5G i koronawirus to tematy, które łączą się w wielu teoriach spiskowych, podkreślających rolę nowych sieci w rozprzestrzenianiu się pandemii. Czy mają one cokolwiek wspólnego z prawdą? Odpowiedź nie jest specjalnie zaskakująca. Dzisiejszy artykuł jest bardziej subiektywny.
Przedstawmy oskarżonych – 5G i koronawirus oraz… Bill Gates
Założyciela Microsoftu zostawimy na koniec – przejdźmy najpierw do rzeczy związanych z samą siecią 5G i koronawirusem. Nowy standard łączności jest powszechnie oskarżany o wszystko. Uśmiercanie ptaków, niszczenie mózgów, powodowanie dysproporcji społecznych (to ostatnie akurat ma trochę sensu). To jeden z najlepszych przykładów na to, jak w XXI wieku teorie spiskowe przejmują kontrolę nad rzeczywistością wielu ludzi i pozwalają na pozbycie się odpowiedzialności ze swojego życia.
Wirus SARS-CoV-2 z rodziny koronawirusów jest przyczyną pandemii, która pustoszy naszą gospodarkę, zatrzymuje nas w domach i powoduje śmierć tysięcy ludzi na całym świecie. Jej skutki będziemy odczuwać przez kolejne lata, jeśli tylko uda nam się ją pokonać. Epidemia koronawirusa jest czymś zupełnie nowym – żadne z aktualnie żyjących pokoleń nie zmagało się z groźnym wirusem na tak wielką skalę.
Co łączy te dwie sprawy? Sieć 5G i koronawirus to niezwykle popularne tematy, tworzące swego rodzaju przestrzeń medialną, w którą wkradły się trolle i dezinformacja. Konstruują ją nie tylko politycy, ale też zwykli ludzie, którzy przekazują niesprawdzone informacje znalezione gdzieś w internecie. Jaki jest tego rezultat? Zmagamy się z drugą największą po koronawirusie epidemią – epidemią spiskowych teorii.
Jak 5G i koronawirus łączą się z Billem Gatesem?
W bardzo prosty sposób – Bill Gates jest pomostem dla naprawdę wielu dziwnych, zmyślonych i niepoprawnych logicznie teorii. Nie zabrakło go także w tym przypadku. Tym razem fani spisków oskarżają byłego prezesa Microsoftu o to, że to on jest rzeczywistym twórcą pandemii, bo inwestuje dużo w szczepionki i środki medyczne. Rozpoznawalność i ogromny sukces amerykańskiego informatyka mają pewne „efekty uboczne”. To właśnie ze względu na te dwie cechy Bill Gates jest często oskarżany o odgrywanie jakiejś mrocznej roli w każdej możliwej tragedii, jaka dotknęła świata.
Jego przykład nie jest tu zupełnie przypadkowy. Tak samo jak postać Billa Gatesa jest łączona ze zjawiskami, z którymi – według dość pokrętnej logiki – ma coś wspólnego, tak łączone jest 5G i koronawirus. W tym przypadku jednym z powodów jest świetna zbieżność w czasie tych dwóch ważnych spraw. Ledwo wprowadzamy nowy standard do niektórych krajów, a już pierwsze przypadki wirusa są notowane w medycznych aktach.
Co mają ze sobą wspólnego 5G i koronawirus?
Z fizycznej, biologicznej, ścisłej perspektywy – zupełnie nic. Próby połączenia tych dwóch zjawisk są naprawdę absurdalne i ciężko się do nich odnieść w stosowny sposób. Istnieje zasada prowadzenia sporów mówiąca o tym, że należy szukać punktów wspólnych. Na ich podstawie możemy następnie dochodzić do podobnych stwierdzeń, lub lepiej wyjaśniać swoje stanowisko. Tutaj nie ma takiej możliwości – nie da się zgodzić ze stwierdzeniami takimi jak „5G przenosi wirusy” czy „5G sprawia, że ludzie częściej umierają na koronawirusa”. Nie jest też prawdą, że 5G powstało po to, by ludzie byli kontrolowani i wierzyli w istnienie koronawirusa.
