Z punktu widzenia rynkowego, wiadomo, że Google i Apple nie pałają do siebie miłością. Mówi się jednak, że kto się czubi, ten się lubi. Wygląda na to, że obie firmy wzięły to sobie do serca. Jednakże w przypadku tej dwójki miłość da się policzyć poprzez ilość zer na fakturze.
Analitycy biznesowi zastanawiają się nie od dziś, na ile firma z Cupertino wyceniła swoją lojalność. W końcu pozwoliła wpuścić w swoje szeregi wilka w owczej skórze. Chodzi oczywiście o to, ile Google płaci Apple za to, aby być domyślną wyszukiwarką w ich przeglądarce Safari.
Google wyszukiwarką w Safari — brzmi to trochę jak dobry oksymoron, ale jest to rzeczywistością.
Tym bardziej zastanawia, ile może kosztować fakt, iż Google zostało domyślną wyszukiwarką w Safari. Można się domyślać, że taka “zdrada” powinna kosztować fortunę i jeszcze trochę. Jeżeli za nowego iPhone-a trzeba zapłacić tyle, że ludzie myślą o sprzedaży nerek i innych organów wewnętrznych, to cena postawiona gigantowi z Mountain View musiała być zabójcza, dla zwykłego wyjadacza chleba.
Dodatkowo, analitycy zaznaczają, że jest to kwota, która ma rosnąć wraz z każdym rokiem.
Zawsze zastanawiałem się, jaką liczbę otrzymamy po dodaniu czegoś, do nieskończoności, ale jak widać Apple rozwiązało te zagadkę matematyczną, która dręczyła największych naukowców tego świata. W sumie to nic dziwnego. Apple zawsze rysowało się jako firma, która potrafi wszystko i której produkty gwarantują władzą nad światem. Oczywiście, wszystko za mało rozsądną cenę.
Pamiętajmy jednak, że takie firmy funkcjonują w zupełnie innej rzeczywistości.
Oni nie zajmują się takimi wydatkami, jak wypłata przeciętnego Kowalskiego z branży IT. Firmy te obracają, co najmniej milionami, które przelewają im się przez “palce”. Dlatego nie powinno nas dziwić, że w przypadku tej transakcji pomiędzy Google i Apple mówi się o 9 miliardach dolarów w skali roku. W sumie, to jeżeli Google nie miało co zrobić z taką kwotą, mogło ją dać mnie… Ja bym ją spożytkował lepiej. Nie są to jednak żadne dane oficjalne. Są to tylko przypuszczenia analityków.
Powyższe kwoty dla zwyczajnego zjadacza chleba są kompletnie oderwane od rzeczywistości.
Nie dziwota. Chociaż po ostatniej premierze iPhone-ów nic nie powinno nas już dziwić. 7 tys. za smartfon to tak gruba przesada, że powstały już memy na ten temat. “Drogo, drożej, bank narządów… iPhone XS Max“. Jak jestem fanem firmy Apple, tak pierwszy raz nie będę ich bronił. Myślę, że tą samą linijką odmierzali kwoty dla Google. Ich poczucie bycia rynkowymi królami dżungli jest już mocno uciążliwe. Szkoda tylko, że po ostatniej premierze i tym, czego możemy się domyślać, bliżej im do hien, niż szlachetnych lwów.