Od czasu konferencji Apple, świat informatyczny ostro nabija się z ich nowych produktów. Póki robią to użytkownicy, czy blogerzy, to jest to normalne. Gorzej, jak zaczyna to robić konkurencja i to z niezłym powodzeniem.
Apple tak naprawdę samo naraziło się na hejt ze strony ludzi. Wypuszczenie telefonu za 3500 zł, ze słabymi parametrami i nazywanie go budżetowym, musiało wywołać burzę w sieci. Sam poczułem się oszukany.
Zacznijmy może od tego, że jestem wielkim fanem Apple.
Orzeczenie w tym zdaniu jest jednak użyte w nieodpowiednim czasie. Jakby ktoś nie wiedział, orzeczenie to cześć zdania odpowiadająca na pytanie “Co robi? Co robisz?” – opisuje czynność. Zdanie winno brzmieć w takim razie: Byłem wielkim fanem Apple! Wszystko przez ostatnią konferencję.
Zakładałem, że będę oglądać konferencję Apple z zapartym tchem.
Kupiłem sobie chrupki i jakieś piwo. Miało być fajnie jak w kinie. Wyszło jak na maratonie niskobudżetowych komedii klasy C. Żebym nigdy więcej nie musiał się tak męczyć. Nie, żebym był jakoś negatywnie nastawiony na firmę Apple. Skądże znowu. Mam kilka ich smartfonów w domu i zawsze ich chwaliłem. Nawet, jak rok temu wypuścili iPhone X, to starałem się ich bronić. Teraz nie mam już argumentów.
Wszystko tak naprawdę przez ceny, jakimi Apple obarczyło swoje nowe iPhone’y.
Długo tłumaczyłem sobie, że Apple, to firma z klasą, że to nie jest sprzęt dla każdego i musi kosztować. Jednakże płacenie 7 tys. za smartfon, to chyba drobna przesada. Nie wiem też, co wkurza mnie bardziej: “siedem koła“ za iPhone Xs Max, czy trzy i pół za “podobno“ budżetowego iPhone Xr. Zastanawiam się, czy śmiać się, czy płakać. To wygląda, jak tani i nieudany dowcip — jakbym był w jakimś Matrixie. Apple wypuściło co prawda smartfony z sygnaturą Xs, ale cena jest mocno w rozmiarze XXL.
Konkurencja także miała zamiar dissować Apple.
Za bary wzięło się oczywiście Xiaomi. Zaczęło się od nazw ich nowych telefonów. Nie przez przypadek nowości Chińczyków nazywają się Xiaomi Xs, Xs Max i Xr . Musicie przyznać, że to już było. Nie jest to kopia. To ewidentne kolokwialne “darcie łacha“ z firmy Apple. Zwłaszcza że nie samymi nazwami dissowali giganta z Cupertino. Xiaomi pozwoliło sobie na przygotowanie tzw. paczek. Są to specjalne zestawy ich produktów, gdzie każda kosztuje tyle, co odpowiadający jej cenowo iPhone za oceanem.
Oczywiście, pomysł mnie mocno zaciekawił i postanowiłem go zgłębić.
Najtańszą ofertą jest — Xiaomi Xr. Jest ona odpowiednikiem cenowym iPhone Xr, czyli wydamy za nią około 3700 zł. W tym pakiecie otrzymamy: Xiaomi Mi 8 SE (6/128 GB), Mi Notebook Air z 12,5-calowym ekranem (8/256 GB), Mi Band 3 oraz zestaw do rozmów Bluetooth. Już przy pierwszej ofercie mało nie zbierałem zębów spod podłogi. Jest to swojego rodzaju pastisz, ale otwiera mocno oczy na to, ile trzeba dać za produkty firmy Apple, gdzie i tak smarftona wymieniamy średnio, co trzy lata.
Kolejną paczką jest Xiaomi Xs.
Jest to oczywiście odpowiednik cenowy iPhone Xs, który kosztuje około 5400 zł. W tej konfiguracji dostaniemy: Xiaomi Xs z Mi Mixem 2S (8/256 GB), większym Mi Notebookiem Air z 13,3-calowym wyświetlaczem oraz Mi Bandem 3 z zestawem Bluetooth. Kolejne kilka sprzętów w cenie jednego smartfona. Zaczyna zakrawać to o dobry kabaret, a w sumie mamy modę na STAND UP.
Oczywiście na koniec mamy zestaw nazwany Xiaomi Xs Max.
Przygotowany został na cześć Apple iPhone Xs Max. Myślę, że cała firma Cupertino pieje z dumy, że wypuściła smartfon w takiej cenie, że za te pieniądze w Xiaomi otrzymamy: Xiaomi Mi 8 (6/128 GB), Xiaomi Mi Notebook Pro, Mi Band 3 i zestaw Bluetooth. Czasami zastanawiam się, co w głowach mają analitycy biznesowi, aby wymyślać takie konfiguracje.
Rozumiem, że firma Apple nie produkuje sprzętu dla wszystkich i zawsze kosztowała więcej.
Taka była jej unikatowość i wizytówka. W zamian dostawało się super system zoptymalizowany pod wyjątkowy sprzęt, designerski wygląd i świetny support 24h. Jednak Apple dzisiaj, to nie jest już Apple za czasów Jobsa. Została tylko ambicja na zarobek. Cena za nowe iPhone’y to tak naprawdę naprawienie budżetu po nieudanej sprzedaży iPhone X. Zamiast przeanalizować rynek i załatać błędy, ratują się podniesieniem ceny za sprzęt. Trochę to słabe i mało nowatorskie.
Apple, które znam, tak by nie postąpiło.
Apple, które znam, pokazałoby iPhone‘y, za które ludzie bez mrugnięcia okiem zapłaciliby 7 tys. zł — nowatorskie, wizjonerskie, jakby z przyszłego stulecia. Teraz, mam wrażenie, że to kopia rynku z logiem jabłka i wyższą liczbą na naklejce “cena”. Nikt za nalepkę nie zapłacimy kolejnych trzech tysięcy złotych. Mam wrażenie, że Apple jedzie na sentymencie ludzi do firmy, która kierował Steve Jobs. To jednak inni ludzie i inne pomysły i co najgorsze, niekoniecznie dobre.
Akcja marketingowa Xiaomi zrobiła na mnie ogromne wrażenie.
Świetnie skorzystali z tego, aby “pocisnąć“ po Apple i przy okazji, mogą zyskać wielu klientów. Podoba mi się taki pomysł na reklamę. Zabawny, prawdziwy i nieobrażający nikogo. Apple samo sobie zasłużyło na taki kabaret. Szkoda tylko, że paczki dostępne są tylko w Chinach. Akcja ta pokazuje też, jak bardzo Apple przesadziło z ceną nowych produktów. Łatanie dziur budżetowych podniesieniem cen nie wyszło im na dobre. Przy okazji bardzo stracili PIAR-owo. Oczywiście, znajdzie się ktoś, kto kupi nowego iPhone. Ludzi, którzy szastają kasą na lewo i prawo nie brakuje. Współczuje mu jednak braku zdrowego rozsądku i potrzeby szpanowania, bo niestety nie ma czym.