Powiem wam szczerze, że ze wszystkich gratów na wczorajszej premierze najbardziej spodobało mi się Apple Fitness+. I to nie dlatego, że sam trenuje i zbieram takie gadżety jak świeże bułeczki. Wszystko dlatego, że obserwuje rynek od dawna i uwielbiam porównywać różnego rodzaju aplikacje prozdrowotne. Muszę z czystym sercem przyznać, że Apple wczoraj pozamiatało konkurencje. Spodziewałem się tego, co dali w zegarkach i tabletach, ale Fitness+ to królowa imprezy.
Jeżeli trenujecie, ale bawicie się w wirtualizacje swojego stanu zdrowia, to zapewne wiecie, że na rynku jest dużo fajnych aplikacje. Prawda jest jednak taka, że nie wszystkie są dopracowane i do pełnego zadowolenia klienta jeszcze sporo im brakuje. Ja pracuje sporo czasu z Apple Watchem i jaki nie miałby trening (słaby, czy wydajny) zawsze urządzenie wskazuje spalenie takiej samej ilości kalorii. Chyba nie o to chodziło. Tym bardziej cieszy mnie, że informatyka medyczna i sportowa ciągle się rozwijają. I jak widać firma Apple, chce być królem tego rynku.
Apple Fitness+ to nowa usługa giganta z Cupertino, która miała premierę na dorocznej konferencji Apple.
Tym razem, odbyła się ona online, a streaming można było obejrzeć z domowego zacisza. Wszyscy nastawiali się na to, że pojawią się nowe zegarki i tablety. Co niektórzy chcieli wierzyć, że może Apple zaprezentuje tegoroczne iPhone’y Okazało się jednak, że dostaliśmy coś, czego nikt się nie spodziewał — usługę Fitness+. W skrócie można powiedzieć, że aplikacja ta to taki wirtualny trener. Uruchomimy ją na iPhone, iPad i AppleTV i oczywiście sparuje się z naszym zegarkiem. Co ciekawe, w ramach Fitness+ mamy do dyspozycji dziesiątki programów treningowych. W aplikacji wybieramy ten program treningowy, który nas interesuje, a nasz smartwatch dokona stosownych pomiarów.
Po oglądnięciu prezentacji mogę jednak stwierdzić, że Apple Fitness+ to coś więcej niż filmik z treningiem.
Tego typu serwisów jest już sporo w sieci. Możemy przecież odpalić sobie “trenerkę wszystkich Polek na YouTube”. Zacznijmy od tego, że cały program treningowy jest zsynchronizowany z kluczowymi parametrami odbieranymi z zegarka. Weźmy sobie taki przekład z życia (a dokładnie z aplikacji wzięty). Jeżeli wirtualny trener Apple proponuje, abyś sprawdził swoje tętno, to ikonki w zegarku ustawią się tak, aby było to najprostsze. Fitness+ posiada także opcje motywacyjne. Jeżeli w czasie treningu będziemy musieli mocniej przycisnąć, to na ekranie pojawią się statystyki, które będą nas do tego dopingować. Pewnie powiecie, że to pierdoły, ale zastanówcie się chwilę, czy nie działa to tak, jakbyście kupili godzinę u trenera personalnego? Przecież większość trenerów stoi wam nad głowami i motywuje do większego wysiłku.
Producenci zapewniają, że w Apple Fitness+ każdy znajdzie coś dla siebie.
Mają pojawić się programy z takiej dziedziny sportu jak joga, ćwiczeń na bieżni i rowerze stacjonarnym, treningu siłowego, obwodowego oraz HIIT. Szczególnie ucieszyła mnie opcja z treningiem siłowym. Powiem szczerze, że kradnie to moje serce. Apple obiecuje też nową bazę treningów co tydzień. Takowe planowane mają być przez profesjonalną i specjalnie przygotowaną do tego kadrę. Aplikacja ma też niezłe zaplecze muzyczne. Wiele osób nie lubi trenować w ciszy, więc będą z tej opcji zadowoleni. Co więcej, posiadacze usługi Apple Music dodatkowo będą mogli odsłuchać wybranych playlist również po treningu.
Oczywiście, Apple Fitness+ to aplikacja inteligentna.
Będzie ona analizować wybrane przez nas programy i proponować kolejne ćwiczenia. Niedługo, jak tego typu serwisy rozwiną się maksymalnie, nie będą nam potrzebni trenerzy do planowania jednostek. Serwis ma być dostępny jeszcze w tym roku, a jego koszt to 9,99 miesięcznie lub $79,99 rocznie. Na pewno ucieszycie się, że pierwsze 3 miesiące będą za darmo — więc kto będzie miał ochotę się pobawić i testować, będzie miał okazji. Jest jednak jedno “ale”, które sprawia, że cisną mi się łzy na policzki. Mam nawet wrażenie, że już się domyślacie, co chcę napisać. Niestety, Fitness+ nie będzie na razie dostępne w Polsce. Znając politykę Apple do naszego kraju (brak Siri po polsku) nie wiem, czy kiedykolwiek je dostaniemy.
Mimo to, uważam że Apple Fitness+ to naprawdę fajna propozycja i warto się nią zainteresować.
Widzimy, że Apple tak łatwo nie odda korony króla aplikacji zdrowotnych. Apple Watch Series 6 pokazuje, że firma z Cupertino nie zwalnia tempa. Poprzednie wersje zegarka robiły robotę, ale teraz funkcję są coraz ciekawsze. Osobiście czekam może na wbudowany gluko- i insulino- metr. Taka opcja zapewne ułatwiłaby diabetykom życie. I wcale by mnie nie zdziwiło, gdyby w któreś generacji Apple Watch się pojawiła. Zapewne, kwestia czasu.