Od wielu miesięcy w sieci można natknąć się na wpisy, artykuły czy filmy, których autorzy twierdzą, że Facebook znacząco naruszył ich prawo do prywatności, podsłuchując ich rozmowy głosowe, by precyzyjnie dobrać dla nich najlepsze reklamy. Czy coś takiego rzeczywiście ma lub może mieć miejsce?
Podsłuchuje każdy każdego w dzisiejszym świecie. Nawet nie wiem, czy jeszcze mnie to dziwi i frustruje, czy po prostu do tego nie przywykłem. Może właśnie dlatego ciągłe oskarżenia pod adresem wielkich IT tego świata wydają mi się tak abstrakcyjne. Tak samo utopijne wydają mi się tłumaczenia samych portali, jakoby tego nie robiły. Wszyscy wiedzą, że ma to miejsce, albo się zgadzamy na to, albo nie i po co to roztrząsać.
Miałem jakiś czas temu ciekawą sytuację.
Wtedy jeszcze byłem nią niesamowicie zaabsorbowany. Dziś spłynęłoby to po mnie jak po suchej nitce. Stłukłem szybkę w swoim telefonie. Nie było to nic przyjemnego ani fajnego, ale jednak nieczęsto zdarzającego. Pierwsze co robiłem, to zadzwoniłem do znajomego, aby się wyżalić. Gdzieś w końcu trzeba wylać frustrację. Nie szukałem serwisu, który mi to naprawi, nie pisałem nikomu na Facebooku o tym. Wykonałem tylko jeden telefon, gdzie przez kilka minut wylewałem potok słów dotyczący rozwalonego wyświetlacza. Nie minęła chwila od zakończenia wywodu, zalogowaniem się do Messengera. W planach miałem napisanie do znajomego. Nagle w oczy uderzyła mnie ogromna reklama firmy zajmującej się naprawą pękniętych wyświetlaczy z pięknym zdjęciem mojego modelu iPhone oraz mniejsza firmy, która sprzedaje ubezpieczenia smartfonów przed stłuczeniem ekranu. Sytuacja mówi więcej niż tysiąc słów. Nie pozostawiło to żadnej wątpliwości.
Jakiś czas temu o podsłuchiwaniu przez Facebook zrobiło się niezwykle głośno. Jest to jednak problem, który istnieje od zawsze i którego się nie pozbędziemy.
Media informują, że w tej sprawie Christopher Wylie, czyli sygnalista, który ujawnił aferę Cambridge Analytica, zeznawał przed komisją złożoną z członków brytyjskiego parlamentu. Ujawnił on, że Facebook podsłuchuje swoich użytkowników, żeby lepiej dopasować reklamy. Powiem szczerze, że wcale mnie to nie dziwi. Ba! Nawet już nie czuje stresu z tego powodu. Robi to na dziś dzień każdy: Google, Microsoft, Facebook, Instagram, Twitter i cała masa firm nie tylko z sektora IT. Żeby jednak sprecyzować jego zeznania, to Wylie zaprzeczył, żeby praktyki udostępniające tak szczegółowe informacje miały miejsce na Facebooku, ale zastrzegł, że sama aplikacja, tak samo, jak wiele innych, i tak podsłuchuje poprzez mikrofon. Według niego Facebook słucha odgłosów z tła, żeby ustalić, gdzie znajduje się w danej chwili użytkownik. Wszystko po to, aby lepiej dopasowywać content i wypuszczać bardziej interesujące go reklamy. Oczywiście, już w 2017 r. Rob Goldman, człowiek odpowiedzialny za reklamę na platformie, zaprzeczył, by serwis zbierał informacje za pomocą mikrofonu, ale w sumie nikt chyba w to nie wierzy.
“- Jestem odpowiedzialny za reklamy na Facebooku. Nie używamy i nigdy nie używaliśmy mikrofonów w urządzeniach użytkowników po to, by dopasowywać komunikaty dla wybranych grup docelowych”. Chwilę później dodał, że jego wypowiedzi kwalifikują się również wobec innych sieci społecznościowych Facebooka – takich, jak na przykład Instagram.
Spekulacje, że Facebook w sekrecie szpieguje swoich użytkowników, by dostarczać im lepiej ukierunkowane reklamy, pojawiały się w sieci oraz mediach przez dłuższy czas.
Po raz pierwszy zaistniały w internecie w 2014 roku, gdy Facebook udostępnił w swojej aplikacji mobilnej funkcjonalność “rozpoznaj muzykę”, która na podstawie dźwięków z otoczenia umożliwiała użytkownikom “odgadnięcie” tytułu utworu muzycznego odtwarzanego w tle, podczas aktualizowania przez nich statusów w serwisie. Okazało się, że już nieco ponad miesiąc po udostępnieniu funkcjonalności Facebook musiał odpierać oskarżenia, jakoby prowadził “stały nasłuch” otoczenia użytkowników. Wcale nie zdziwiłoby mnie to, gdyby funkcja odsłuchiwania muzyki była tylko przykrywką. Aczkolwiek, serwis społecznościowy wielkiego Marka Zuckerberga musiał również stawić czoło ostrym zarzutom dotyczącym działania aplikacji w tle w momentach, w których nie powinna tego robić. Jak widać, są jeszcze strażnicy pozornej prywatności na tym świecie, ale ciężko jest mi to sklasyfikować. Nie było to jednak koniec przytyków. Kolejnym punktem, który wzbudzał kontrowersje i podejrzenia ze strony osób korzystających z tego serwisu społecznościowego, jest fakt, że jeszcze przed rozpoczęciem korzystania z transmisji audio bądź wideo za pośrednictwem aplikacji Messenger ma ona wszelkie uprawnienia dostępowe (do kamery i mikrofonu urządzenia) i nie musi o nie pytać przed rozpoczęciem pracy. Według niektórych użytkowników tym samym potencjalnie może ich szpiegować.
Sam osobiście nie mam jakiegoś parcia na dociekanie, jak to wygląda.
Jakiś czas temu doszedłem do wniosku, że Facebook to nie dobro narodowe, czy światowe. To prywatna kopalnia Marka Zuckerberga, gdzie Wielki Wódz robi, co chce, jak chce i z kim chce. Albo akceptujemy jego zasady i korzystamy z jego zabawek, albo usuwany Facebooka i zmieniamy podwórko. Zawsze możemy tak jak Richard Stallman odciąć się od wszelakich technologii i głupią puszkę coli kupować przez łącze z podwójnym VPN i szyfrowaniem. Mamy możliwość życia w czasach ciągłego rozwoju, a postęp ma swoje dobre strony — ma też i swoje konieczności, których nie unikniemy. Ludzie na Facebooka wrzucają zdjęcia z kibla, nagie fotki, oznaczają miejsca, gdzie bywają i z kim, adresy mieszkań, numery telefonów — naprawdę szokuje nas, że ktoś słucha naszych rozmów przez telefon? Sami uzewnętrzniamy się na lewo i prawo i pozwalamy na obdzieranie nas z prywatności, a później się dziwimy.