L4 sprawia naszym obywatelom problem nie od dziś. Znam wiele osób, które nie lubią przechodzić na zwolnienie, tylko dlatego, że jest z nim strasznie dużo biurokracyjnych problemów.
Pominę już fakt, jak komisje zajmujące się tym problemem traktują pacjentów. Sama protokolaryzm zabija, a co dopiero wprowadzenie jakichkolwiek zmian.
Dzisiaj będzie o L4, ale w nowej formie elektronicznej.
Mało kto wie, że e-zwolnienia funkcjonują w naszym kraju już od 2016 roku. Jest to co najmniej magia dla wielu osób, ponieważ chyba nigdy nie skorzystałem jeszcze z tej usługi, a wielokrotnie byłem pacjentem na zwolnieniu lekarskim. W kraju, gdzie e-zwolnienia funkcjonują już dwa lata, ja dalej biegam z papierkami.
Wszystko zapewne dlatego, że nie brakuje lekarzy, którzy kręcą nosem i głośno mówią, że to nie wypali.
Jeżeli użytkownicy nie są przekonani do systemu i nie chcą z niego korzystać, to jak klienci mają się dowiedzieć o jego istnieniu. Najbardziej na tej wojnie obrywa oczywiście bogu ducha winny pacjent. Zawsze musi być czarna owca, na której się wszystko odbije.
E-zwolnienie pierwszy raz w Polsce pojawiło się w 2016 r.
Jest to bardzo ważna data, aczkolwiek obligatoryjna. W zasadzie sytuacja wygląda tak, że od tego dnia swoje profile na Platformie Usług Elektronicznych ZUS powinni założyć wszyscy pracodawcy zatrudniający powyżej pięciu osób. Jak to wiadomo, w naszym kraju słowo “powinni“ nie koniecznie oznacza, że to zrobią. Wszystko stanęło jednak w miejscu, a decyzje o ponagleniu lekarzy przekładano w czasie nie raz. Teraz jednak klamka już zapadła. Ministerstwo podjęło decyzje i wyznaczyło już przymusowy termin na wprowadzenie usługi do publicznego użytku.
1 grudnia już się nie da zmienić.
Wcale nie sprawiło to jednak, że zniknęli hejterzy i niezadowoleni z takiego obrotu sprawy. Oczywiście, wątpliwości wiszą w powietrzu, ale jest to normalny proces w trakcie wprowadzania do użytku nowej funkcjonalności, która ma zrewolucjonizować użytkowanie tak wielkiego systemu, jak Opieka Zdrowotna. Okazuje się jednak, że to wcale nie załatwia problemu bezradnego pacjenta w tym całym bałaganie. Może się okazać, że bezradny kuracjusz stanie w środku wielkiego młyna, z którego nie będzie umieć się wyrwać. Możliwości jest kilka. Najlepiej dla pacjenta będzie, jeżeli lekarz poradzi sobie z migracją i będzie w stanie wystawić e-zwolnienie. Będzie posiadał odpowiedni sprzęt, wystawi zwolnienie drogą elektroniczną.
Ani pacjent, ani lekarz niczym mnie muszą się martwić.
Co więcej, za lekarza samo zwolnienie wystawia asystent medyczny. Sprawia to, że doktor nie poświęca cennego czasu na papierkologię stosowaną. Lekarz podpisuje e-zwolnienie przy pomocy certyfikatu z ZUS, kwalifikowanego podpisu elektronicznego lub podpisu zaufanego. Tak przygotowane poświadczenie udostępnia na profilu pracodawcy na PUE ZUS, nie później niż dzień po otrzymaniu elektronicznego L4.
