Co się dzieje w tym świecie? Dziury, exploity ataki, kupują, sprzedają i… oskarżają się! No tak! Teraz idą już za ciosem. Info okrążyło już sieć. Co się stało? Tego byście się nie spodziewali, chociaż w uczciwość firm, które są tam, na szczycie piramidy IT to ja raczej nie wierzę i każdy z nich ma coś na sumieniu. Dzisiaj jednak będziemy pisać o sumieniu firmy Kaspersky, a dokładnie o oskarżeniach dwóch byłych pracowników korporacji Kaspersky Lab. Donoszą oni, że firma działa na niekorzyść użytkowników, a według nich robi to w najbardziej chamski i brutalny sposób – uderzając z klienta bezpośrednio, czyli tworząc złośliwe oprogramowanie. Niby nic zaskakującego, my już dawno byliśmy tego świadomi. W końcu tak działa ten chory rynek, ale jest to jednak dość ostra rysa na szkle wizerunkowym firmy.
Jak dokładnie wyglądał taki proces? Odpowiedź na to jeszcze bardziej zaciekawi wszystkich czytających, bo nie było to takie złośliwe oprogramowanie, jak wszyscy w tym momencie myślimy. Kaspersky wcale nie podglądał naszych plików, ani nie kasował danych, o nie! Proces wyglądał zupełnie inaczej.
Wszystko to miało być przekazywane konkurencyjnym firmom antywirusowym po to, aby te fałszywie klasyfikowały jako wirusy pliki, które w rzeczywistości nimi nie absolutnie nie były. Wygląda to bardzo interesująco a cel, jest jeszcze ciekawszy w rozeznaniu Kaspersky Lab miał bowiem na celu irytowanie klientów konkurencji fałszywymi ostrzeżeniami. jak to bywa w wielkim świecie, gdzie nikt nie jest w stanie przełknąć goryczy i z odwagą przyznać się do tego, co robi, także z Przedstawiciele działu PR firmy Kaspersky Lab wszystkiego się wyparli i oczywiście zaprzeczają wszystkim doniesieniom.
Jednakże, oskarżenia te nie są tylko potokiem słów rzuconych przez byłych pracowników tak ot sobie. Są one częścią raportu Reutersa. Dzięki niemu możemy się dowiedzieć także, że w firmie Kaspersky Lab powołany został zespół analityków odpowiedzialny za research aplikacji konkurencji. Zespół ten miał rozpoznawać, jak programy konkurencji wyszukują złośliwe oprogramowanie.
Następnie grupa ta odpowiedzialna miała być za tworzenie kodu, który miał wprowadzać antywirusy konkurencji w błąd. Prawda jest taka, że już w roku 2013 zarówno Symantec, jak i sam Microsoft informowały o tym, że są przekonane o prowadzeniu takich praktyk przez jakąś firmę na rynku, nikt jednak nie przypuszczał, że to właśnie Kaspersky jest za to odpowiedzialny.
Jest jeszcze jedno – podobno w 2010 roku firma stworzyła dziesięć plików, które następnie zgłosiła jako “złośliwe”. Pliki były zupełnie niegroźne. Producenci antywirusów bazują na rekomendacjach z firmy, w której zgłoszono tę informację. Spowodowało to nie mały chaos. Pliki stały się wykrywane jako złośliwe i to przed czternaście rożnych produktów.
Jakby tego było jeszcze mało, to mamy dla Was soczysty smaczek na zakończenie. Zdarza się, że wyżej wzmiankowane false-positivy usuwają pliki z dysku posiadacza danego antywira. Myk i już nasz system stanie się totalnie bezużyteczny i do reinstalacji. Wygląda to naprawdę nie fajnie. Niech sobie Kaspersky uderza w konkurencję. Ich sprawa. Smażą się w jednym kociołku i niech tak zostanie, ale nie gryzie się rączki, która cię karmi, bo niedługo może zabraknąć pożywienia. Zachowanie Kaspersky to cios poniżej pasa. Gorzej, jeżeli spowoduje odwrotny skutek.