Wszechobecny dostęp do sieci za pomocą Internetu mobilnego sprawił, że z wielkim niezadowoleniem reagujemy na wszelkiego typu przerwy w działaniu usługi. Dotyczy to zarówno typowych awarii, jak i trafienie podczas podróży na tzw. białą plamę, czyli miejsce bez zasięgu telefonii komórkowej. Ostatnio pojawiły się obawy, że takim miejscem będzie nowy i jednocześnie najdłuższy tunel pod Ursynowem. GDDKiA uważa, że nie ma czym się martwić. Operatorzy są innego zdania.
Kilka tygodni temu nagłośniona została sprawa problemów z zapewnieniem zasięgu w nowym tunelu pod Ursynowem. Na stronach (a dokładniej blogach) dwóch operatorów (Orange i Play) pojawiły się wpisy, które zwróciły uwagę na brak współpracy w tej kwestii ze strony Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Z kolei sama GDDKiA dzień wcześniej oświadczyła, że zasięg telefonii komórkowej w tunelu nie jest potrzebny. Dlaczego? Odpowiednią łączność ze służbami ratunkowymi ma zapewnić Centrum Zarządzania Tunelem. W przypadku wystąpienia nieszczęśliwego wypadku pomoc będzie można wezwać za pomocą telefonu alarmowego, który znajduje się w każdej z rozmieszczonych co 125 metrów nisze. Dodatkowo nad bezpieczeństwem podróżnych czuwać ma rozbudowany monitoring, który współdziała z zaawansowanymi systemami bezpieczeństwa. W ich skład wchodzą chociażby liniowe czujniki pożarowe czy też system analizujący w czasie rzeczywistym obraz z kamer. Potrafi on m.in. wykryć jazdę pod prąd, jak i monitorować liczbę wjeżdżających i wyjeżdżających pojazdów.
Takie stanowisko GDDKiA było reakcją na wcześniejszy artykuł Gazety Stołecznej, który na początku czerwca poruszył kwestię problemu zapewnienia zasięgu telefonii komórkowej w tunelu pod Ursynowem. Z kolei kilka dni temu dyrektor warszawskiego oddziału GDDKiA zapewnił, że zasięg w owym tunelu będzie. Gdzie zatem jest problem?
Orange i Play o problemach z zasięgiem w tunelach
O całej sprawie z perspektywy operatorów wypowiedział się jako pierwszy Wojciech Jabczyński, Rzecznik Prasowy Orange Polska. W swoim wpisie porównał potencjalne problemy z zasięgiem w tunelu pod Ursynowem z sytuacją, jaka przez wiele lat miała miejsce we warszawskim metrze. Przy czym tam, wnioski zostały wyciągnięte i w przypadku drugiej linii metra zasięg pojawił się w nim, zanim ruszyły nim pierwsze pociągi.
Fale radiowe mają to do siebie, że odbijają się od wszelkich przeszkód, a jak już przez nie przechodzą, to są dodatkowo tłumione. Zjawisko to dotyczy szczególnie ścian budynków, czy też betonowych konstrukcji drogowych oraz kilkumetrowych warstw gruntu. Dlatego też dobudowanie kolejnej stacji bazowej w okolicach tunelu i “wzmocnienie” sieci z zewnątrz jest kiepskim pomysłem. Większość energii, którą wypromieniowałaby taka stacja bazowa, byłaby najzwyczajniej w świecie zmarnowana. Zamiast tego stosuje się jedno z dwóch rozwiązań. Pierwszym z nich jest instalacja wewnątrz tunelu dodatkowych repeaterów lub też niewielkich stacji bazowych, które są wyposażone w anteny kierunkowe. Rozwiązanie to jest tym bardziej efektywne, im tunel przypomina linię prostą, a cała trasa przebiega na tej samej głębokości. Drugie rozwiązanie polega na instalacji tzw. cieknącego kabla. Jest to specjalny przewód z naniesionymi szczelinami, które działają jak anteny szczelinowe. Sprawdza on się przy inwestycjach, które wymagałyby instalacji zbyt dużej liczby tradycyjnych anten.
