Pokemony od kilku lat są na rynku tytułem wręcz kultowym. Wszystko za sprawą wielkiego sukcesu Pokemon Go na urządzenia mobilne, a później pojawienia się nowej konsoli Nintendo, czyli Switcha. Co prawda, na sequel Pokemon Sun & Moon przyszło nam czekać wiele lat, a wraz z pojawieniem się Switcha dostaliśmy tylko remake Pokemon Yellow w postaci Pokemon Let’Go, ale czy umniejsza to temu tytułowi? Wszystko zależy od tego, jak do gier Pokemon podchodzimy, o czym będę chciał w swojej recenzji wspomnieć. Co prawda, liczę się z tym, że koledzy i koleżanki po fachu wyleją na nowe Pokemony kubeł pomyj i zapewne będą mieli rację. Ja postaram się spojrzeć na nie z trochę innej perspektywy.
Przyznam się szczerze, że jestem w tej kwestii mało obiektywny. Mam do serii Pokemon ogromny sentyment, ale starałem się spojrzeć na nią z lekko surowym oddźwiękiem. Są elementy, które mnie strasznie drażnią, ale nie można powiedzieć, że gra jest absolutnie o kant tylnej części ciała rozbić. W sieci znalazło się już przed premierą wiele recenzji, świadczących o tym, że Pokemon Sword & Shield to produkcja, której nie warto kijem dotknąć. Niestety albo “stety” – nie mogą się z tym zgodzić. Co prawda, nie jestem jeszcze nawet w połowie do Endgame, ponieważ mam dopiero trzy odznaki, ale już mogę powiedzieć, że tak szybko joy’conów nie odstawię. Zacznijmy może jednak od początku.
To, co pierwsze zrobiło na mnie wielkie wrażenie, to Wild Area.
Mogą ludzie pisać, co chcą na jej temat, ale pomysł i wykonanie naprawdę przypadło mi do gustu. Czułem się, jakbym chodził sobie w “World of Warcraft” z grafiką typu cartoon. Jeżeli skonfigurujecie sobie połączenie do sieci w Ustawieniach Gry, to na mapie pojawią wam się ludki z różnych zakątków świata. Jest to swojego rodzaju namiastka otwartego świata, w którym znajdziemy naprawdę ogromną ilość gadżetów. Możemy na niej się szybko wzbogacić. Prezenty odświeżają się po naszym wyjściu. Możemy znaleźć na niej: Stardusty, Kamienie Ewolucyjne, Ataki, Pokeballe i wiele winnych. Co więcej, możemy też złapać naprawdę wiele gatunków Pokemon i doładować się energią przy specjalnych kamieniach (punktach). Zdobywamy dzięki temu moc w watach, które możesz wymieniać na przedmioty u handlarzy.
Sklepy i punkty usługowe to istna bajka.
Mam wrażenie, że twórcy przenieśli nas w mechanizm rodem z “Pokemon XY“. Wielorakość ubrań, mnogość dodatków oraz możliwość dostosowania karnacji, fryzury i makijażu. Poza standardowymi uczesaniami, mamy także do wyboru nieco bardziej dojechane propozycje. Koszty takich bajerów zależą od tego, co chcemy kupić i jaki dany gadżet będzie miał prestiże. Są także stragany z ziołami i owocami. Tak, jak w innych wersjach, są PokeCenter oraz sklepy z Pokeballami, Potionami, TMkami etc. Przeważnie po jednym na miasto. Punkt taki możemy także znaleźć w środku Gymów. Dodatkowym i ciekawym atutem jest pojawienie się kawiarni i restauracji. Po jednej z wygranych jemy kolację w towarzystwie liderów w restauracji Seafood na mieście. Nikt nie zapytał chyba jeszcze, czy owoce morza, które tak wcinamy to któreś z wodnych Pokemonów. Postaram się nie wnikać w ten lekko kanibalski temat.
Numerem jeden tej serii są zdecydowanie walki Dynamax.
Oglądałęm filmy dotyczaće tego mechanizmu, które pojawiły się w sieci jeszcze przed premierą. Powiem szczerze, że nie ten mechanizm nie podobał mi się. Pokusiłem się nawet o stwierdzenie, że to przerost formy nad treścią. Trzeba jednak przyznać, że Dynamax zapiera dech w piersiach. Walki te są niesamowicie pokazowe i ciekawe. Naszemu Pokemonowi wrastają statystyki, przybiera on na rozmiarze. Powiedziałbym, że wygląda, jak taki giga duch naszego małego Pokemona. Uroku dodaje świetna grafika. Trzeba przyznać, że projektanci Dynamax mocno się postarali. Muszę także z czystym sercem przyznać, że potyczki n a Stadionach to czysta perfekcja. Wymiana tego modelu na walkę na Arenie to naprawdę świetne posunięcie. Co prawda, kolega zauważył, że zwoływanie całego stadionu do walki mistrza typu z jakimś gryzipiórkiem jest co najmniej komiczne, ale to świat Pokemon — tam nic nie jest normalne. Nawet we wszystkich Anime zauważamy, że ludzie w świecie Pokemon żyją walkami. Zatem nic dziwnego, że w regionie Galar mogą ludzie zbiegać się na stadion przy potyczkach z amatorami. Ciekawym motywem jest też ubieranie wyzywającego w specjalny strój na Arenę. Nadaje to starciu profesjonalnego wydźwięku.
Piękna grafika w kopalniach skradła moje serce.
