Nie jest dobrze. Cały czas rosnące zapotrzebowanie na usługi mobilne może przerosnąć działających obecnie sieci komórkowych. Polscy operatorzy mogą mieć poważny problem z obsługą ruchu generowane przez mieszkańców dużych miast. Ministerstwo Cyfryzacji już konsultuje możliwe rozwiązania tego problemu. Jeżeli nic się nie zmieni, to w 2020 roku w niektórych polskich miastach może po prostu zabraknąć Internetu mobilnego.
Marek Zagórski – minister cyfryzacji – w udzielonym wywiadzie potwierdził, że grozi nam “blackout komórkowy”. Co to oznacza? Polacy coraz więcej korzystają z urządzeń mobilnych. Również dość regularnie wymieniamy swoje smartfony a nowsze, które jeszcze szybciej przesyłają dane. Oznacza to, że stacje bazowe muszą obsłużyć coraz to większy ruch. Największy problem występuje na gęsto zaludnionych obszarach, czyli w dużych miastach. To właśnie tam operatorzy w pierwszej kolejności instalują najnowocześniejsze stacje bazowe z obsługą agregacji pasm częstotliwości. Jednak to nie wystarcza. Kolejnym pośrednim rozwiązaniem tego problemu jest instalacja nowych nadajników, których zadaniem jest zagęszczenie infrastruktury operatora. Dzięki temu generowany ruch jest rozkładany na większą liczbę stacji bazowych. Jednak tutaj pojawiają się problemy natury prawnej (przepisy ograniczające dopuszczalny poziom promieniowania elektromagnetycznego) oraz społecznej (obawy dotyczące wpływu stacji bazowych na nasze zdrowie).
Czy 5G uchroni nas przed internetowym blackout’em?
Ministerstwo cyfryzacji konsultuje aktualnie na poziomie technicznym kilka rozwiązań. Marek Zagórski nie zdradził na ten temat zbyt wielu szczegółów, ale można domyślić się, że najlepszym sposobem na uniknięcie blackoutu jest zwiększenie efektywności transmisji danych oraz dołożenie nowych pasm częstotliwości. Pozwala na to technologia 5G, Jednak jej wdrożenie nie jest prostym zagadnieniem. Dość dużym problemem są obowiązujące w Polsce restrykcyjne przepisy dotyczące dopuszczalnych poziomów promieniowania urządzeń telekomunikacyjnych. Natomiast lokalna społeczność (ta, która ma mieszkać w okolicy nowej stacji bazowej) ma często obawy związane z przestrzeganiem tych przepisów. Jedne z nich dotyczą niekontrolowanej zmiany mocy nadajników. Dlatego Ministerstwo Cyfryzacji chce również edukować społeczeństwo w zakresie potencjalnej szkodliwości stacji bazowych oraz stosowanych metod kontroli.
Niektórzy operatorzy już poczynili pierwsze kroki ku rozładowaniu rosnącego ruchu w Warszawie. Dobrym przykładem jest tutaj Play, który zainwestował w pasmo 3700 MHz. Fioletowy operator posiada aktualnie 2 zezwolenia na korzystanie z tego pasma. Jedno z nich dotyczy bloku o szerokości 28 MHz i obowiązuje na terenie całego kraju. Natomiast drugie dotyczy kolejnych bloków 2 x 14 MHz, które mogą być używane tylko w regionie mazowieckim. Innym sposobem na rozładowanie rosnącego ruchu jest skorzystanie z technologii typu LAA (Licensed Assisted Access) oraz MulteFire. Pozwalają one na budowę stacji bazowych LTE małej mocy, które korzystają z nielicencjonowanego pasma 5 GHz Wi-Fi. Stacje LAA są aktualnie wdrażane przez amerykański oddział T-Mobile. Jak na razie magentowy operator jest z niego zadowolony. Kto wie, być może polskie telekomy również skuszą się na takie rozwiązanie.
Źródło: Newseria