Możemy zatem spokojnie spać w nocy bez obaw, że okoliczna antena 5G nagle spali nam mózg lub wywoła chorobę. Nie możemy jednak zakończyć artykułu w tym momencie – to dopiero początek całego tematu. Sieć 5G i koronawirus w pewien sposób się łączą na płaszczyźnie psychologicznej, społecznej i emocjonalnej. To zjawiska dosyć podobne w swoim wymiarze. Stanowią coś nieoczywistego i dla wielu osób groźnego z racji tego, że nie są one przyzwyczajone do takich nowości. Taki mechanizm nie jest niczym zaskakującym w przypadku gatunku ludzkiego. Od wielu lat odkrycia i nowe technologie są początkowo odrzucane przez szeroką publikę oraz traktowane z nieufnością.
Taki typ myślenia może być szkodliwy
Kiedy mamy do czynienia z nowym zjawiskiem, które potencjalnie może mieć negatywny efekt, naturalnie z początku trzymamy się od niego z daleka. Spójrzmy na to przekrojowo, w oparciu o ewolucję naszego gatunku – idealnym przykładem takiego zachowania może być ogień. Instynkt samozachowawczy powstrzymuje nas od zabawy z nim – nie chcemy się oparzyć. Dopiero potem oswajamy strach i uczymy się przekształcać ogień w narzędzie do tworzenia lepszej, smaczniejszej, bardziej kalorycznej żywności.
Ten wzorzec ma zastosowanie także w przypadku sieci 5G. Przy wdrażaniu wysoce wydajnych standardów łączności są one traktowane przez różne środowiska z dużą dozą nieufności. Przede wszystkim widać to wśród ludzi, którzy są naturalnie uwarunkowane do odczuwania większego poziomu strachu przed nieznanym. Takie osoby reagują tak, jakby były pod naporem gigantycznego stresu. Powstają sieci wsparcia i pewnego rodzaju bańki – grupy na Facebooku, marsze przeciwko 5G. Uczestnicy takich środowisk obracają się w swoim towarzystwie, które wzmacnia ich tezy. W efekcie tworzy się zamknięta przestrzeń, do której nie docierają informacje sprzeczne z przyjętym poglądem. Wracając do przykładu z ogniem – być może w odległej przeszłości również były grupy, które wolały pozostać przy wcześniejszym trybie życia. Dziś jednak wiemy, że takie zachowanie nie wróży sukcesu pod kątem ewolucji.
A co z epidemią?
Do tej analogii nie możemy przyrównać jednak koronawirusa. Jest on zjawiskiem zgoła odmiennym. Zagrożenie jest faktyczne i obserwowalne. Nie podejmujemy decyzji – podejść do ognia czy nie. Mierząc się z ryzykiem związanym z epidemią, wiele osób robi jedną z dwóch rzeczy – racjonalizuje zagrożenie lub zaprzecza jego istnieniu.
Racjonalizacja
Takie zachowanie może na przykład polegać na mówieniu, że wirus powstał w laboratorium, a finansował go Bill Gates. Jesteśmy jednak mądrzejsi od nich i przejrzeliśmy ich plan zagłady świata, więc wygrywamy ten wyścig z zagrożeniem – jesteśmy o krok przed nim, bo je rozumiemy.
Denializm
To zjawisko psychiczne, które polega na wyparciu dosyć oczywistej prawdy o rzeczywistości, by utrzymać wewnętrzną spójność ze swoim światopoglądem. Zaprzeczenie jest powiązane ze strachem. Mechanizm daje sztuczne poczucie panowania nad światem, np. w formie bycia poza nim – „mnie to nie dotyczy”, „ja się odcinam”, „to nie jest prawda, że takie zjawisko występuje”.
