Możliwe, że dzisiejszy artykuł będzie mało techniczny, a ja się już starzeje, ale nie mogę pozwolić sobie na nie zabranie głosu w tak ważnej kwestii, a jednocześnie tak mocno bagatelizowanej ostatnimi czasy. No bo przecież najlepiej posadzić malucha prze komputerem, dać full complex sieć i kazać mu zająć się sobą, a dzięki temu nowocześni rodzice mogą poświecić się swojej pasji, pracy lub innym wymysłom. Słabo mi się robi na taki scenariusz.
Bardzo dobrze pamiętam czasy swoich pierwszych komputerowych kroków. Może właśnie dlatego podejście współczesnych rodziców doprowadza mnie tak do furii. Było to trochę lat temu, kiedy internet mieli nieliczni uprzywilejowani, a największym zagrożeniem dla dziecka było słuchanie wulgarnych piosenek z ActionMag, lub trafienie na filmiki 18+ na CD od kolegów. Nie było tego dużo. Wirusy przenosiło się na dyskietkach, co najwyżej mogły wywalić Ci system z dysku, a oglądało się i słuchało tego, co akurat mieli koledzy. Mimo tak niskiego poziomu zagrożeń moja mama wiecznie pilnowała godzin spędzonych prze komputerem. Był on nagrodą, za naukę, sprzątnięty pokój, a nie codziennym obowiązkiem wykrzyczanym i wytupanym przed rodzicami. I uprzedzę tu może grupę feministek pracujących zawodowo, które zaraz powiedzą, że przez pracę nie mają czasu zająć się swoimi pociechami: moja mama pracowała na pełen etat, opiekowała się chorymi rodzicami i kuzynką z dzieckiem. Mimo to, niby mi i mojemu bratu nie brakowało opieki. Nie posiadała też wiedzy komputerowej, ale załatwiła sprawę tak, że komputer o strony Bios zabezpieczony był hasłem, które uruchamiało się w trakcie ładowania systemu. Ani ja, ani brat hasła nie znaliśmy. Tylko ona, albo tato mogli nam uruchomić komputer na określoną ilość czasu. Nie do pomyślenia był też komputer we własnym pokoju. Nasz stał w pokoju gościnnym, gdzie każdy miał do niego dostęp w określonych godzinach.
Jestem w stanie się zgodzić, że rozrost systemów i sieci sprawił, że teraz bardzo ciężko jest monitorować aktywność własnego dziecka w sieci, ale bez przesady. Myślę, że jeżeli nie rodzice, to wynajęty informatyk będzie w stanie sprawdzić, co robi nasze dziecko w sieci i odpowiednio zabezpieczyć komputer, aby zminimalizować zagrożenie. Większość rodziców jednak ma sprawę głęboko i po prostu uważa, że problem nie istnieje.
Małoletni na Facebook
Jest to tak powszechne, że aż ciężko o tym nie napisać. O “seksownych małotach” lub “gorących gimnazjalistkach” pisała już cała Polska. Problem znany jest nie od dziś, ale absolutnie nie został usunięty. Możemy w tej kwestii także nie liczyć na administrację Facebook. W przypadku zgłoszenia takiej strony, lub niestosownych zdjęć, oni nie widzą w tym żadnego nadużycia. Same zagrożenia ze strony seksualnej, a nawet pedofilii w sieci to nic przy “hejterach“. Jest to grupa społeczna obrażająca innych, tak o, dla zasady. Niestety, prawda jest taka, że małoletni trafiający na zjawisko “hejtingu” nie są na nie zbyt odporoni psychicznie. Obrażani, szkalowanie, przez obcych, czy znajomych nie są w stanie poradzić sobie z problemem. W większości wypadków takiego nękania dochodzi nawet do samobójstw małoletnich.
Niestosowne treści
Problem znany od zarania dziejów. Były gazetki, plakaty, filmy na VHS, filmiki z CD/DVD, teraz mamy sieć. Co się zmieniło? Sieci nie można kontrolować. Materiały, które umieszczane są w niej mogą być różnego typu, różnego poziomu wulgarności i okrucieństwa, a oglądnięcie takich treści czasami, na dorosłych wywołuje nieodwracalne zmiany w psychice, a co dopiero na dziecku. Badania pokazują, ze coraz więcej dzieci uzależnionych jest od pornografii, w tym nawet dziewczynek.
Ogromne rachunki
Problem może dotyczyć rodziców, którzy kupują dziecku telefon na abonament i dają dostęp do internetu. Kiedyś takim problemem było dzwonienie na numery 0 700 i słynne dialery. Teraz są to wirusy na Androida, aplikacje szyfrujące dane i programy pomnażające nasz rachunek za telefon. Jak wiadomo dzieci nie patrzą, co instalują, ani co ściągają. Trudno im się dziwić. Dorośli tego też nie robią. Bo standardowej procedurze “Next, next, next” może się okazać, że nasze konto uszczupli się o parę tysięcy, bo przyjdzie nam zapłacić gigantyczny rachunek za telefon dziecka.
