Ostatniego dość często moje konto Google zapytuje mnie, co zrobić z nim, w przypadku mojej śmierci. Pomyślałem sobie, przy jednym z takich maili, że nie czuje potrzeby blokowania go czy usuwania, bo nie mam na nim żadnych treści, które chciałbym ukryć. Tak samo jest z mediami społecznościowymi — nie potrzebuję się ukrywać. Zdaje sobie sprawę, że są ludzie, którzy prowadzą różnego rodzaju podwójne życia, lub chronią prywatność z jakiegoś powodu i woleliby nie zostać odnalezieni w sieci. Okazuje się, że wraz z rozwojem technologii jest to coraz mniej możliwe.
Kiedyś wystarczyło zamiast imienia i nazwiska używać ksywki i już mało kto wiedział o twojej tożsamości. Czasy te odleciały bezpowrotnie i zakładam, że będzie coraz gorzej. Od czasu, kiedy sztuczna inteligencja zagościła w sieci, przestajemy być kryci przez sieć. Coraz bardziej sprawdzona stanie się maksyma życiowa Richarda Stallmana, twórcy Emacs o wycięciu się z Internetu całkowicie. Najbardziej o tym przekonały się gwiazdy… filmy dla dorosłych. Ostatnio to ich prywatność została mocno zachwiana.
Zacznijmy od tego, że nie jestem zwolennikiem tezy, że gwiazdy i celebryci sami są sobie winni.
Oczywiście, takie osoby na własną prośbę są rozpoznawalne, ale myślę, że nawet w takim momencie są pewne granice. Każdy ma prawo do chwili własnego życia, poza ekranem. Nie dziwota, że fanatycy wzięli się za gwiazdy filmów dla dorosłych. Mało kto w świecie porno dzieli się swoją prawdziwą tożsamością. Branie udziału w tego typu produkcjach nadal wiąże się z linczem społecznym i potępieniem, nawet za granicą. Jednakże narastające podniecenie sprawia, że zagorzali fani chcą wiedzieć więcej. W przypadku celebrytów paparazzi biegają koło nich z aparatami. Gwiazdom filmów porno, które mają konto w serwisie Weibo przeszkadza pewien algorytm.
Weibo to taki chiński odpowiednik Facebooka.
Gigant portali społecznościowych z Ameryki nie ma wstępu na rynek komunistycznych Chin. Tak samo jest z Google. Dlatego Chińczycy posiadają swój wewnętrzny portal społecznościowy. W sumie jest ich tyle, że nie potrzebują wypuszczać tego w świat — i tak mają ogromny ruch w ciągu dnia. Pewien user tego serwisu stworzył algorytm do rozpoznawania twarzy aktorów porno i odnajdowania ich kont w serwisie. Wbrew pozorom, mechanizm działania takiego programu wcale nie jest wymagający. Stworzona sieć neuronowa analizuje wskazane filmy, szuka w nich twarzy, a następnie porównuje je ze zdjęciami profilowymi w mediach społecznościowych. Okazuje się, że algorytm działa bez zarzutów i pozwolił już na odnalezienie kont prawie 10 tys. aktorów.
Muszę przyznać, że strasznie mnie przeraziła ta informacja.
Przypomniałem sobie o aplikacji, która pozwalała na zrobienie fotki człowiekowi na ulicy i znalezienie go na rosyjskim portalu społecznościowym. Wtedy, działało to z błędami. Minęło trochę czasu i jak widać, technologia sprawiła, że podglądacze mają naprawdę niebezpieczne narzędzie w ręku. Inwigilacja nie jest już tylko dowcipem opowiedzianym przy kieliszku wódeczki. To zaczyna dziać się na naszych oczach i… co najgorsze… z naszym udziałem. Mało kto zastanawia się nad konsekwencjami pojawienia się takiej aplikacji. Mogą być one naprawdę nieprzewidywalne i niebezpieczne — nawet dla życia niektórych ludzi. Zacznijmy może od tego, że jest to idealne narzędzie dla różnego rodzaju stalkerów. Przecież, mając taki program, dowolna osoba dysponująca komputerem będzie w stanie poznać imię i nazwisko innej dowolnej innej osoby, dysponując tylko i wyłącznie jej zdjęciem. Czy teraz podoba wam się to mniej? Mam nadzieję!
Bardziej od samej aplikacji, w odruch wymiotny wprowadza mnie tłumaczenie jej twórcy.
Autor całego zamieszania, w swoim pierwszym poście w serwisie Weibo napisał, że jego sieć neuronowa powstała z myślą o możliwości weryfikacji kobiety przed ślubem. Pomijam już fakt, że sam post wieje szowinizmem na kilometr, a takie zachowania stają się coraz mniej pożądane w naszym społeczeństwie. Programista tłumaczy się jednak, że chodzi o to, aby upewnić się, czy wybranka nie ma za sobą nieprzyzwoitej przeszłości. Na szczęście, wpis ten spotkał się oczywiście z ogromną falą krytyki i oburzenia ze strony kobiet — zaangażowano nawet feministki, co było do przewidzenia.
Wydaje mi się, że cała produkcja takiego algorytmu ma swoje drugie dno.
Wieje to trochę osobistą tragedią twórcy. Być może, sam został w ten sposób skrzywdzony przez swoją wybrankę i aplikacja jest zemstą i przestrogą dla innych panów. Chciałbym się mylić, ale powódki wydają się mocno osobiste. Co więcej, akcja ze strony feministek chyba bardzo przestraszyła naszego samozwańczego bohatera. Wygląda na to, że mężczyzna zaniepokoił się tymi opiniami, ponieważ teraz twierdzi, że oprogramowanie tak naprawdę powstało z myślą o kobietach, które chciałyby odszukać pornograficzny film ze swoim udziałem i domagać się jego zdjęcia z sieci. Tłumaczenie dalej jest słabe, bo sugeruje, że tylko panie nagrywają filmy porno. Jakby żaden facet nigdy nie skalał swojego oblicza przed taką kamerą — normalnie żart. Po drugiej stronie to grają kukiełki albo androidy. Myślę, że “Łysy z Brazzers” powinien się mocno obrazić za ten przytyk.
Sam twórca otworzył tak naprawdę puszkę Pandory.
Nie ważne są powódki, jakimi się kierował. Jeżeli taka sieć neuronowa zostanie udostępniona w sieci — może się to skończyć bardzo nieprzyjemnie. Każdy, bez względu na zawód, pochodzenie, rasę czy orientację ma prawo do prywatności. Gwarantuje nam to Konstytucja, która w niedługim czasie będzie się coraz mniej w tej kwestii sprawdzać. Równie dobrze, będziemy na czole mogli nosić tabliczkę z danymi osobowymi, numerami konta i biografią. Wydaje się to być przerażające. Nie jesteśmy przyzwyczajeni do takiego systemu. Możliwe, że przyszłe pokolenia, które się w nim wychowają, uznają go za normalny, a nawet potrzebny. Mnie się on jednak na tę chwilę nie widzi.