Okazuje się, że przeciwnicy (a raczej sceptycy) nowej generacji telefonii komórkowej są niemalże wszędzie. Można ich znaleźć nawet w szeregach pracowników dużego operatora, jakim bez wątpliwości jest francuski oddział Orange. Zjawisko to ma również aspekt polityczny, ponieważ pracownicy Orange posługiwali się argumentami zbieżnymi ze stanowiskiem opozycyjnej partii Zielonych, która podważa opłacalność i konieczność wdrażania sieci 5G.
Temat ten na pewno podchwycą tzw. środowiska anty 5G, które na każdym kroku szukają przesłanek potwierdzających negatywny wpływ nowej technologii na nasze zdrowie. Jednak informacje, które wyciekły do prasy, nie mają nic wspólnego z obawami dotyczącymi zdrowia. Pracownicy Orange, którzy zrzeszyli się pod standardem grupy “Je Suis Si Vert” (“Jestem Zielony”), mają wątpliwości dotyczące ekonomicznych i środowiskowych aspektów wdrażania sieci 5G we Francji. Mówimy tutaj o około tysiąca pracowników telekomu, którzy stanowią mniej niż 1% osób zatrudnionych we francuskim oddziale Orange. Do tego same poglądy, jak i nazwa grupy, wskazują na upolitycznione działanie. Problem polega na tym, że francuscy ekolodzy (czyli partia Zielonych) sprzeciwia się budowie sieci 5G. Obawiają się oni tego, że nowa technologia będzie wymagała dużych zasobów energetycznych, co przełoży się na wyższy ślad węglowy. Dodatkowo uważają oni, że Francja nie potrzebuje nowej technologii, ponieważ skorzystają z niej tylko bogatsi obywatele.
Dlaczego niektórzy pracownicy Orange są sceptyczni wobec sieci 5G?
Bloomberg dotarł do notatek służbowych (jedna pochodzi z października zeszłego roku, a druga maja tego), w których pracownicy Orange wyrażają obawy związane z opłacalnością szybkiego wdrożenia sieci 5G. Ich zdaniem nowa generacja telefonii komórkowej wymaga dużych inwestycji w postaci rezerwacji częstotliwości, kupna sprzętu oraz prac związanych z wdrożeniem nowych rozwiązań, które nie przyniosą ich pracodawcy wymiernych korzyści. Pracownicy Orange twierdzą, że zyski wynikające z uruchomienia sieci 5G powędrują do producentów smartfonów oraz właścicieli platform mobilnych pokroju WhatsAppa i YouTube.
Przeciwnicy nowej technologii przyznają, że sieci 5G pozwolą na transfer znacznie większych porcji danych oraz zaoferują większe prędkości, ale odbędzie się to kosztem trzykrotnie większego zużycia energii elektrycznej. Z kolei producenci stacji bazowych zwracają uwagę, że nowa generacja sprzętu charakteryzuje się dużo wyższą sprawnością. Dzięki temu zmniejsza się zużycie prądu. Oczywiście przy tego typu rozmowach warto odnieść dane stwierdzenia do wspólnego mianownika. W przypadku sieci komórkowej możemy mówić o ilości energii elektrycznej, która jest potrzebna do przesyłania 1 GB danych. Jeśli spojrzymy na to z tej perspektywy, to racja leży po stronie producentów stacji bazowych.
Osobną kwestią jest potrzeba budowy sieci, które zaoferują ogromną pojemność i minimalne opóźnienia. Postęp technologiczny ma to do siebie, że operatorzy oraz producenci sprzętu telekomunikacyjnego reagują na oddolne zapotrzebowanie na konsumpcję treści. Dlatego też Emmanuel Macron, prezydent Francji, określił partię Zielonych mianem Amiszy, którzy nie chcą żadnego postępu.