Dzieci, a wirusy
hackerzy całkiem nieźle radzą sobie z rozsyłaniem złośliwych linków poprzez wiadomości SMS, komunikatory typu WhatsApp czy za pośrednictwem kanałów społecznościowych. Dzieci nie widzą problemu w kliknięciu czegoś, co dostaną, dlatego są łatwym celem. A taka aplikacja może zaszkodzić: namierzyć miejsce zamieszkania dziecka, wykraść dane z komputera, zaszyfrować dysk. Jeżeli dziecko bawi się na komputerze, na którym my pracujemy, możemy stracić cenne dla nas dane.
Sposoby na obronę naszego dziecka
Prawda jest taka, że czy chcemy czy nie musimy więcej czasu poświęcać naszym pociechom i sprawdzać, czym zajmują się w sieci. Kiedy słyszę nowoczesną mamuśkę i jej lapidarne: “ale ja swojemu dziecku ufam, ono nic złego nie zrobi“, to mi się na wejście scyzoryk otwiera. Możecie swoim dzieciom ufam na sto, albo nawet milion procent, ale nie powinniście mieć ani grama zaufania do tego, co dzieje się w sieci. Proponujemy zatem krótką listę tego, co można zrobić, aby nasza pociecha mogła spokojnie korzystać w sieci:
- można ufać dziecku, ale polecamy sprawdzanie historii przeglądanych stron raz na jakiś czas, dzieci są niesamowicie ciekawe i mimo, że mówią, że pewne tematy ich nie interesują w rzeczywistości może być inaczej;
- komputer powinien być zabezpieczony hasłem i dostępny w miejscu, gdzie przebywa dużo osób, nie powinno się zostawiać dziecka sam na sam z komputerem lub pozwalać mu z niego korzystać poza naszym wzrokiem;
- jeżeli nie ma nas w domu oglądamy internet, albo ustawiamy hasło na router – jeżeli mamy WiFi, przeglądanie sieci powinno podlegać kontroli dorosłych;
- powinniśmy postarać się zainstalować dziecku w telefonie aplikację, która usunie informację o lokalizacji, blokuje urządzenie, także w przypadku usunięcia karty SIM, oraz podniesie alarm, gdy telefon zostanie zainfekowany;
- filtrujemy przeglądane przez dziecko strony, przyda się też aplikacja do blokowania niepożądanych stron i słów w wyszukiwarce;
- powinniśmy zainstalować także filtr fraz na telefonie, aby nasze nie dziecko nie mogło odbierać niepożądanych wiadomości SMS i telefonów;
- absolutnie wyłączany internet w telefonie, do czasu liceum nie jest potrzebny, a może tylko zaszkodzić;
- powinniśmy uważać na kanały społecznościowe z jakich nasze dziecko korzysta, a przynajmniej do czasu gimnazjum/liceum nie pozwalać na zakładanie tam kont, ciekawym pomysłem jest też umowa, że dziecko zakłada konto na portalu, ale my posiadamy do niego hasło i możemy sprawdzić, co się dzieje;
- niezbędna jest wszędzie instalacja antivirusów i firewalli, aby monitorowały komputer, tudzież urządzenia mobilne w poszukiwaniu zagrożeń;
- absolutny zakaz spotykania się z osobami poznanymi w sieci, zawsze pytamy dziecko gdzie i z kim wychodzi i niestety musimy sprawdzić, czy nas nie okłamuje, przeglądając historię;
Przede wszystkim to musimy pamiętać jedną zasadę – sieć nie jest anonimowa i niestety jeżeli nasze dziecko oczekuje od nas poszanowania swojej prywatności, to musi je także samo szanować. Skoro garnie się do portali społecznościowym i ogłaszania światu każdego swojego kroku musi zgodzić się na to, że my także o tym chcemy wiedzieć. Zasady są proste. Smutne może być to szczególnie dla dziecka, po możemy zostać posądzeni o brak zaufania, ale my wolelibyśmy to, niż nasze dziecko w szponach hejterów lub pedofilii. Powrót do szkoły to dziecka wystarczająco duże przeżycie. Musi zmagać się z przeciwnościami w świeci realnym, a jak wiadomo rówieśnicy bywają bardzo brutalni. To wystarczająco dużo, jak na taką małą główkę i myślę, że nasz maluch nie potrzebuje więcej negatywnych doświadczeń. Powinniśmy o tym stale pamiętać!