Drugi głos w sprawie zabrał Marek Lipski, Dyrektor Biura Regionalnego w Warszawie sieci Play. Zdradził on, że zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami pomiędzy operatorami, to właśnie Play miał zbudować w tunelu pod Ursynowem niezbędną infrastrukturę. Oczywiście byłaby ona od samego początku współdzielona przez całą “wielką czwórkę”.
GDDKiA nie dogadała się z operatorami, ale przygotowała specjalne anteny dla służb ratunkowych
Trochę inne światło na całą sprawę rzuciła niedawna wypowiedź Jarosława Wąsowskiego, dyrektora warszawskiego oddziału GDDKiA. Podczas prelekcji na II Forum Obiektów Infrastruktury Mostowej i Tunelowej zapewnił on, że zasięg w tunelu pod Ursynowem będzie. Dodał, że użytkownicy tunelu będą mogli zarówno dodzwonić się pod numer alarmowy 112, jak i prowadzić zwykłe rozmowy oraz przesyłać dane. W jego odczuciu winę za zaistniałą sytuację ponoszą operatorzy, którzy przez kilka lat nie pofatygowali się na sprawdzenie zasięgu i wykonanie odpowiednich pomiarów. Najwidoczniej pracownicy GDDKiA w tej kwestii nie odrobili przysłowiowego zadania domowego. Najbardziej newralgicznym punktem całego tunelu jest ten, który przechodzi na wysokości I linii metra i al. KEN. Znajduje się on około 20 metrów pod powierzchnią ziemi i jest oddzielony grubymi warstwami betonu.
Wypowiedź dyrektora warszawskiego oddziału GDDKiA zawiera jednak jeszcze bardziej interesujący fragment. Mianowicie dotyczy on instalacji, która została wykonana na potrzeby służb ratunkowych. Okazuje się, że w każdej nawie znajdują się dwie anteny, które wchodzą w skład dedykowanego systemu komunikacji radiowej.
W praktyce okazuje się, że przynajmniej w niektórych miejscach tunelu jest zasięg sieci przynajmniej jednego z operatorów. Czy obecna (tj. zewnętrzna infrastruktura) wystarczy?
Zasięg jest, czy go nie ma?
Z pomocą do znalezienia odpowiedzi na to pytanie przychodzi nam eksperyment myślowy, który opracował w 1935 roku austriacki fizyk, Erwin Schrödinger. W dużym uproszczeniu założył on, że jeżeli włożymy do pudełka żywego kota oraz fiolkę z trującym gazem, którego prawdopodobieństwo uwolnienia wynosi 50%, to nie wiemy, czy kot jest żywy, czy martwy. Z kolei w ujęciu kwantowym kot jest jednocześnie żywy i martwy (tj. układ składa się z dwóch stanów). O tym, czy kot przeżył, czy też nie, dowiemy się dopiero po otwarciu pudełka.
Tak samo jest obecnie z zasięgiem telefonii komórkowej w tunelu pod Ursynowem. Operatorzy zapewniają, że go tam nie ma (i mają na poparcie swojego zdania solidne argumenty), a GDDKiA twierdzi, że zasięg jest. Pozostaje nam liczyć na to, że sprawy faktycznie posuwają się do przodu i operatorzy oraz GDDKiA wrócili do owocnych rozmów. Pamiętajmy, że zasięg to nie same kreski i możliwość uploadu pojedynczego zdjęcia na Twittera. Jeszcze około 10 lat temu można było mówić o sprawdzeniu zasięgu na podstawie pomiaru mocy sygnału stacji bazowej. Dzisiaj coraz więcej na wartości zyskuje definicja, która mówi o miejscu dostępności konkretnej usługi i zapewnieniu jej jakości. Współczesne urządzenia telekomunikacyjne są na tyle czułe, że do przyzwoitej transmisji danych wystarczy słaby sygnał. Jednak w takich warunkach nie jest możliwe obsłużenie pasażerów kilkudziesięciu samochodów, którzy od razu wyczerpią “pojemność” takiego sygnału.