobionej opinii odnośnie fal milimetrowych, o których wprowadzaniu polscy operatorzy nie mają jeszcze konkretnych planów.
“Ja uważam, że o szkodliwości 5G będziemy mogli dyskutować wtedy, kiedy przebadamy zakres fal milimetrowych, w tym 26 GHz. Proszę zauważyć, że LTE to około 2 GHz, a 5G to około 3-4 GHz, więc to nic nowego dla środowiska. Na razie nie można przesądzać o szkodliwości bądź nie sieci 5G”. – podsumował prof. Zmyślony
Naukowiec podkreślił również, że stancje bazowe telefonii komórkowej nie generują zbyt wysokich natężeń pól. Dużo wyższe wartości można zaobserwować przy pomiarze telefonów komórkowych oraz przedmiotów codziennego użytku, w tym kuchenki mikrofalowej.
Jeżeli chodzi o fale milimetrowe, to warto pamiętać o tym, że im wyższa częstotliwość, tym mniejsza jest wnikliwość. Z kolei ze względu na ograniczenia technologiczne stacje bazowe 5G mmWave pracują z niskimi mocami. Dlatego nawet ich gęsto rozmieszczenie nie powinno mieć zauważalnego wpływu na istoty żywe. Na razie technologia ta jest z powodzeniem stosowana w Stanach Zjednoczonych, a niedługo ruszy również w Korei Południowej. Z kolei w Polsce operatorzy dalej czekają na dalsze decyzje w sprawie przydziałów rezerwacji na częstotliwości z pasma od 3400 MHz do 3800 MHz.