Koronawirus opanował nie tylko ulice naszym miast i wsi, ale wtargnął do naszych domów. Nie mam tu na myśli, tylko fizycznego aspektu rozprzestrzeniania się tych drobnoustrojów. Pandemia odcisnęła piętno na tylu sferach naszego życia, że chyba nie jestem w stanie tego przedstawić sumarycznie. Nie ma ludzi, którzy by nie oderwali, chociaż kawałkiem kija z napisem “Korona”. Jeżeli nie zostaliśmy bezpośrednio zarażeni, to oberwały nasze biznesy, albo psychika już ma już po dziurki w nosie. Co więcej, o ile świat technologiczny poszedł do przodu, to nie wszystko da się robić online. Są takie zawody, które wymagają bezpośredniego kontaktu z człowiekiem i wiele zleceń zwyczajnie stoi w miejscu.
Jeżeli kochanie oglądać filmy na Netflixie i gustujecie w polskim dubbingu, to zapewne poczujecie piętno Korony na swoich uszach. Serwis z powodu pandemii ma utrudnioną pracę, a co za tym idzie, obrywają produkcje. Są takie funkcje, które trzeba wykonać na miejscu, w studio i na tę chwilę żadna transmisja online, nagrywanie w warunkach domowych nie zastąpią tego. Tak jest z nagraniem dubbingów do filmów.
Koronawirus nie pozwala na pracę aktorów dubbingowych.
Fani Netflixa, mogą od jakiegoś czasu być zaskakiwani komunikatami, do których nie są przyzwyczajeni. Mam na myśli tych klientów, którzy przyzwyczajeni są do oglądania filmów z polskim dubbingiem. Osobiście, mam tyle szczęścia, że z dwojga złego, preferuje bardziej lektora. Dubbing toleruje tylko w bajkach animowanych. W takim wydaniu jest naprawdę interesujący i zabawny. W przypadku innych produkcji zwyczajnie mnie drażni. O wpadkach translacyjnych nie będę się rozpisywał, ale jak zapewne wiecie, w przypadku lektora mamy przynajmniej oryginalną ścieżkę audio pod spodem i możemy skonfrontować ją z tłumaczeniem. Zdaje sobie jednak sprawę, że są fani takiego rodzaju ścieżki dźwiękowej.
Koronawirus szaleje po całym świecie, więc ludzie siedzą w domu i… oglądają nałogowo VOD.
O prawdziwości tej tezy nie muszę się rozpisywać – mamy statystki ruchu sieciowego. Netlflix z tego tytułu musiał obniżyć jakoś streamingu, inaczej serwery by nie wytrzymały. Kto bardziej zapalony, to może nadrobić zaległości w nowych filmach i serialach. Jednakże, nawet produkcje filmowe borykają się z problemami związanymi z epidemią. Oberwało się ścieżkom dubbingowym. Z uwagi na zagrożenie zarażenia aktorów dubbingowych, nagrywanie ścieżek zostało opóźnione. Nie musimy tłumaczyć, że jest to zasadne obostrzenie. Netflix podobno znalazł jednak rozwiązanie tego problemu. Redakcja Rozrywka.Blog dowiedziała się bowiem z nieoficjalnego źródła, że trwają pracę nad tym, aby móc nagrywać dubbing zdalnie. Nie jest to jednak możliwe na tę chwilę. Najpoważniejsze niedobory w polskiej ścieżce dźwiękowej mogą czekać tytuły licencjonowane, jak choćby „Outlander” i „Riverdale”.
Koronawirus spowodował jednak problemy tylko w przypadku nagrań dubbingowych.
Okazuje się, że oglądanie tytułów w wersji z lektorem działa bezproblemowo. Jak widać, polski team Netflix chce respektować postanowienia rządowe. Można by powiedzieć, że tak wielka korporacja na pewno znalazła by sposób na obejście tych zakazów, ale nie chce narażać zdrowia i życia swoich pracowników. Myślę, ze co niektórzy mogliby wziąć z nich przykład i także usadzić się w domach. Przecież, gdyby wszyscy Polacy stosowali się do wytycznych od początku izolacji, już bylibyśmy na końcówce “narodowej kwarantanny”, a tak, nie wiadomo kiedy to się zakończy.