Co użytkownicy najczęściej robią w sieci (pomijając klikanie na Facebook non stop)? Niestety, prawda jest taka, że najwięcej ściągają i to nie do końca legalnie. Filmy, muzyka, książki. Jest tego niesamowicie dużo. Nie jest to jednak objaw tylko sieciowy. W czasach kiedy nie było Internetu w każdym domu piractwo było także mocno rozprzestrzenione, jednakże nie każdy o tym wiedział.

Nie było serwerów dla użytkowników, kopiowano płyty w domach lub kupowano za jakiś procent tego, co kosztował oryginał na targach lub słynnym na całą Polskę Stadionie Dziesięciolecia. Później, w czasie wejścia sieci w łaski ludu pojawiały się serwisy jak DirectConnect, BearShare, Shareazza.

Niesamowicie popularne szczególnie w Domach Studenckich, gdzie sieci były na tyle szybkie, aby duże pliki ściągać w bardzo krótkim czasie.

Doprowadziło to do nalotów policji w latach 2006-2008 na akademiki w całej Polsce. Kilka głów poleciało i kilka serwerów DC zostało zamkniętych. Chłopaki w akademikach PWr. chowali płyty po łóżkach, albo wywozili do rodziców. Jednak na tym się nie skończyło. Służby nie chciały popuścić. Chcieliśmy Wam opowiedzieć o kilku największych zamknięciach serwisów pirackich w sieci, które zatrzęsły kieszeniami nie jednego.

The Pirate Bay

Na sam początek nasz ulubieniec. Był to bardzo popularny w sieci gracz ze Szwecji. Stawiali na wymianę plików multimedialnych wszelkiej maści, ale i gier komputerowych. Można tam było znaleźć dosłownie wszystko. Prób zamknięcia Piratów było wiele, ale efekt był zawsze odwrotny. Pierwsza próba zamknięcia serwisu sprawiała, że Piraci odrodzili się po zaledwie trzech dniach. Dodatkowo, dzięki reklamie medialnej użytkowników przybyło o wiele więcej. Twórcy serwisu wiele lat tłumaczyli się tym, że umawiają się na brak odpowiedzialności za publikowane treści, że to zależy od użytkowników, co wrzucają, a oni umywają od tego ręce. Organy ścigania walczyły z tym serwisem przez około dziesięć lat. Serwis zmieniał domeny, serwery, cały czas byli niewykrywalni. Niby ostatnia próba zamknięcia Piratów okazała się udała, ale tylko w teorii. W miejsce The Pirate Bay powstało kilka mniejszych odnóży tego samego pokroju. Tak więcej The Pirate Bay jest non stop zamykany i otwierany na nowo. Przynajmniej policja ma co robić 🙂

Pirate on the island

Rapidshare

Ten kto nie raz ściągał cokolwiek z sieci dobrze wie, jakim potentatem był swojego czasu Rapidshare. Zaczynali jako mały lokalny projekt, a rozrośli się do potentata rynkowego. Nie wytrzymał on jednak naporu pozwów i wyroków. Nie tyle prawniczo, ale bardziej finansowe. Oczywiście, Rapidshare próbował chwytać się jakiegoś koła ratunkowego. Wprowadził w 2012 roku płatny model dostępu. Nie spodobało się to jednak użytkownikom. Ci, byli zbyt mocno przyzwyczajeni do starego, pirackiego modelu korzystania z serwisu. W końcu w ubiegłym roku serwis został zmuszony drastycznej redukcji etatów. Było dwudziestu pięciu pracowników i został… jeden. W 2015 roku Rapidshare wywiesił białą flagę i pożegnał się z Internetem. Po tym serwisie wielu płakało, aczkolwiek w miejsce Rapida na pewno pojawiło się już wiele innych.

