Dla wielu osób jest to szczęśliwy dzień, ponieważ Apple wypuściło informacje dotyczące nowej wersji swojego systemu operacyjnego macOS.
Sam jestem zadowolony i czekałem, jakie to nowości czekają mnie z kolejną aktualizacją. Muszę przyznać, że niektóre nowinki bardzo mnie zszokowały i ucieszyły, a niektórych totalnie się nie spodziewałem. Apple ostatnimi czasy wychodzi poza swoje granice i jeszcze nie wiem sam, czy to dobry kierunek, czy też nie.
Zacznijmy może jednak od początku, żebyście mieli pełny obraz sytuacji.
Większość userów systemów Apple przypuszcza, że kolejny macOS będzie nosił nazwę higher Sierra. Tak się jednak nie stało i to może i lepiej. Taka nazwa ani nie wygląda, ani nie promuje. Pokazywałaby tylko, że nowy system, jest tylko przedłużeniem starego. Marketingowo — słabe. Okazuje się, że Apple nadało mu jednak nową nazwę i tak, nowego macOS zobaczymy pod sygnaturką Mojave. Nie jest to, może kwintesencja nazewnictwa, ale ujdzie w tłoku. Przejdźmy może jednak do nowości, które bardziej rzucą się w oczy przeciętnemu Kowalskiemu.
Już od kilku lat usery czekali na wymiany w kwestii wyglądu systemu.
Jak wiadomo, Apple to firma, której się wydaje, że wie lepiej od userów, co im się podoba, a co nie. Dowodem na to, jest choćby mocno hermetyczny wygląd ich systemów, którego w ogóle nie da się skonfigurować pod siebie. Białe paski przeszły już do historii, a tym, którzy wolą ciemne wersje systemu, mocno działają na nerwy. Tym razem Apple się popisało i może choć trochę zadowoli tych, co lubują się w ciemniejszych themesach. Z okazji kolejnej aktualizacji, znany od lat z iOS “tryb nocny” trafił do macOS. Dark Mode, bo tak nazywa się styl graficzny to ogromna zmiana w macOS. Teraz wszystkie elementy interfejsu, Findera oraz aplikacje systemowe mogą przybrać charakterystyczną, czarną kolorystykę. Zapowiada się to naprawdę ciekawie i już nie mogę doczekać się aktualizacji na globalną skalę. Sam nie jestem zwolennikiem jasnego koloru na ekranie, ponieważ moje oczy cierpią. Co więcej, jeżeli taką nakładkę połączymy z systemem Night Shift, to mamy zapewnione o wiele wygodniejsze korzystanie z systemu operacyjnego, dla tak zwanych “nocnych marków”. Ja jednak jestem specyficznym człowiek i zdecydowanie bardziej wole prace na ciemnych systemach całą dobę. Co więcej, zmiana dotyczy także Findera. Teraz wszystkie elementy interfejsu, Findera oraz aplikacje systemowe mogą przybrać charakterystyczną, czarną kolorystykę.
Apple dodało jeszcze strasznie fajny bonus, który spodoba się gadżeciarzom.
Tapeta również będzie się zmieniać dynamicznie — zmieniając krajobraz pustynny z dziennego na nocny. Nie jest to koniec nowości wizualnych. Apple wprowadziło pewną funkcję dla bałaganiarzy. Wstyd się przyznać, ale większość systemów operacyjnych miała ją od zarania dziejów i pewnie każdy ją zna. Chodzi o grupowanie ikon na Biurku. Apple postanowiło w końcu ją wprowadzić. Poza kolorystyką Finder zyskał także nową Galerię. To taka wtyczka dla Zdjęć wewnątrz Findera. Może okazać się niesamowicie przydatna. Oprócz tego pojawi się nowy widok listy, z pełnym wyświetlaniem metadanych dla podglądanych obrazów. Pliki z Findera będzie też można przesuwać bezpośrednio do stosów na pulpicie. Co więcej, podstawowa obróbka zdjęć stanie się o wiele łatwiejsza i wygodniejsza. Od tej pory nie trzeba będzie też przechodzić do aplikacji Podgląd, aby dokonać podstawowej korekty obrazków, a obrócić, przyciąć czy dodać notatkę do zdjęcia będziemy mogli bezpośrednio w Finderze. Tak samo będzie wyglądać zamiana obrazu w plik PDF. Okazuje się, że zmiana ta obejmuje także podstawową obróbkę wideo. Przycinać będziemy mogli choćby filmy.
Kolejna zmiana może spodobać się technologicznym YouTuberom, którzy nagrywają wycinki ekranu.
Takie narzędzie pojawi się w macOS. Na tę chwilę możemy zrobić tylko screen z wycinka ekranu. Teraz możliwe będzie nagranie krótkiego wideo. Pojawi się także swojego rodzaju integracja z naszym telefonem. Kiedy otworzymy dokument na naszym Macu, będziemy mogli do niego wkleić obraz z kamery w iPhonie. To, co najbardziej ludzie lubią w Apple, to właśnie taka integracja. Zmiany w macOS musiały także zahaczyć o nową politykę prywatności, czyli RODO. Ten cały cyrk musiał się odbić także na systemie operacyjnym, bo jak inaczej. W ramach nowej polityki prywatności i lepszego dbania o bezpieczeństwo użytkowników Apple sam wytnie z przeglądarki wszelkie wtyczki, które mogą zbierać informacje o zachowaniu użytkowników bez ich wiedzy. Między innymi oberwie się Facebookowi. Pożegnać możemy już polubienia z poziomu wtyczek w browserach. Tak samo traktowane będą komentarze z poziomu pluginów. Jest to wielki czerwony alarm dla Google, Facebook, czy Instagram.
Jeżeli chodzi o Safari, to nigdy nie była moją ulubioną przeglądarką.
Zdecydowanie bardziej wolałem zainstalować Chrome i to z niego korzystać. Może dlatego, że Safari jest jednak mało intuicyjne i mobilne. Co więcej, Dotychczas wizualne rozróżnienie kart w Safari bez dodatkowych wtyczek było niesamowicie uciążliwe. Odbijało się to szczególnie na użytkownikach, którzy kochają mieć otwarte wiele kart naraz. Po aktualizacji ma to zostać uporządkowane. Od teraz każda z takich kart będzie sygnaturowana faviconką. Jest to mała zmiana, ale może ułatwić życie. Odświeżenia potrzebował też od dawna Mac Store. Repo Apple zostało odświeżone graficznie i wygląda teraz naprawdę elegancko. Aplikację przepisano od zera, co naprawdę robi wrażenie. Teraz używanie jej jest tak przyjemne, jak w przypadku iOS.
Zmiany pojawią się też w sferze wydajnościowej.
Macbooki mają niestety przewalone pod kątem wydajnościowym, jeżeli chodzi o GPU. Konkurencji, która nie tylko oferuje potężniejsze układy GPU, ale też może korzystać z zewnętrznych kart grafiki poprzez port Thunderbolt 3. Macbooki i iMaci nie mogą sobie na to pozwolić. A raczej nie mogły, bo pojawiła się ciekawa zmiana. W nowym macOS wsparcie dla eGPU (zarówno Nvidii, jak i AMD) staje się oficjalne. Od tej pory do MacBooka będzie można podłączyć jednocześnie kilka układów graficznych, które będą jednocześnie korzystały z optymalizacji technologii Metal. Jednakże, choć Apple twierdzi inaczej, raczej nie nastawiałbym się na to, że MacBooki nagle staną się maszynkami do grania.