Opera od wielu lat jest jednym z najbardziej popularnych graczy na rynku przeglądarek internetowych. Jest to darmowa przeglądarka internetowa. Jest stworzona i rozwijana przez norweską firmę. Mało kto jednak wie, że spółka ta ma na swoim koncie projekty niezwiązane z browserami. Nie byłoby w tym nic złego (bo przecież nie jedno przedsiębiorstwo rozwija swoje skrzydła), gdyby nie fakt, że norweska korporacja poszła w złą stronę mocy. Powiedziałbym, że nawet bardzo złą.
Mamy już wiele firm, które w niedawnym czasie ostro narozrabiały i w ten sposób popsuły sobie opinie na rynku. Dobrym przykładem jest choćby Huawei. Powiedziałbym nawet, że chyba najlepszym. Do tej niechlubnej listy dołączyła teraz norweska firma od przeglądarek internetowych. Przez takie działania pozycja tej firmy poleci na łeb i szyję. Powiem szczerze, że cała sytuacja mocno mnie zdziwiła.
Opera to nie tylko przeglądarka internetowa, ale mało kto o tym wiedział.
Każdy, kto siedzi w rynku IT, kojarzy tę korporację ze świetną przeglądarką internetową, która króluje wśród tego typu aplikacji. Dzięki działaniom prezesa koncernu, Yahui Zhoua (przejął kontrolę nad koncernem Opera Software w 2018 roku, po wykupieniu go przez chińską grupę IPO, ma na swoim koncie m.in. oskarżenia o oszustwo, wyprowadził z firmy 40 mln dolarów) od dzisiaj, firma ta kojarzyć się będzie nie tylko z browserem WWW. Od tej pory firma nie będziemy jej kojarzyć z przeglądarką WWW, tylko z oszustwem. Wszystko dlatego, że norweska firma ma powiązania z aplikacjami do udzielania pożyczek na bardzo wysoki procent.
Świat został poinformowany o tym przez serwis Hindenburg Research, a informacje rozeszły się po internecie z prędkością światła.
Według dokumentu od połowy 2018 roku udział firmy w rynku przeglądarek skurczył się o przeszło 30%, co jest jedną z przyczyn problemów finansowych (w 2019 roku odnotowano 12 mln dolarów straty, wobec 32 milionów zysku rok wcześniej). Dla przedsiębiorstwa, to cios poniżej pasa. Firma kojarzyła się do tej pory z bardzo wysoko postawioną poprzeczką, jeżeli chodzi o kwestię bezpieczeństwa. Wraz z tą sytuacją, poprzeczka znacznie się obniżyła.
Opera jest fantastyczną przeglądarką, która bardzo może stracić przez zachłanność i głupotę co niektórych.
W sieci pojawiło się wiele reportaży, mówiących o tym, że firma ma na swoim koncie cztery aplikacje, których intencje są dość dyskusyjne. Wszystko zaczęło się od raportu opublikowanego przez Hindenburg Research. Wzmiankowane apki to: CashBean, OKash, OPay oraz Opesa. Działają one na rynkach indyjskim, kenijskim oraz nigeryjskim i dlatego nie są znane na naszym kontynencie. Najbardziej frapujące jest to, że każda z tych aplikacji narusza standardy i regulamin Google Play. Chodzi o zastosowane oprocentowanie. Według regulaminu sklepu największe z nich w skali roku wynosić może 33%. Stawki, jakie stosują wyżej wymienione aplikacje, są o wiele wyższe.
Rekord należy do aplikacji Opesa i sięga nawet 438 procent – Opera może się naprawdę wstydzić.
Co więcej, aplikacje chwaliły się, że ich pożyczki są bardzo rozsądne. Zapowiadano okres spłaty od 91 do 365 dni. W rezultacie wcale tak pięknie nie było. Okres spłaty wynosił nawet 15 dni!!! Google Play także tę kwestię reguluje — winno być sześćdziesiąt dni. Najgorsze okazywało się jednak przekroczenie terminu spłaty. Kiedy osoby pożyczające pieniądze ominęły termin spłaty, oprocentowanie potrafiło podskoczyć nawet do… uwaga, 876 procent! Jeżeli jest wam jeszcze mało, aby znienawidzić norweską firmę, to mam jeszcze kilka smaczków. Według raportu aplikacje pobierały dane z książki telefonicznej użytkownika w tle. Z pomocą tych danych wykonywały telefony i wysyłały wiadomości do osób z listy pokrzywdzonego.
Po takich informacjach śmiem wątpić w źródło dochodów Opery.
Może się okazać, że przychody firmy są związane nie z rynkiem przeglądarek, a oszustwem pożyczkowym. Co więcej, dodatkowo przedsiębiorstwo boryka się z kurczącymi się udziałami na rynku przeglądarek internetowych (akcje spadły z 9 na 7,15 dolara). Jeżeli oskarżenia okażą się prawdziwe, to korporacja będzie miała naprawdę ogromne problemy. Może wpaść w niezłe tarapaty.
Znakomita większość (42%) pieniędzy zarabianych przez Norwegów jest obecnie generowana przez aplikacje dające dostęp do tzw. chwilówek.
Kiedy koncern z Mountain View zda sobie sprawę z tego nadużycia, apki najprawdopodobniej znikną z platformy (jedna podobno już została usunięta). Nigdy nie darzyłem norweskiej przeglądarki zaufaniem, więc nie specjalnie ubolewam z powodu tej afery. Muszę jednak przyznać, że cała akcja rzuca cień na cały rynek IT. Może okazać się, że więcej firm ma poważne przewinienia do ukrycia. Swoją drogą, nie pogardziłbym jakimś audytem w sklepach mobilnych. Ciekawe, ile kwiatków by jeszcze wyszło.
AKTUALIZACJA: Opera uważa, że raport Hindenburg Research powstał, żeby obniżyć wartość akcji
W sprawie powyższej publikacji skontaktował się z nami przedstawiciel Opery. Opera podejrzewa, że Hindenburg Reserch opublikował raport w ramach próby stworzenia sytuacji, w której będzie można grać na krótką sprzedaż (na spadek ceny) akcji Opery.
Stanowisko Opery wobec ostatniej spekulacji
Grupa Opera jest świadoma istnienia raportu grającego na zniżkę cen akcji, opublikowanego 16 stycznia 2020. Firma uważa, że raport jest pełen błędów, bezpodstawnych stwierdzeń, mylących wniosków oraz interpretacji działalności biznesowej firmy jak i wydarzeń jej dotyczących.
Firma niedawno wystartowała i wyskalowała z sukcesem kilka nowych przedsięwzięć biznesowych jednocześnie dalej prezentując solidne wyniki finansowe. Firma zamierza dalej wykorzystywać swoją znaną markę i ogromne grono 360 milionów użytkowników w celach dalszego wzrostu. Firma pozostaje oddana utrzymaniu wysokiego standardu etycznego i stałej ewolucji naszych produktów, działań i ładu korporacyjnego.
Powyższy komunikat pojawił się również na stronie https://investor.opera.com/.