Za każdym, kiedy w którejś z poprzednich serii miałem wchodzić do kopalni, byłem zielony i biały na przemian. Poziomy były zagmatwane i zawiłe, w większości ciemne i mocno nieczytelne. W “Pokemon Sword & Shield” wygląda to zupełnie inaczej. Jestem pod niemałych wrażeniem. Zakłady górnicze ozdobione są kolorowymi kryształami. Co najciekawsze, lokacje wcale nie są zagmatwane. Nawet początkujący gracz sobie poradzi, bez Escape Ropa. Chociaż zastanawiam się, czy komukolwiek chcę się z tych poziomów wychodzić.
Campusy Pokemon i gotowanie Curry!!!
Od czasu kiedy czytałem o tej funkcjonalności przed premierą, byłem nią bardzo zaabsorbowany. Wszystko dlatego, że uwielbiam gotować i jeść. W grze mechanizm ten został zrobiony co prawda w sposób bardzo uproszczony, ale ciekawy. Do dań dodać możemy zbierane przez siebie jagody (potrząsany drzewem, aby je zebrać, albo kupujemy na straganach) i odpowiednio mieszamy. Za smaczne dania dostajemy kolejne odznaki. Sam campus także jest dopracowany. Mamy kilka zabawek, możemy pogadać z naszymi Pokemonami. Dzięki temu, po opuszczeniu campusu podnosi się ich XP.
Wiele minimalnych niedopracowań graficznych, które gryzą po oczach.
Nie zauważyłem tego zbyt wiele, ale w natłoku takich fajnych bajerów, te elementy psują pozytywne odczucia. Pierwsze, co bardzo mi się nie podobało i wręcz zapiekło moje oczy, to mapy. Są wręcz nieczytelne, ciężko ogarnąć gdzie stoimy, dokąd mamy iść i co już zwiedziliśmy. Nie pasują mi tam też takie pastelowe kolory. Sprawiają one, że mapa jest średnio wyraźna. Kolejnym niedociągnięciem jest Tryb Latania. Sam mechanizm jest w porządku, taki jak wcześniej. Jednakże komuś brakowało już czasu na stworzenie jakiejś ładnej grafiki do tego, a nie kanciastego ptaka, wyglądającego jak reklama pikselozy. Byłem bardzo zniesmaczony, kiedy go zobaczyłem. Następna graficzna wpadka, to woda. W czasach, kiedy na fizykę wody poświęca się tyle czasu, to twór pojawiający się w “Sword & Shield” to dobry żart. Biła po oczach także graficzna wersja Weezeinga z Kanto. Jego postać wyglądała, jakby ktoś klepał ją w Paincie na Windowsie 95. W przypadku, kiedy postawimy tę postać naprzeciw choćby walkom Dynamax, to mamy wrażenie, że Nintendo chyba zabrakło ludzi od grafiki.
Nie wiem czy brak wszystkich, istniejących Pokemon zapisać jako wadę.
Jest ich tak wiele, że będziecie się zastanawiać, jak często kupować Pokeballe, aby wszystkie łapać. Obstawiam także, że Nintendo specjalnie nie wypuściło całego Pokadexa. Zapewne kolejne Pokemony będą dostarczane z kolejnymi aktualizacjami. Tak utrzymuje się graczy przy sobie na długi czas. Mechanizm ten świetnie sprawdza się w Pokemon Go. Podobne odczucia mam do kamery. Byłem bardzo przyzwyczajony do widzenia z góry, ale muszę przyznać, że kamerka rodem z Tomb Raider, czy też Dragon Ball, absolutnie mi nie przeszkadza. Nawet lepiej widać gadżety leżące na ziemi. To, co mnie bardzo smuci, to brak funkcji Take Out Pokeball, którą bardzo lubiłem w “Let’s Go“. Chodzi o to, że nie możemy wyjąć Pokemona, aby łaził koło nas i doglądał zbierania gadżetów. Jestem też niezadowolony z pojawienia się szybko Legendy. Pierwszy raz widzimy ją na początku gry, kiedy tylko wyjdziemy do Lasu poza naszą rodziną osadę. Wyzywa nas na pojedynek, kopie nam zadek i znika. Psuje to moim zdaniem całą zabawę. Myślałem, że dopiero później dowiem się, jak wygląda w grze.
Jeżeli miałbym patrzeć sumarycznie, to jeżeli jeszcze nie kupiliście Pokemon Sword & Shield, to musicie to zrobić.
Gra jest naprawdę dopracowana i przyciąga przed konsole na długie godziny. Wczoraj (w sumie też już dzisiaj) cisnąłem do 4 nad ranem i nie mogłem się oderwać. Cała gama nowości sprawiała, że co chwilę chciałem jeszcze przedłużać. Bardzo podoba mi się też nowa generacja Pokemon. Jest dopracowana pod kątem graficznym i przemyślana strategicznie. Wiele Pokemon możemy złapać, wędrując od Stadionu do Stadionu, sporo zobaczymy też u konkurencji. Chciałbym też, abyście zwrócili uwagę na jeden nowy mechanizm. Jeżeli walczyliście już z jakimś Pokemonem, to w trakcie następnej walki zobaczycie przy swoich atakach ich skuteczność. Bardzo pomocna funkcja. Zapewne o wielu elementach jeszcze wam nie napisałem, ale obiecuje, że nie jest to ostatni artykuł o “Pokemon Sword & Shield“. Spodziewajcie się następnych recenzji, poradników, czy też opisu Pokadexa z regionu Galar.