Prawa autorskie są ostatnio bardzo popularnym tematem debaty publicznej. Ustawa „ACTA2” w Unii Europejskiej wzbudza wiele kontrowersji. Mówi się o tym, że może zaszkodzić małym twórcom, zamiast ich wspierać. Ale prawa autorskie są modernizowane nie tylko w Europie. Ostatnio w USA do głosu doszli mniej popularni artyści z wnioskiem o zrewidowanie tamtejszego prawa. Czym jest Case Act?

Czym właściwie są prawa autorskie?

Prawa autorskie to zespół norm, które wchodzą w skład prawa własności intelektualnej, a także prawa przysługujące autorowi utworu, upoważniające go do decydowania o eksploatacji utworu i ewentualnym czerpaniu z tego tytułu korzyści finansowych. W dzisiejszych czasach prawa autorskie są fundamentalną kwestią społeczną. W dobie internetu, kiedy dostęp do treści jest praktycznie nieograniczony, łamanie i naruszanie praw autorskich jest łatwe i nie zawsze w odpowiedni sposób penalizowane.

Kwestia praw autorskich była poruszana już w 1886 roku podczas konwencji berneńskiej o ochronie dzieł literackich i artystycznych, w 1952 zapisy na ten temat znalazły się w konwencji genewskiej, a najbardziej innowacyjny międzynarodowy akt prawny z tego zakresu to Traktat Światowej Organizacji Własności Intelektualnej o prawie autorskim z 1996 roku. Unijne „ACTA2” to ustawa, która nie przejdzie bez echa w historii współczesnej, niezależnie od tego, czy zapisze się w niej jako coś dobrego, czy też ograniczającego i złego. Jak się okazuje, nie jest to jedyna propozycja na rozwiązanie współczesnego problemu praw autorskich.

Rewolucja „ACTA2” odbije się echem na całym świecie?

ACTA2” w odważny sposób reguluje kwestie praw autorskich w UE. Zamysł tej ustawy jest taki, by wielkie koncerny operujące na treści użytkowników – przede wszystkim Google i Facebook, płaciły za korzystanie z pracy artystów, dziennikarzy i innych twórców. Tak samo w przypadku agregatów treści – popularny Google News, czy też Flipboard musiałyby uiścić tzw. podatek od linków. Dodatkowo wszystkie internetowe platformy będą musiały bezwzględnie walczyć z piractwem. Za pomocą odpowiednich filtrów, treści będą analizowane i ewentualnie klasyfikowane jako niezgodne z prawem, co skutkować ma ich usunięciem. „ACTA2” budzi jednak wiele kontrowersji.

Efektami ubocznymi wprowadzenia tego prawa mogą być – praktyczna cenzura, ograniczenie promocji treści (co odbije się przede wszystkim na małych twórcach), problemy w zaaplikowaniu filtrów przez programistów i wiele innych. Niestety sprawa dalej jest nieoczywista, a internauci wciąż buntują się przeciwko przegłosowanej już ustawie. Sytuacja wygląda inaczej za oceanem. W USA twórcy bacznie przyglądają się europejskiemu prawodawstwu. Widząc odzew społeczeństw UE, zdecydowali się na stworzenie alternatywnego prawa.

like, facebook

CASE Act – nowe prawo w USA

Prawa autorskie w USA nie różniły się do tej pory specjalnie od tych obowiązujących międzynarodowo. W momencie, kiedy Europa zdecydowała się na zmodernizowanie dotychczasowych zasad, w nasze ślady starają się podążać kolejne podmioty. W Stanach Zjednoczonych do kongresu trafił tzw. CASE Act. Mechanizm działania tego aktu prawnego jest jednak inny niż „ACTA2”. „ACTA2” skupia się przede wszystkim na zapobieganiu przed naruszeniem praw autorskich za pomocą filtrów, Amerykanie natomiast skupiają się na radzeniu sobie ze skutkami naruszenia praw autorskich.

W skrócie – chodzi o ułatwienie twórcom wyciągania konsekwencji z kradzieży praw autorskich przez dany podmiot. Roszczenia z tytułu praw autorskich trafiałyby do nowego urzędu prowadzonego przez trzech urzędników. Każde naruszenie pracy to 15 000 USD odszkodowania. Sam proces nie byłby procesem sądowym co znacząco ułatwiłoby całą procedurę. Z jednej strony znacząco ułatwia to życie twórcom, z drugiej jednak możliwe są nadużycia.

ACTA2

CASE Act vs ACTRA2 – co lepsze?

Sprawa jest dosyć świeża, nie została jeszcze szeroko skomentowana w środowiskach zajmujących się ochroną praw autorskich. CASE Act bardzo dobrze wpisuje się w amerykańską mentalność. To prawo faktycznie ma szanse na zaistnienie i przyniesienie korzyści w USA. To rozwiązanie ma niewątpliwie wiele wad, ale nie narusza w żaden sposób wolności w internecie. „ACTA2” natomiast poprzez swój zapobiegawczy charakter może przysporzyć na tym polu problemów użytkownikom. Na pewno ustawa „ACTA2” nie miałaby zastosowania w USA. Natomiast CASE Act na starym kontynencie to zupełnie inna sprawa. Pomysł wydaje się dobry. Zobaczymy, jakie efekty przyniesie to w Stanach, o ile oczywiście CASE Act zostanie rozpatrzony pozytywnie.

Być może będziemy w stanie wyciągnąć wnioski z tego, jak będzie sprawowało się „ACTA2” u nas i CASE Act w USA. Jedno jest pewne – nie ma się co martwić. Prawo ewoluuje, tak by spełnić potrzeby współczesnych ludzi. Ani „ACTA2” ani CASE Act to nie są uniwersalne, doskonałe i wieczne rozwiązania. Pewnie za kolejną dekadę obydwie te ustawy przejdą do historii, a problemy z nimi związane zostaną rozwiązane. Wtedy powstaną też kolejne problemy. I wtedy też wejdą w życie nowe ustawy. Prawdopodobnie nigdy nie znajdziemy w pełni satysfakcjonującego rozwiązania.