Kiedy oglądałam Pokemony, jako młodziak, pamiętam sceny, kiedy to Broke podrywał wszystkie osobniki płci pięknej, jakie trafiły się na jego drodze. Co jedna siostra Joy, to była ładniejsza.

Nic dziwnego, że szaleństwo Pokemon, które opanowało już cały świat, stało się inspiracją dla programistów, twórców i biznesmenów. Od jakiegoś czasu oglądam na YouTube teledyski i słucham piosenek o tej grze, mimo że większość pozostawia wiele do życzenia. Niektórzy jednak zainspirowali się mocno zachowaniem Broke‘a z serii animowanej i wykorzystali grę Pokemon do randkowania. Tak powstało Pokadates.

Jakiś czas temu kolega z pracy opowiedział mi historyjkę o tym, jak zatrzymał się na światłach, bo akurat walczył w jakimś Gymie i razem z nim zatrzymała się urocza dziewczyna.

Światło już dawno było zielone, a oni oboje stali, bo próbowali przejąc Gym. Nie byłoby w tym nic dziwnego (chyba), bo mamy czasy Pokemon i od dwóch tygodni to raczej normalny widok, gdyby nie jego tekst na zakończenie opowieści: “A mogłem do niej zagadać!“. Twórcy aplikacji Pokadates chyba przeczytali jego myśli. Pokedates to usług randkowa adresowana do osób grających w Pokemony, czyli dla takich asów, jak mój kolega. Pozwala ona znaleźć swoją drugą połówkę oraz kompana do wspólnego trenowania stworków. Aby skorzystać z serwisu, trzeba wypełnić formularz i odpowiedzieć na kilka pytań. Wskazujemy też na tym etapie Gym lub PokeStop, w którym chcielibyśmy się umówić na randkę.

Za projektem stoi firma Project Fixupi można powiedzieć, że PokeDates jest usługą stricte matrymonialną.

Jest w niej różnica, w porównaniu choćby do Tindera. Po drugiej stronie pracują prawdziwi ludzi i analizują nasze odpowiedzi. To nie jest zwykły algorytm. Założenie profilu nic nie kosztuje, ale randka kosztuje już 20$. Jeżeli ktoś posiada kod pokedates2016, to pierwsza randka jest darmowa. Targetem są jednak tylko Amerykanie. Strona najprawdopodobniej nie ruszy nawet w naszym kraju, no bo i po co. Osobiście, nie wiem, co myśleć o tym projekcie. Jest głupi, zgodzę się, ale znam biedaków i nerdów, którzy żyją w świecie Diablo, TooMoona, albo innej gry, nie mają przyjaciół, ani drugiej połowy.

W świecie graczy Pokemon też tacy są. Dzięki takiej aplikacji mogliby znaleźć kogoś, kto nie miałby ubawu w ich zainteresować, które nie są ani złe, ani dobre. Są personalne!

Bernard to redaktor naczelny SpeedTest.pl. Jest analitykiem i pasjonatem gier. Studiował na Politechnice Wrocławskiej informatykę i zarządzanie. Lubi szybkie samochody, podróże do egzotycznych krajów oraz dobre książki z kategorii fantastyka.