Tutaj pojawia się kolejny aspekt analogii do ognia. Brak wystarczających informacji na temat takiego zjawiska był racjonalizowany działaniem bogów i sił nadprzyrodzonych. W ten sposób wyznawcy starożytnych religii mogli uznać, że nie potrzebują większej wiedzy na ten temat. Powstawanie ognia, zmiana pogody czy sztormy – wszystkie te zdarzenia mają dzięki takiej racjonalizacji swój powód, a jego zgodność z rzeczywistością schodzi na dalszy plan. Dziś również chcemy uważać, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Dzięki dostępowi do ogromnej ilości informacji wiemy, że to zjawiska całkowicie doświadczalne wpływają na taki stan rzeczy – prawa fizyki czy matematyki.
Problem zaczyna się w nas – nie akceptujemy tego, że coś może dziać się samo z siebie
Jako ludzie chcemy żyć w świecie bezpiecznym. Świat bezpieczny to świat przewidywalny. Jest on miejscem, w którym niewiele może nas zaskoczyć, możemy opierać się o swoich bliskich i poznawać rzeczywistość. Jednocześnie pragniemy jednak się rozwijać, budować nowe miasta, tworzyć technologie i wprowadzać innowacje. Nie na wszystko jesteśmy pewnie mentalnie gotowi – przynajmniej nie wszyscy. Warto to uszanować także z drugiej strony.
Niektórzy potrzebują więcej czasu na to, żeby oswoić się z nowymi realiami. W przypadku 5G sprawa jest stosunkowo prosta – ludzie ogarnięci paniką w pewnym momencie pogodzą się z obecnością nowej technologii. Zostali oni na moment wyrwani ze swojej bezpiecznej przestrzeni. Podobne sytuacje mają miejsce przy wielu nowych odkryciach. Warto przytoczyć fragment wydania Gazety Cieszyńskiej z 1929 roku – na dole pierwszej strony znajdziemy informacje o „kampanii przeciwantenowej”. Brzmi znajomo?
Z koronawirusem sprawa wygląda nieco gorzej
W tym przypadku dochodzi bardziej realny strach o własne zdrowie i życie. Jest on napędzany z różnych stron. Globalnie wprowadzane standardy epidemiologiczne mogą przyczyniać się do jeszcze większego poziomu stresu. Obserwowane jest znaczne pogorszenie się kondycji psychicznej wśród wielu osób. Ludzie, którzy czują się zaszczuci 5G, poza pewnymi grupami spotykają się z powszechnym niezrozumieniem. Panika koronawirusa szybko i mocno skaluje, bo choroby obawia się naprawdę duża liczba osób – zresztą słusznie.
Połączenie zagrożenia dotyczącego koronawirusa z faktem pojawiania się sieci 5G może prowadzić do szybkiego znajdowania nieistniejących korelacji. Wtedy to 5G staje się tym mitologicznym bogiem – siłą sprawczą istnienia koronawirusa. Osoby podatne na teorie spiskowe bardzo szybko przyswajają takie tezy. Dzięki temu mogą bez problemu zrzucić z siebie odpowiedzialność, co może potem prowadzić do innych problemów – to jednak kwestia do analizy po pandemii.
Reasumując – 5G i koronawirus to trudne tematy. Co powinniśmy robić?
Ogarnięte strachem osoby postępują w sposób nieracjonalny, organizują się w grupy i walczą o swoje w internecie. Nie ma znaczenia przyczyna lęku – czy chodzi o globalny spisek, czy obawę o własne zdrowie związaną z siecią 5G. Ataki mogą potęgować poczucie wykluczenia, jednocześnie wzywając do bardziej agresywnej walki o swoją rację.
5G i koronawirus łączą się na bazie pewnych błędnych przekonań o rzeczywistości. Są one jednak elementem psychiki każdego człowieka – na pewnym etapie rozwoju ksenofobia jest powszechnie obserwowana u członków naszego gatunku. W zasadzie poza kampaniami informacyjnymi i spokojnymi dyskusjami ciężko jest cokolwiek robić. Z pewnością warto starać się o utrzymanie kultury dialogu i powstrzymanie się od nakręcania różnych osób do dalszych działań. Nie bagatelizujmy strachu innych ludzi – nawet jeśli nie jest on niczym uzasadniony.