Kto tego nie zna. Niby nic nie robimy, nawet wyłączamy już internet, a tu… lol… telefon nam znów pada, a my stoimy w środku np.: zakorkowanego miasta i to w tramwaju, gdzie za cholerę nie jesteśmy w stanie go naładować.
Poprzednio, moją zabawką to był Samsung Galaxy Chat – ten uroczy z QWERTY i on miał niestety takie problemy, chociaż telefony z serii S nie są wcale lepsze.
Noszenie ładowarki ze sobą weszło mi w nawyk i telefon w pracy był non stop na ładowarce, albo pod ładującym USB.
Koledzy z pracy mieli dokładnie ten sam problem, więc w końcu mieliśmy ładowarkę firmową, która tylko przechodziła z rąk, do rąk. Najgorsze było, jak padł któryś z telefonów alarmowych, a wypadła nam jakaś awaria.
Możliwe, że znaleziono na to małe rozwiązanie.
Aplikacja, którą mam zamiar pokrótce przedstawić to Hush. Została ona zaprojektowana przez pracowników Uniwersytetu w Purdue przy wkładzie ze strony Intela i Mobile Enerlytics. Jeśli chcecie zaznajomić się z tym wynalazkiem, to możecie pobrać go za darmo z repozytorium GutHub. Android jest napisany niezbyt przemyślanie jeżeli chodzi właśnie o oszczędzanie energii, a Hush ma być temu pomocne. O co dokładnie chodzi? Usterki w systemie i to, że niektóre aplikacje proszą o zbyt wiele uprawnień niż im się należy sprawia, iż akumulator się wyładuje.
Hush ma sprawić, że poprzez organizację pracy systemu Android oszczędzi aż 15% energii. Nie jest to może liczbowo kosmiczna wartość, ale zakładając, że bateria na przykład dla Samsunga Galaxy SII przy 3G to 610h (chyba w snach, ale niech im będzie) czasu czuwania, to 15% z tego to… (prosta matematyka) 91,5h. Teraz weźmy wartości raczej re05alistyczne. mam akurat SII jako telefon alarmowy i trzyma ona tak plus minus około 24h. W takim razie oszczędność to około 4 h. Wygląda to całkiem ciekawie, a interesujące jest jak działa to w rzeczywistości. Właśnie instaluje Hush na telefonie i z miłą chęcią zdradzę Wam, jak działa w warunkach rzeczywistych.