Ludzie różne durne rzeczy wymyślali. Albert Einstein powiedział kiedyś, że “tylko dwie rzeczy są nieskończone — wszechświat i ludzka głupota, ale co do tej pierwszej nie ma pewności”. Wielokrotnie starałem się bronić ludzi w tej kwestii, ale pojawienie się gry Momo Challange, sprawia, że tracę argumenty.
Kiedyś nałogowo oglądałem horrory. Swojego czasu miałem ich na swoim koncie naprawdę sporo. Odhaczyłem najpopularniejsze w tamtych czasach tytuły: “Ring“, “Omen“, “Final Destination“, czy też “One Missed Call“. Było tego naprawdę sporo. Jednakże, w porę doszedłem do wniosku, że pakowanie moich wspomnień taki makabrycznymi scenami, szkodzi mojej psychice.
Tym bardziej dziwi mnie, skąd popularność gry Momo Challange w sieci.
Zapomniałem jednak, że nie każdy z was może wiedzieć, czym wzmiankowany tytuł jest. Jest to gra, która rozpowszechnia się za pomocą portali społecznościowych i innych komunikatorów, które posiadamy na telefonach komórkowych. Niby nic nadzwyczajnego. Najgorsza jest jednak specyfika samej gry. Jest to makabryczna rozgrywka. Tytułowy Momo, to laleczka, którą możemy zobaczyć na ekranie powitalnym. Jej aparycja jest co najmniej przerażająca. Samo patrzenie na taką postać może przyprawić o ciarki na rękach. Eizerunek Momo został zaczerpnięty od rzeźby „Mother Bird” wykonanej przez Midori Hayashiego.
Nie jest to jednak gra, jakich wiele w sieci.
Nie będziemy tu zabijać odrażający zombie, czy nawet tłuc kosmitów. To zupełnie inna specyfika. Inna, wcale nie znaczy lepsza. Jeśli doda się ją do swoich kontaktów, Momo zacznie przesyłać straszne wiadomości. W sumie dalej jest to całkiem do zniesienia. Jednakże problem zaczyna się w kolejnym kroku. Osoba, odbierająca SMS-y zaczyna otrzymywać groźby oraz instrukcje przekonujące do wykonywania określonych zadań. Zlecenia mają formę niestosowną lub przeraźliwą.
Co więcej, dołączenie Momo do kontaktów sprawia, że nasz smartfon zostaje zainfekowany.
Poprzez to, postać na dostęp do wszystkich naszych danych. Lalka grozi, że upubliczni nasze dane i bliskich oraz że wyrządzi szkodę członkom naszej rodziny. Powiedziałby, że dorosłe osoby zrobiłyby w gacie, a co dopiero dziecko, które dorwałoby się do takiej gry. Najgorsze może okazać się też to, że Momo zachęca do samookaleczeń lub samobójstw. W ostatnim miesiącu media na całym świecie informowały o przypadku 13-latki z Brazylii. Dziewczynka, przerażona groźbami Momo, chciała podciąć sobie nadgarstki. Mała została cudem uratowana przez matkę.
Media informują także o tym, że gra doprowadziła do samobójstwa 18-latka z Indii.
Chłopak powiesił się w szopie niedaleko domu w Darjeeling. Sprawa jest bardzo poważna i gra dalej krąży po sieci. Nie ma na razie możliwości, aby się jej pozbyć. Warto jest zatem uczulić na ten temat, szczególnie najmłodszych. Niebezpieczeństwo polega na eskalacji brutalności i gróźb wobec młodych ludzi. Nie powinni oni pod żadnym pozorem dodwać kontaktu do swojej listy Whats App. Dzieci są szczególnie narażone. Są bardzo podatne na nacisk. Skoro kolega w szkole mnie na namówi, to zrobię. Niestety, taka sytuacja może się bardzo źle skończyć. Można by przypuszczać, że to jest kolejny fake, jednakże są w sieci osoby, które słyszały o grze, których już dzieci miał z nią styczność.
Według spekulacji, gra pochodzi z Japonii.
Szybko rozprzestrzeniła się jednak na Amerykę Łacińską i Północną. Numery telefonów związane z „Momo” pochodzą z Japonii, Meksyku i Kolumbii. Nawet Komendy Powiatowe Policji ostrzegają przed grą. Jak tłumaczą policjanci, na skutki groźnej gry narażeni są młodzi ludzie, szczególnie o niskiej samoocenie i zaburzonych relacjach z rówieśnikami.
Wraz z poziomem gry zwiększa się brutalność narzucanych zadań.
O ile na początku nie wydaje się, aby za chwilę miał się zacząć horror, to niestety, z każdym poziomem jest coraz bardziej przerażająco i niebezpiecznie. Gra manipuluje ludźmi. W internecie zobaczyć można demoniczny wizerunek wspomnianej lalki. Lalka ma wyłupiaste oczy, pociągła i nienaturalną twarz i szeroki, aż mrożący krew w żyłach uśmiech. Ogólnie, nie wzbudza ona sympatii. Ktoś wykorzystał jej wizerunek, do zapraszania ludzi na WhatApp-ie i wciągania ich w brutalną gierkę.
Oczywiście, w sieci powstało już wiele aplikacji o podobnej specyfice.
Temat zrobił się mocno chodliwy. Oczywiście, także nie powinno się ich instalować. Mogę to być różnego rodzaju wirusy. Hackerzy mogą chcieć wykorzystać wizerunek Momo, do włamań na smartfony. Sama gierka nie jest jednak lepsza. Momo przypomina mi grę, która jakiś czas temu chodziła po sieci.
Gra nazywa się Niebieski Wieloryb i polega na wykonywaniu zadań, które wymyśla mentor.
Codziennie jest to inne zlecenie. Wśród poleceń są samookaleczenia, udręczanie się, oglądanie psychodelicznych filmów i ostatecznie samobójstwo. Wydarzenia dotyczące Niebieskiego Wieloryba miały miejsce w Szczecinie. Nigdy nie zrozumiem, skąd młodych ludziach biorą się taki psychiczne odchylenia. Nikt przy zdrowych zmysłach nie wymyśliłby takiej gry i nie brałby w niej udziału. Tak samo jest z Momo. Jak bardzo by nie kusiło zobaczyć, co kryje się pod tajemniczą postacią — nie warto ryzykować.