Wielu technicznych nowości mogłem się spodziewać, ale wzmianka o pojawieniu się Microsoft Edge na systemie Linux zbiła mnie z tropu. Jako wieli fan i wieloletni użytkownik systemów Linux nigdy nie przypuszczałem, że do takiej fuzji dojdzie. Już przy pojawieniu się konsoli Ubuntu w systemie Windows byłem zszokowany, ale teraz… Na trwającej konferencji Microsoft Ignite 2020 producent potwierdził, że już w październiku Edge dla Linuksa będzie dostępny do pobrania z kanału Dev dla insiderów, co oznacza wersję zapoznawczą stworzoną do testów. Jak widać, rzeczy niemożliwe stają się codziennością. Nie jestem jedna pewnie, czy jest to konieczne.
Używam systemów Linux od naprawdę wielu lat i robię to dlatego, że źle pracuje mi się z narzędziami Microsoft. Była to nie tylko kwestia fatalnej przeglądarki, jaką był Internet Explorer. Takową można przecież w Windowsach zmienić. Linux daje użytkownikowi więcej możliwości konfiguracyjnych i po wielu latach używania wydaje się bardziej wydajny i bezpieczny. Skoro używam systemu Linux, to nie po to, aby męczyć się ze środowiskiem rodem w Redmond. Jak widać, szefostwo Microsoft ma na ten temat inne zdanie.
W pierwszej chwili Microsoft Edge na systemie Linux brzmiało jak dobry dowcip.
Prawda jest taka, że Edge instalowany na systemie Linux może przydać się co najwyżej developerom do testów. Na takim kroku więcej zyska Microsoft niż userzy systemów w logo Pingwina. Wszystko jedna zaczęło się wraz ze zmianą silnia, na jakim pracuje Edge. Od jakiegoś czasu przeglądarka oparta jest na Chromium. Ułatwia to wypuszczenie jej na systemy alternatywne, bo nie potrzebuje standardowych dla Windowsa bibliotek. W zamyśle pierwsza generacja przeglądarki Edge, która zadebiutowała wraz z Windowsem 10, miała stać się silnym rywalem dla Chrome’a. Statystki pokazują, że tak nie jest i przeglądarka od Google dalej zdobywa rynek. Według wyników z portalu StatCounter, od czerwca tego roku Google Chrome używało 69,62% rynku. Edge zajmuje dopiero czwarte miejsce z wynikiem 4,14%.
Microsoft Edge na systemie Linux może podnieść statystki używalności nowej przeglądarki Microsoft.
Zupełnie nowy interfejs, zestaw przydatnych funkcji, a także zerwanie z nazwą Internet Explorer — to wszystko miało przełożyć się na sukces Edge na rynku. Może i zalet jest sporo, ale nowa przeglądarka nie skradła serc użytkowników. Zapewne dużo w tym przyzwyczajenia i… złej sławy, która ciągnie się za Microsoft. Kolejnym krokiem miało być właśnie wprowadzenie Chromium i wypuszczenie Edge na alternatywne platformy. Pamiętajmy, że nowy Edge w wersji finalnej zadebiutował na początku tego roku. Nie jest to zła przeglądarka (miałem przyjemność ją testować), ale na dziś dzień nie wystarczy już być poprawnym — trzeba być lepszy od konkurencji. Tego Edge niestety brakuje.
O Microsoft Edge na systemie Linux dowiedzieliśmy się jakiś czas temu.
Zapowiedź pojawiła się ponad rok temu. Wtedy to było traktowane jak plotka lub żart. Okazało się jednak, że jakiś czas temu firma zaczęła prowadzić wewnętrzne testy. Co więcej, wysoce prawdopodobne, że niebawem udostępni pierwszą betę wszystkim zainteresowanym. To właśnie w tym momencie stało się praktycznie pewne, że Edge pojawi się na systemie z pingwinami w logo. Nie ma co prawda jeszcze żadnej konkretnej daty, jednakże plotki głoszą, że beta ma pojawić się w przyszłym miesiącu. Jak podaje VentureBeat, Edge na początku będzie dostępny na Debiana i Ubuntu, a później także w wersji zgodnej z dystrybucjami Fedora i openSUSE.
Microsoft Edge na systemie Linux w wersji beta zostanie udostępniony do pobrania na stronie internetowej.
Oczywiście, jak to bywa na systemach Linux, będzie go także można zainstalować za pomocą natywnego menedżera pakietów. Oczywiście, Microsoft nie zdradził, jak długo potrwa okres testów i kiedy pojawi się finalna wersja przeglądarki. Nie jest to chyba teraz ważne. Jak udało się ustalić serwisowi VentureBeat, celem Microsoftu jest przede wszystkim dostosowanie Edge’a na Linuksa do potrzeb programistów czy deweloperów stron internetowych. Wygląda na to, że dobrze spekulowałem. Będzie to więc narzędzie głównie używane przez zawodowców w celach administracyjno-programistycznych. W sumie miałem w pracy kilka momentów, kiedy trzeba było coś przetestować na Edge (bo klient miał) i trzeba było specjalnie instalować system Windows. Z perspektywy czasu uważam, że to mija się z celem.
Microsoft Edge na systemie Linux może być ciekawym przeżyciem.
Mimo że uważam, że Linuxowa wersja Edge to żart, z miłą chęcią zabiorę się za testy przeglądarki w warunkach tak dobrze mi znanych. Muszę przyznać, że używanie Edge na Linuxie bez Wine będzie przeżyciem… abstrakcyjnym, ale i ciekawym. Trochę jak jazda rowerem z górki bez trzymanki. Uszkodzenia będą jednak z tym przypadku bardziej mentalne, a przynajmniej mam taką nadzieję.