Rynek atakują „budżetowe” smartfony. I jakkolwiek większość osób słysząc taką frazę, przypomina sobie najnowsze modele Xiaomi, czy też Honora, albo przynajmniej Neffosa, to rzeczywistość wydaje się wyglądać zgoła inaczej. „Budżetowość” sięgnęła dna. W ofercie polskich sklepów możemy znaleźć smartfony nie za 400 złotych, nie za 300 złotych, nawet nie za 200 złotych, lecz najtańsze modele to koszt zaledwie 60 złotych. Czy to ma jakikolwiek sens? Czy warto w ogóle inwestować w telefon takiego typu? Jaką kwotę powinniśmy przeznaczyć na budżetowy telefon? Na te pytania postaramy się odpowiedzieć w tym artykule.
Po pierwsze – tak, to prawda, smartfon za 60 złotych jest realny
Oferty o których tu mowa, to nie domena aliexpressu, gearbesta, biedronki, czy też innego podmiotu, którego możemy podejrzewać o jakieś specyficzne zagrania, mające jedynie zwiększyć sprzedaż. Przykładowo, telefon Manta TEL4091s Smart Touch, którego można nabyć już za 60 złotych, znajduje się w ofercie renomowanego polskiego sklepu, jednego z największych w branży RTV i AGD. Nie jest to odosobniony przypadek. Telefonów poniżej 100 złotych jest wiele – myPhone Mini, Telefunken Foxtrot 2, Nokia Lumia 730 etc. a sprzedawane są przez duże sklepy z sektora handlu detalicznego. Ale na tym się nie kończy. Jakkolwiek smartfon poniżej 100 złotych, albo w tych okolicach może wzbudzać delikatne emocje i powodować pytanie „chyba coś tu jest nie tak”, to okazuje się, że modeli w przedziale 100 – 250 złotych jest od groma. A po ilości ocen na serwisach porównujących oferty, na zakup takiego smartfona decyduje się całkiem spora liczba klientów.
Podstawowe problemy – czyli największe grzechy tanich smartfonów
Po pierwsze problemem jest wydajność. I mowa tu nawet nie o obsłudze Fortnite w wersji mobile, albo przynajmniej Google Maps. Odpowiednie parametry są wymagane dla prawidłowego i płynnego funkcjonowania systemu operacyjnego Android. Jest to 512 MB pamięci RAM, przy czym, że zalecany jest przynajmniej 1 GB – co i tak nie pozwoli nam na w pełni komfortowe użytkowanie. Modele ze skrajnie niskiej półki cenowej tj. do 250 złotych posiadają zazwyczaj od 256 MB RAM do 1 GB RAM. Drugim grzechem jest aparat – jest to jeden z najważniejszych parametrów, którymi podczas wyboru smartfona kieruje się „szary Kowalski” i nie ma się co dziwić.
W telefonie do 250 złotych nie da się zamontować nawet „średniej” klasy kamery. W każdym przypadku jest żenująco źle. Zdjęcia nie tylko nie są nasycone kolorystycznie, przesycone szumami i rozmazane, problemem jest również niska rozdzielczość. Dalszych problemów nie ma sensu nawet wymieniać – tak niski budżet uniemożliwia zastosowanie dobrych ogniw bateryjnych, głośników, zaawansowanych technologi łączności. Producent często „obcina” koszty na pamięci wewnętrznej, czy też ekranie, albo trwałości i jakości wykonania.
Czy aby na pewno kupowanie takiego sprzętu nie ma sensu?
Są oczywiście modele, które posiadają całkiem dobre parametry, wysokie opinie i zachowują cenę 200 złotych, 250 złotych. Mowa tu przede wszystkim o popularnych budżetowych markach, takich jak HTC, ZTE i Kiano. Ale to nie znaczy, że te modele nie popełniają błędów z poprzedniego akapitu – nie, one po prostu popełniają ich mniej i nie jest to tak widoczne. Czy oznacza to, że nie należy ich kupować – nie, gdyż być może nie jest to dla nas żadną przeszkodą. Wiadomo – lepsze urządzenie, sprawniejszy smartfon to wyższy komfort życia, szczególnie, że mobilność na tym świecie to rzecz święta. Ale jeśli jesteśmy naprawdę niewymagającym użytkownikiem, który nawet nie ogląda filmów na platformach typu YouTube, czy też Nefliks, a z telefonu korzystamy tylko do komunikacji – to oczywiście możemy nabyć takie urządzenie. Ale znacznie lepiej sprawdził by się zwykły „oldschoolowy” telefon komórkowy. Bez zbędnych innowacji, energożernego ekranu i tragicznej wersji Androida dostosowanej do niskich parametrów.
Wiele osób opowiadając się za smartfonami poniżej 250 złotych, odnosi się do tego, że jest to sprzęt dla seniorów, albo dzieci. Niestety, wymaga to komentarza. Tak, w zakresie budżetu, jeśli nie jesteśmy w stanie sobie pozwolić na inne, droższe modele – powinniśmy przeglądać opinie, szukać okazji i nabyć taki telefon. Ale motywowanie tego faktem, że dziecko, czy też senior to nie jest wymagający użytkownik to nie jest dobra droga. W praktyce seniorowi zależy głównie na jak najniższej awaryjności i często podstawowym „oldschoolowym” funkcjom jak radio FM. Dziecko natomiast będzie „suszyć nam głowę” o coraz to nowszych i bardziej wymagających produkcjach gamingowych. Czy też o tym, że jego koledzy posiadają dużo bardziej zaawansowane urządzenie. To naszym zadaniem jako rodzica, jest wybrnięcie z tej sytuacji, ale dzieci to nie jest zdecydowanie „niewymagający” użytkownik.
Podsumowanie
Uwaga – to wszystko są uproszczenia. Prezentują one ogólny schemat, sytuację rynkową i nastroje użytkowników. Ludzie są chętni do kupowania sprzętu tego typu – i nic tego nie zmieni. Warto jednak mówić o potencjalnych konsekwencjach takiego działania. Być może czasem warto dołożyć kilkaset złotych i nabyć urządzenie, które posłuży nam przez wiele lat i nie będzie na starcie „przestarzałe”. Z drugiej strony są różne sytuacje finansowe, życiowe. W takim układzie warto czekać na atrakcyjne oferty, warto analizować wszystkie opinie, dokładnie czytać każdą specyfikację. Kupowanie takiego urządzenia wiąże się z ryzykiem. Jeśli jednak nie mamy innej opcji – chwytajmy się czegokolwiek. W końcu w tym momencie smartfon to narzędzie, bez którego większość osób nie jest w stanie funkcjonować. I mowa tu o sytuacji zawodowej, rozrywce, ale też relacjach społecznych przy pomocy socialmedia.