Nie od dziś wiadomo, że firma Nintendo nie specjalnie dbała o to, aby ich systemy antypirackie były wysokiej jakości. Jak głosi sieć, zabezpieczenia konsol Nintendo zawsze szybko polegały i zostawały złamane przez piratów. Wraz z pojawieniem się pierwszych wzmianek o ich nowym produkcie, czyli Nintendo Switch, miałem cień nadziei, że tym razem będzie inaczej. W końcu Nintendo Switch dorobiło się naprawdę dużej promocji.
Najśmieszniejsze jest to, że w trakcie promocji swojej konsoli Nintendo zapowiedziało, że Switch nie będzie posiadał przeglądarki internetowej. Wielu użytkowników jest zdania, że decyzja ta była podyktowana próbą zabezpieczenia przed piractwem. Sieciowe źródła nie raz informowały o tym, że dziury w oprogramowaniu Nintendo brały się właśnie stamtąd. Nie jest jednak do końca tak, jakby się wszyscy spodziewali. Okazało się, że przeglądarka internetowa znajduje się w oprogramowaniu Nintendo Switch, ale jest ukryta.
Nintendo Switch korzysta z ukrytej przeglądarki podczas łączenia się z sieciami Wi-Fi.
Publiczne sieci Wi-Fi często wymagają akceptacji regulaminów, więc Nintendo musiało w jakiś sposób umieścić przeglądarkę internetową w oprogramowaniu konsoli. Dla większości graczy, którzy mają na co dzień styczność ze Switchem potencjalnie oznacza to problemy. Okazało się, że właśnie ta funkcjonalność sprawiła, że już tydzień po premierze Nintendo Switch poległo i jego zabezpieczenia zostały złamane. Autorem tegoż zdarzenia był człowiek odpowiedzialny za dobranie się do PlayStation 4, czyli słynny qwertyoruiop. Jest jednak coś, co jest bardziej zastanawiające, niż samo włamanie na Switcha. Okazuje się, że cała operacja była dziecinnie prosta. Do złamania zabezpieczeń Nintendo Switch wykorzystane zostały gotowe już narzędzia, które wykorzystywały luki znane z systemu iOS. Nie znaczy to jednak wcale, że na tę chwilę da się nielegalnie pograć w Zeldę. Ot, co to, to nie! W przyszłości – może, ale nie na tę chwilę. Ciekawe jest, czy Nintendo poważnie podejdzie do problemu i postara się załatać dziury w swoim oprogramowaniu.
Jeżeli Nintendo już zaimplementowało tam jakąś przeglądarkę, to wypadało ją oczywiście sowicie zabezpieczyć.
Mimo że na tę chwilę luka nie jest groźna, w niepowołanych rękach może stanowić problem. Jednak wszystko zależy od pomysłowości hackerów. W sieci już można przeczytać sporo kąśliwych komentarzy, że nawet jeżeli można byłoby już piracić gry na Switcha, to nie bardzo jest co. Z przykrością muszę przyznać, że jest w tym trochę prawdy, chociaż zapewne fani Nintendo nie poprą tego toku rozumowania.
Źródło: Wololo