Wiele osób myśli, że moda na Pokemon Go już dawno przeminęła. Jednak nic bardziej mylnego. Świadczy o tym ostatnie Community Day, które wyciągnęło na ulice zarówno tych zapalonych, jak i okazjonalnych trenerów Pokemonów. Najlepszym tego dowodem był wrocławski Rynek, gdzie całe rodziny chodziły i łapały Eevee.
Niantic Labs wręcz mistrzowsko podchodzi do organizowania eventów, które sprawiają, że za smartfony chwytają miliony graczy na całym świecie. Mechanika gry Pokemon Go może wydawać się prosta i nudząca. Bo w końcu ile można cały czas chodzić po mieście i łapać te same Pokemony? Większość graczy po pewnym czasie się znudzi. Jednak wiele osób (w tym również ja) wróciło do łapania wirtualnych stworków po tym, jak Nintendo wypuściło pierwszy zwiastun Pokemon Let’s Go Pikachu/Eevee, która pojawi się na Switchu. Korzystając z tej okazji, Niantic zaplanowało wyjątkowy event, którego bohaterem jest właśnie Eevee oraz jego ewolucje. W odróżnieniu od poprzednich wydarzeń tego typu, tym razem gracze mieli do dyspozycji dwa trzygodzinne okna, które zostały rozłożone na sobotę i niedzielę. To właśnie w tym czasie zwiększony został resp Eevee, które występowało również w wersji shiny. Jaki był tego efekt?
Polskie miasta zostały nawiedzone przez graczy Pokemon Go
Nie wiem jak to wyglądało w Warszawie, Krakowie, Poznaniu, czy też innych większych polskich miastach. Jednak Rynek we Wrocławiu przeżył prawdziwe oblężenie graczy Pokemon Go. W sobotę oraz niedzielę w godzinach od 11 do 14 można było tam co krok spotkać grupki ludzi uzbrojonych w smartfony i powerbanki. Standardowym widokiem były również osoby z dwoma urządzeniami, które grały na 2 konta. Dopisała również pogoda. Było ciepło, a w grze występowało częściowe zachmurzenie, co spotęgowało atrakcyjność eventu (Eevee w takich warunkach dostaje pogodowego boosta, który zwiększa IV łapanych stworków). Kiedy chodziłem po wrocławskim Rynku, widziałem nie tylko grupy przyjaciół, ale również całe rodziny. Standardowym widokiem były ekipy syn + ojciec (obaj z smartfonami). Często zdarzało się również, że Pokemony łapał tylko jeden członek rodziny, a reszta z nim spacerowała. Oczywiście trasę wyznaczały kolejne PokeStop’y a postoje dyktowały napotkane “gniazda” Eevee. Spotkałem również kilka rodzin, w których każdy był uzbrojony w smartfona i łapał napotkane Pokemony. Muszę przyznać, że obserwacja tego fenomenalnego zjawiska społecznego była dość ciekawym doświadczeniem. Aż trudno uwierzyć, że z pozoru prosta gra mobilna może mieć aż taki wpływ na ludzi.