Z uwagi na pandemię, która objęła cały świat, do ponownego otwarcia granic pomiędzy krajami ma zostać wprowadzony cyfrowy certyfikat odporności na koronawirusa. Nie jest to jeszcze jakiś gotowy projekt, ale mocarze światowi myślą nad takim rozwiązaniem. Ile w tym prawdy? Ciężko powiedzieć, ale Chiny już dawno posługują się tego typu technologią. Jednakże w tym kraju inwigilacja jest tak normalna, jak poranne wyjście do toalety. Mieszkańcy Europy mogą mieć problem mentalny z przyjęciem takiego modelu. Czy słusznie?
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Kraje europejskie bardzo szanują sobie prywatność obywateli. Przynajmniej w założeniu, bo jak wiemy, już dawno nie jesteśmy anonimowi i to na własne życzenie. Ludzie obwieszczają na portalach społecznościowych, kiedy załatwiają potrzeby fizjologiczne, a później krzyczą o prywatności i anonimowości w sieci. Trochę w tym hipokryzji, ale prawda jest taka, że wszystko opiera się o wybór. Na różnego rodzaju portalach wybieramy, co chcemy udostępnić światu. W przypadku masowej inwigilacji nie będziemy, takiego wyboru mieli. Jednakże rozprzestrzeniająca się epidemia może zmieć nasz świat na taki, jakiego nie znamy i nie pamiętamy. Dotychczas znane nam mechanizmy funkcjonowania w ciągu kilku dni stały się bezużyteczne.
Bill Gates, założyciel firmy Microsoft stwierdził w rozmowie w ramach serii TED Talks na Facebooku, że widzi właśnie cyfrowy certyfikat potwierdzający odporność jako rozwiązane po otworzeniu granic.
Pomysł wydaje się co najmniej irracjonalny i pewnie wielu wielbicieli teorii spiskowych znajdzie w tym chęć kontroli nad każdym człowiekiem, jednakże musimy przyznać, że kontrolowanie zarażeń koronawirusem będzie ciężkie. Może i jest to pretekst do zniewolenia społeczeństwa, ale nie mamy chyba na tę chwilę wyjścia. Epidemia jest już zbyt rozległa, aby wdawać się w dyskusję o zasadności takich rozwiązań. Gates pokusił się o stwierdzenie, że to jedyny sposób, aby po otwarciu granic ludzie mogli poruszać się po świecie. Zwłaszcza że niektóre kraje szybciej ogarną epidemię, inne będą się z nią długo męczyć. Co więcej, Gates uważa, że całkowite odcięcie takich krajów nie będzie miał sensu, więc zasadne jest rozwiązanie innego typu.
Cyfrowy certyfikat nabycia odporności na koronawirusa pozwalałby ludziom na swobodne poruszanie się po świecie.
Bill Gates wypowiedział się także, na temat konsekwencji związanych z pandemią. Były CEO Microsoft przewiduje, że kryzys potrwa około dwóch-trzech lat i w tym czasie ludzkość poniesie niesamowicie wysokie straty. Co ciekawie, Gates już około dwóch lat temu wspominał o tym, że nie jesteśmy absolutnie przygotowani na potencjalną pandemię, ani żadne inny kryzys. Ludzkość od wielu lat żyje z dnia na dzień, nie martwią się ani o ludzkość, ani o przyszłość. Wiele osób nie posiada nawet oszczędności i teraz nie ma za co żyć, po utracie pracy czy zamknięciu biznesu. Mimo tego, że zdajemy sobie sprawę z naszego rozwoju technologicznego i mobilności na cały świat, nie byliśmy w stanie wyprognozować rozmiarów epidemii i szybkości jej rozprzestrzeniania. Samemu Gatesowi jednak zależy na tym, aby ogarnąć problem temat, mimo że od wielu lat nikt go nie chciał słuchać. Razem z małżonką przeznaczyli już a 100 mln dol. na badania nad sposobami zapobiegania i radzenia sobie z koronawirusem. Do czego nas to doprowadzi, zobaczymy.
Czy wprowadzą cyfrowy certyfikat, czy też nie, świat na pewno nie będzie już taki sam.
Na pewno zmieni się wiele mechanizmów, konieczne będą stałe obostrzenia. Ludzie mają już tak, że, jak się na czymś poślizgną, to później aż nadto dmuchają na zimne. Tak samo może być w przypadku koronawirusa. Świat będzie chciał w pewnym momencie wrócić do funkcjonowania, ale zapewne pod pewnymi restrykcjami, aby nie powtórzyć tego, z czym borykamy się teraz. Zapewne boimy się zmian i jest to normalne, ale czy będzie to złe? Nie wiadomo. Czas to pokaże. Na pewno będzie to coś innego, do czego nie jesteśmy przyzwyczajeni i czego jeszcze nie znamy. Nie ma stanów złych i dobrych, są takie, do których nie jesteśmy przyzwyczajeni. Osobiście, boje się ogólnego przyzwolenia na inwigilację, ale tylko dlatego, że nie lubię się nikomu spowiadać z tego, co robię. Nie wiem jednak, czy wprowadzenie jej na masową skalę ułatwi, czy utrudni ludziom życie. Ciężko teraz spekulować. Może się jednak okazać, że nie będziemy mieli wyjścia. Co ciekawe, nie trzeba było nie wiadomo jak strasznej choroby. Ludzi zniszczyła w ciągu chwili silna odmiana grypy. Pokazuje to też, jak bardzo słabi jesteśmy jako gatunek. Sami sobie zgotowaliśmy ten los.