Generowanie popytu na coraz większe przepustowości to nie fanaberia, tylko niestety wymóg cywilizacyjny. Ruch internetowy róśnie w tak niesamowitym tempie, a nawet dużo szybszym niż opisywało Prawo Moore’a. Większość indywidualnych klientów, którzy korzystają sami w stopniu podstawowy z sieci nie zdaje sobie nawet sprawy, jaki ruch może generować sieciowa, czteroosobowa rodzina. Pisaliśmy o tym swojego czasu w ramach dyskusji o maksymalnych przepustowościach. Wygląda to generalnie tak, że jednostce wystarczy te 20 Mbit/s to oglądania Facebooka czy YouTube, ale jak dodamy do tego inne usługi, jak wideo na żadanie, gry online czy pracę zdalną i pomnożymy przez ilość osób w domu to robi się wesoło.
Czy chcemy, czy nie szybkość internetu rośnie wręcz niezauważenie. Jeszcze niedawno wszyscy jarali się Neostradą 20 Mbit/s, a teraz dochodzimy do prędkości 1 Gbit/s (tu ukłon w stronę wrocławskiej Moico). Co zapewnia nam takie prędkości, bo przecież LTE to maksymalnie 300 Mbit/s i to w Korei?
Rozchodzi się tutaj o technologię światłowodową. Jak wiadomo, prędkość światła robi swoje. Nie na darmo naukowcy na świecie rozkładają łapki nie mogąc osiągnąć prędkości nawet do tej zbliżonej.
Dlaczego jest o tak dobry i czy naprawdę nie ma sobie równych. Jeżeli chodzi o przepustowości i na możliwości w tym momencie, w którym stoi nauka, aby znaleźć lepszy materiał. To samo tyczy się jego zasięgu. Co mu pomaga? A mianowicie to, że jest on mało podatny na zniekształcenia sygnału wywoływane czynnikami zewnętrznymi. To naprawdę bardzo duży plus. To właśnie zakłócenia są głównym powodem słabej jakości WiFi czy LTE, jakby nie patrzeć. Co najciekawsze i pewnie nawet nie wiecie, że aby zastąpić jedną linię światłowodową należałoby zastosować tysiące, ale to duże tysiące łącz elektrycznych. Dodatkowo, światłowody są odporne na zjawisko przesłuchu. Co nam to daje? Można przewody układać równolegle do siebie, jeżeli istnieje takowa potrzeba.
Kiedy jeszcze przydaje się światłowód? Jest bardzo przydatny w przypadku tzw. “ostatniego kilometra”. Co to w ogóle jest, bo zapewne większość z Was pierwszy raz spotyka się z takim określeniem? Jest to żargonowe określenie wymyślone przez firmy TEL, które opisuje ten element łącza, który prowadzi już bezpośrednio do odbiorcy końcowego. I prawda jest taka, że w tym przypadku coraz więcej firm wykorzystuje właśnie światłowody. Mimo, że wiecznie narzekamy na to, że masz kraj jest technicznie daleko za plemieniami Bantu karmiącymi mamuty, to okazuje się, że przypadku tej technologii wszyscy czterej wiodący operatorzy komórkowi w Polsce i wiodący dostawcy Internetu oferują dokładnie te same technologie, co za granicą. W przypadku FTTH to zabawę na krajową skalę zaczęło Orange, ale o tym już pisaliśmy.
Możemy być sobie minimalistami, ale prawda jest taka, że Polacy są mocno postępowym społeczeństwem i wymagania na szybkość rosną u nas tak, jak za granicami kraju. Chcemy strumieniować filmy, wrzucać pliki na Dropboxa, pracować z domu i nakurzać turnieje MMORPG Online (i to wszystko jednocześnie, tak, niestety, niektórzy mają rodziny i dzieci, nie są no-life’ami z psem lub kotem, który nie potrzebuje WiFi – do czasu), a do tego niestety potrzebne jest te kilka set mega bitów na sekundę.