Wygląda na to, że Apple rozpoczęło kolejny trend na rynku smartfonów. Chodzi o nielubianą przez klientów kwestię ładowarek, które do tej pory były za darmo dołączane do każdego nowego smartfona. Oficjalnie chodzi o ekologię. Z kolei sami użytkownicy podejrzewają producentów o chęć zarobienia na sprzedaży owych ładowarek osobno. Xiaomi rozwiązuje ten problem wzorowo. Niedługo dowiemy się, co w tej sprawie zrobi Samsung.
Producenci smartfonów dość kreatywnie podchodzą do kwestii podkreślania różnic pomiędzy swoimi produktami, a rozwiązaniami konkurencji. Z tego powodu niewielu z nich decyduje się na wprowadzanie zmian, które mogłyby zostać źle odebrane przez klientów. Doświadczenie pokazuje, że jedynym producentem, który może sobie pozwolić na taką ekstrawagancję, jest Apple. To właśnie koncern z Cupertino był pierwszy, jeśli chodzi o usunięcie ze swojego smartfona złącza audio mini jack. Na początku konkurencja wyśmiała to rozwiązanie. Jednak później inni zrobili to samo. Wszystko wskazuje na to, że z pozbywaniem się ładowarek będzie podobnie. Po premierze iPhone 12 w sieci pojawiły się reklamy Xiaomi i Samsunga. Obaj producenci podkreślali to, że w przypadku ich urządzeń, ładowarka jest dołączana w zestawie i nie trzeba za nią dopłacać. Teraz Samsung zaczął usuwać te reklamy. Z kolei Xiaomi ogłosiło oficjalnie, że standardowo w pudełku z Xiaomi Mi 11 nie znajdziemy ładowarki.
Chcesz ładowarkę? Apple: dopłać 100 zł. Xiaomi: damy za darmo
Apple tłumaczy brak ładowarki w pudełku z iPhone 12 w racjonalny sposób. Chodzi o ekologię. Firma uważa, że każdy z nas ma już jakąś ładowarkę. Dlatego też nie potrzebujemy kolejnej. Jednak gigant z Cupertino zapomina o jednym. Porządna ładowarka USB-C o mocy 20 W pojawiła się dopiero w pudełku z zeszłorocznym iPhone 11 Pro. Z kolei większość osób wymienia swoje smartfony co 2-3 lata. Dlatego też posiadacze starszych iPhone’ów mają jedynie kostki o skromnej mocy 5 W. Dlatego też większość posiadaczy iPhone 12 jest zmuszonych do dodatkowego wydatku rzędu 100 zł.
Xiaomi podeszło do tego problemu w inny sposób. Chińczycy również uznali, że dorzucanie ładowarki do każdego smartfona jest zbyt obciążające dla środowiska. Dlatego też nowy flagowiec, tj. XIaomi Mi 11, będzie sprzedawany w dwóch wariantach: z i bez ładowarki USB-C o mocy 55 W. Przy czym oba będą kosztować tyle samo. Szefowie firmy uważają, że osoby, które mają już taką ładowarkę lub też dysponują słabszym adapterem sieciowym, to wybiorą wariant bez dodatkowego “elektrośmiecia”. Czy taka strategia może się powieść?
To, czy pomysł Xiaomi sprawdzi się w praktyce, zależy od podejścia samych klientów. Niestety w przypadku Polski mało prawdopodobne jest, żeby pomysł ten wypalił. Nawet jak ktoś nie potrzebuje wspomnianej ładowarki, to pewnie i tak wybierze wariant z dodatkowym akcesorium. W końcu jest ono za darmo. Z drugiej strony, podchodząc do tego problemu w pełni racjonalnie, mało kto z nas ma ładowarkę USB-C o mocy 55 W.