Nie będę ukrywać, że nie jestem jakiś wielkim fanem przeglądarki Microsoft Edge. Nie uważam, że jest zła! To nie tak! Sądzę nawet, że w porównaniu do Internet Explorer jest niesamowita i świetnie się sprawuje. Wychodzę jednak z założenia, że na rynku są o wiele lepsze produkty. Nawet, jak używam systemu Windows, to jako browsera instaluje aplikację od konkurencji. W przypadku systemu Linux, nawet nie pomyślałem nigdy o tym, że mógłbym wrzucić coś od Microsoft. W końcu nie po to przechodzi się na Linuxa, aby używać gadżetów ze środowiska Windows. Czy chcemy, czy nie, jest to już jednak możliwe i… mogą być tego jakieś plusy.
Osobiście, od wielu lat jestem fanem środowiska Linux. Zaczynałem jeszcze od systemu Slackware i kompilowania prawie wszystkich rzeczy z palca. Zanim uruchomiło się system, można było na komputerze jajko sadzone zrobić i… zaparzyć kilka dobrych kaw w międzyczasie. Mimo problemów, jakie to sprawiało, pokochałem systemy Linux. Budowa systemu, poziom zabezpieczeń, otwarty kod — wszystko to sprawia, że konwencja systemów Linuxowych bardzo przypadła mi do gustu. Używam Linuxów już od około dwudziestu lat. Pamiętam czasy, kiedy aby zobaczyć tryb graficzny, trzeba było się naprawdę sporo namęczyć. Na dziś dzień Linux jest systemem bardzo user-friendly, a i granice pomiędzy nim a systemem Windows zaczynają się zacierać. Wszystko zaczęło się od współpracy Microsoft z firmą Cannonical (producent Ubuntu). Ewolucja ta zdaje się jednak nabierać tempa.
Kiedy zaczynałem pracować z systemami Linux nigdy nie przypuszczałem, że pojawi się coś takiego, jak Microsoft Edge dla Linux.
Wielu testerów Wine próbowało się bawić w uruchomienie poprzedniej przeglądarki, czyli IE w środowisku Pingwina. Komentarze na formach pokazywały jednak, że większość robiła to dla zabawy i pośmiewiska. Przez wiele lat bowiem, pomiędzy użytkownikami obu systemów panowała niechęć, a nawet lekka, informatyczna nienawiść. Świadczy o tym bowiem cała kolekcja pejoratywny memów z tamtego okresu. Oliwy do ognia dolał były CEO Microsoft, Steve Ballmer, który w jedynym z wystąpień porównał Linuxa do choroby nowotworowej. Użytkownicy tego systemu poczuli się mocno urażeni tą wypowiedzią i wydawało mi się wtedy, że ta wojna nigdy nie dobiegnie końca. Sam nie przepadam za środowiskiem Microsoft, ale niestety ludzie go używają, a pracując w branży IT, projektuje się pod użytkowników i… ich systemy.
Może właśnie dlatego rozumiem pojawienie się Microsoft Edge dla Linux.
Znam Administratorów Systemów, którzy pracowali w firmach developerskich. Projektowanie aplikacji jest bowiem wyzwaniem. Wiele firma korzysta z komputerów z systemem Linux. Developerzy także lubią to środowisko. Spójrzmy jednak na to oczami usera — takowy korzysta z … systemu Windows. Co ciekawe, są tacy, którzy korzystają z przeglądarek Microsoft. Wystarczy, że jakiś bank ma podpisaną umowę z Microsoft na dostarczanie narzędzi. Procedury w takich instytucjach są nie do przeskoczenia. Widziałem zatem momenty, kiedy biedni developerzy instalowali maszyny wirtualne na swoich Linuxach i testowali swoje aplikacje webowe pod… Internet Explorerem. Było to bardzo uciążliwe, traciło na wydajności i powodowało firmowy rozgardiasz.
To właśnie dla takich sytuacji pojawił się Microsoft Edge dla Linux.
Myślę, że w takich przypadkach, implementacja Edge dla Linuxów sprawdzi się o wiele lepiej, niż maszyna wirtualna, czy “emulacja” przez Wine. Są też twory webowe, które działają TYLKO pod przeglądarkami Microsoft. W takich momentach może przypadać się posiadanie Edge. Ciężko mi znaleźć jeszcze jakieś korzyści, ale ile by ich nie było… Edge w wersji Preview pojawił się już na system Linux. Nad tą wersją swojej przeglądarki, firma z Redmond pracowała aż rok. Można ją pobrać ze strony Microsoft Edge Insider, gdzie dostępna jest w formatach .deb oraz .rpm (są to formaty binarek dla systemów Debianowych i Red-Hatowych). Jak podaje producent, powinna działać na dystrybucjach Ubuntu, Debian, Fedora oraz openSUSE. Ja obstawiałbym jeszcze, że podziała na systemie Mint i Deepin, które są pochodnymi Debiana.
Microsoft Edge dla Linux może jeszcze zaskakiwać, ale chyba powoli trzeba się przyzwyczajać do współpracy tych platform.
Co ciekawe, poinformowano, że nowa wersja Edge ma być aktualizowana co tydzień. Jest to tak, jak ma to miejsce na kanale Dev dla innych platform. Wiadomo też, że z tej wersji Edge mogą już korzystać developerzy do pracy własnej. Brakuje w niej jednak jeszcze kilku istotnych funkcjonalności. Brakuje choćby synchronizacji i możliwości logowanie na konta Microsoft. Zapewne zmiany pojawią się w ciągu najbliższych kilku aktualizacji. Developerzy, którzy pracują multiplatformowo, powinni być już zadowoleni. Edge działający pod systemem Linux będzie na pewno wygodniejszy i szybszy niż Edge uruchamiany poprzez maszynę wirtualną lub Wine.