iiTV i inne

Był to jeden z ciekawszych serwisów, jaki powstał w sieci. Wyglądało to tak, że filmy/seriale były dostępne tylko online. Można było oglądać, ale nie można było pobierać. Niby problem rozpowszechniania treści się nie miał tu miejsca, ale prawa autorskie jednak zostały złamane. Szczególnie pretensje mogły mieć płatne serwisy tego typu w stylu VOD. Prawda jest jednak taka, właściciele w/w serwisów łamali prawo nagminnie. Udostępniali oni filmy bez zgody twórców płacili dodatkowo za konta premium, na czym serwis zarabiał nie małe pieniądze. Zaraz za iiTV zniknęły także inne twory tego pokroju: Kinomaniak, eKino, Zalukaj. Policja postraszyła, że takich zamknięć planuje więcej i na tych serwisach się nie skończy. Co im to jednak da? W miejsce tych serwisów, jak grzybki po deszczu powstają nowe i to w większej ilości.

one satellite dish with a smart tv (3d render)

“Chomiczek”

Ulubiony chyba serwis Polaków, Chomikuj.pl. Z nim borykają się wszyscy, od producentów filmowych, po wydawców książek.  Wytwórnie filmowe poszły o krok dalej. W połączeniu ze Stowarzyszeniem Filmowców Polskich złożyło pozew przeciwko serwisowi. Sprawa zakończyła się bezprecedensowym wyrokiem. Najgorsze jest to, że Chomik czerpie korzyści finansowe z używania serwisu. Użytkownik musi uiścić opłatę za ilość pobieranych danych. Oczywiście, może też zbierać punkty, które wymienia na transfer. Robi to udostępniając pliki. Im więcej, tym więcej może pobrać.

Cartoon illustration of a hamster with a tired expression.

I co im to dało?

Zamknięć było o wiele więcej – my tylko przytoczyliśmy kilka. Choćby nawet musimy tu wspomnieć o: eDonkey, Megaupload, Razorback2, AudioGalaxy. Naszym skromny zdaniem zamykanie tego typu serwisów to… walka z wiatrakami. Prawda jest taka, że naloty sprawiają, że ludzie coraz bardziej się buntują i tworzą nowe serwisy tego pokroju, oraz ściągają więcej. Z drugiej strony, gdyby nie te serwisy, niektóre zespoły, filmy, książki wcale nie byłyby tak popularne. Mało kto chce dać 70 zł za płytę CD na której podoba mu się jedna-dwie piosenki, a jak chce kupić utwór z sieci, to musi wylegitymować się kartą kredytową, którą nie każdy posiada. Jest to niekomfortowe dla użytkowników. Co bardzo nam przypadło do gustu? Jest to bardzo mało obiektywna opinia, ale jesteśmy zwolennikami serwisów pokroju Spotify. Jest to fajny serwis na wyciągnięcie ręki, gdzie aby słuchać wybranych utworów musimy, kupić abonament lub posłuchać kilku muzycznych reklam: my wiecznie trafialiśmy ostatnio na Edytę Górniak przy słuchanie MetalCore, no ale, trudno 🙂 Wygląda na to, że model SaaS bardzo podoba się ludziom i jest przyjemny w obsłudze. Tak samo zaczęli robić Microsoft (choćby nawet Office, czy Azure) i Adobe. Jak wygląda obrona użytkowników? Wiele z nich twierdzi, ze zasypywane jest plagiatami utworów, scenariuszami filmów które już były i że za to płacić takich pieniędzy, jak oczekują wydawcy nie będą. Jest w tym dużo prawdy. Bo idąc na wojnę z piratami trzeba najpierw posprzątać własne podwórko i samemu być czystym. Jednak, nie można też zgodzić się na to, że dobra multimedialne są dane użytkownikom w pakiecie, razem z siecią z której korzystają.

Bernard to redaktor naczelny SpeedTest.pl. Jest analitykiem i pasjonatem gier. Studiował na Politechnice Wrocławskiej informatykę i zarządzanie. Lubi szybkie samochody, podróże do egzotycznych krajów oraz dobre książki z kategorii fantastyka.