Możemy tam włączyć opcję otrzymywania SMS-a o uzyskaniu zwolnienia lekarskiego. Wychodząc od lekarza, ubezpieczony od razu odbierze SMS-a z informacją, że lekarz wystawił mu zaświadczenie o niezdolności do pracy, a także na jak długo. Również pracodawca może aktywować usługę informowania go SMS-em o wystawieniu zaświadczenia lekarskiego jego pracownikowi. Jeśli nie wiemy, jak aktywować usługę, Centrum Obsługi Telefonicznej ZUS w tym pomoże – informuje Gertruda Uścińska, prezes ZUS.
Jednakże, życie nie jest tak piękne i mogą pojawić się schody.
Żeby nie było tak łatwo i z górki, mogą pojawić się problemy. Może okazać się, że nasz lekarz nie posiada jeszcze, albo w ogóle sprzętu z dostępem do sieci. Mogą być to też kłopoty z podpisaniem e-zwolnienia np. kwalifikowanym podpisem elektronicznym. Co się dzieje wtedy i jakie mamy drogi wyjścia z takiej sytuacji? Problem analizuje Krzysztof Jakubiak, dyrektor Biura Prasy i Promocji Ministerstwa Zdrowia.
W takich przypadkach lekarz powinien przekazać ubezpieczonemu zaświadczenie lekarskie wystawione na formularzu zaświadczenia lekarskiego wydrukowanym wcześniej w tzw. trybie alternatywnym z systemu teleinformatycznego. Obecnie lekarz ma możliwość wydrukowania 150 takich formularzy zaświadczeń lekarskich, do wykorzystania w sytuacji braku dostępu do komputera, internetu czy braku możliwości elektronicznego podpisania zwolnienia.
Sytuacja wygląda dalej tak, że w ciągu 3 dni roboczych od dnia wystawienia takiego alternatywnego, papierowego zaświadczenia lekarskiego lekarz powinien zelektronizować dokument, aby przekazać do ZUS zaświadczenie lekarskie wystawione w formie dokumentu elektronicznego. Wygląda to nawet zrozumiale i do załatwienia, aczkolwiek pojawiły się niewielkie schody.
Przeanalizujmy jednak sytuacje najgorszą, która jednak może się zdarzyć.
Co, jeżeli lekarz nie ma ani komputera z dostępem do sieci, ani alternatywnych zwolnienie, które jak nadmieniłem wcześniej, trzeba z góry przygotować i wydrukować. Nie będę Was okłamywał, ale sytuacja jest mocno impasowa i najgorsza dla naszego kuracjusza. Nie brakuje zapowiedzi części lekarzy, że będę umieszczać stosowną informację na drzwiach swoich gabinetów, że akurat oni nie mogą e-zwolnienia wystawić. Jak dla mnie, to wygląda trochę, jak niepisany strajk. Powiem szczerze, że jest to co najmniej komiczne, że lekarz, który na co dzień obsługuje pewnie media społecznościowe, ma pewnie konto na FB, pisze komentarze na znanylekarz.pl, a nie potrafi lwystawić elektronicznego L4. Taki ruch oporu na jednak poparcie. Okazuje się, że Zarząd Krajowy Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy stwierdził, że wypisywanie zwolnień lekarskich nie jest obowiązkiem lekarzy.
Nie zostajemy w takiej sytuacji bez pomocy.
Lekarz się buntują, ale Ministerstwo jest bardziej po stronie pacjenta. Biuro prasowa ZUS wypowiedziało się na ten temat jasno i wyraźnie:
Jeśli chodzi o konsekwencje niestosowania przepisów, to zgodnie z ustawą Zakład ma możliwość czasowego cofnięcia upoważnienia do wystawiania zaświadczeń lekarskich, jeżeli lekarz będzie naruszał zasady postępowania określone w ustawie. Jednak takie rozwiązanie będziemy traktować jako ostateczność.
Zmiany w systemie zawsze wprowadzają problemy, ale jak widać, w naszym kraju ludzie kochają tworzyć sobie problemy sami. Myślę, że gdyby nasza kochana Służba Zdrowia zaczęła współpracować, to nie cierpiałby na tym pacjent.