Kocham premiery! Wszystko dlatego, że pojawienie się czegoś nowego, zawsze ciągnie za sobą różnego rodzaju innowację. Są one mniej lub bardziej przydatne, ale na z całą pewnością muszę przyznać, że zawsze cieszą oko i zmysły gadżeciarza. Od zawsze pasjonowały mnie dodatki, wypuszczane wraz z każdą kolejną częścią filmowej sagi “Gwiezdne Wojny”. Samą serię uwielbiam i oglądałem wiele razy w różnorodnych kombinacjach. Nic więc dziwnego, że jestem łasy na wszystkiego rodzaju gadżety z nią związane. Kubeczki, bluzy, poduszki, zabawkowe miecze świetlne, czy zabawki imitujące głównych bohaterów. Jest tego naprawdę wiele. Do tego groma dołączy teraz specjalny bajer od giganta napoi gazowanych, czyli Coca-Coli.
Od jakiegoś czasu OLED jest bardzo popularną technologią. Nic dziwnego. Jeżeli ktoś nie wie jeszcze, co to za technologia, z miłą chęcią wam to przybliżę. OLED to w wolnym tłumaczeniu organiczna dioda elektroluminescencyjna. Jest to powierzchniowe źródło światła wytwarzane ze związków organicznych. Stosuje się je do budowy elastycznych wyświetlaczy, telewizorów lub innych urządzeń przenośnych. Co ciekawe, wyświetlacze wyprodukowane w technologii OLED są wyjątkowo cienkie za sprawą braku potrzeby ich podświetlania, gdyż diody samoistnie generują światło. Nic więc dziwnego, że to właśnie tę technologię zapożyczono do wyprodukowania tego niecodziennego gadżetu.
Wszystko dlatego, że premiera “Gwiezdne wojny: Skywalker. Odrodzenie” zbliża się nieubłaganie.
Sklepy i korporacje dostały szału na punkcie sagi. Jest to chyba bardziej widocznie niż w dwóch ostatnich filmach. Centra handlowe są przepchane plakatami, stoiskami i zabawkami z filmu. Jest masa bluz, koszulek, stroi, gadżetów IT i pokrowców. Możemy znaleźć też bieliznę, skarpety i pościel w Star Wars. Nic więc dziwnego, że taki gigant, jak Coca-Cola także poczuł “Ciemną Stronę Mocy” i wkręcił się w szał sagi. Okazuje się bowiem, że może i na koniec całej tej masakry, czyli tuż przed premierą ostatniej części sagi „Gwiezdnych wojen”, Coca-Cola wprowadza do sprzedaży nowe butelki na swój kultowy napój. Nie byłoby w tym przecież nic dziwnego (butelki tematyczne zdarzały się nie raz i nie dwa, są wręcz nałogowo popularne), gdyby nie to, że ten produkt jest “wyjątkowy”. Rey i Kylo Ren trzymają na nich miecze świetlne, które naprawdę świecą dzięki wzmiankowanemu wyżej panelowi OLED. To dopiero gratka dla prawdziwych gadżeciarzy. Muszę przyznać, że byłem lekko zszokowany, kiedy dostałem tego newsa do ręki. Jednocześnie, ogarnęła mnie chęć ruszenia do sklepu w poszukiwaniu tegoż gadżetu.
Miecze świetlne będziemy mogli znaleźć na butelce Coca-Coli Zero.
Mechanizm działa tak, że zaczynają one świecić, kiedy weźmiemy butelkę do ręki. Nowe “Gwiezdne Wojny” trafią do kin w Stanach Zjednoczonych 20 grudnia 2019 r. Co ciekawe, w naszym kraju premiera odbędzie się wcześniej. Seans będzie można obejrzeć już 18 grudnia 2019 r. To bardzo miła niespodzianka, że w końcu w Polsce będzie coś wcześniej i to nie jakiś durny przepis okradający społeczeństwo. Butelki z OLED są limitowane. Na części z nich znajdziemy Rey trzymającą niebieski miecz świetlny. Drugą część, uświetni Kylo Ren ze swoim charakterystycznym czerwonym mieczem.
Aktywacja mieczy zacznie się, kiedy dotniemy butelki.
Zapewne zastanawiacie się, jak to jest możliwe. Wbrew pozorom, mechanizm wrzucony w limitowane butelki Coca-Cola wcale nie jest taki hardcorowy do ogarnięcia. Technologia OLED pozwala na kształtowanie paneli, które ją wykorzystują, w dowolne, wybrane przez siebie wzory. Jak wspomniałem już wyżej, dużą zaletą jest to, że diody OLED są niesamowicie cienkie, a zarazem mocno elastyczne. To właśnie dzięki temu mechanizm z butelek mógł powstać i powstał miniaturowy świecący wzór, który jest częścią etykiety. Na pewno ciekawi was jak wygląda sprawa z zasilaniem takiej butelki. Coca-Cola skorzystała z rozwiązania dostarczonego przez berliński startup Inuru. Szczerze powiedziawszy, poznałem ją dopiero przy okazji tego projektu. Nie miałem przyjemności słyszeć o niej wcześniej — a szkoda. Projekt wydaje się naprawdę innowacyjni i ciekawy. Firma stworzył coś, co nazywa “projektem inteligentnej powierzchni”. Myślę, że to was zaciekawi. Bazuje ona na bardzo cienkiej warstwie drukowanej elektroniki. Bazę tą można nanieść na dowolną powierzchnię. Co więcej, jest tu także „drukowana bateria” zasilająca panel OLED.
Najważniejszy w całym mechanizmie okazuje się ludzki dotyk.
To właśnie człowiek zamyka cały obwód elektryczny. Już czekam, jak nasi “polscy przeciwnicy wszystkiego” hejtują to, twierdząc, że nowe butelki z Colą zabijają ludzi. Szczerze powiedziawszy, będę umierał ze śmiechu, jak takie hejty pojawią się w sieci. Nasi polscy geniusze, którzy całe życie omijali szkołę wielkim łukiem, a na starość biorą się za technologię, zawsze mają “ciekawe” i “zaskakujące” teorię, których nawet po kilku głębszym nie rozumiem. Wracając jednak to gadżetów, jeżeli chcemy, aby zaświeciły, musimy znaleźć odpowiednie miejsce, które trzeba dotknąć: droid BB–8 na butelce z Rey i statek Tie Fighter na butelce z Kylo Renem. Łatwo zapamiętać. Co więcej, warte uwagi jest też to, że cały panel z elektroniką ma grubość tylko odrobinkę większą od standardowej etykiety. Era miniaturyzacji postępuje i jest naprawdę coraz bardziej okazała.
Nic jednak nie trwa wiecznie i butelkę zaświecimy tylko 500 razy.
Później panel przestaje już działać. Niestety, musimy się na to nastawić. Nie jesteśmy jeszcze tak genialni, aby stworzyć perpetum-mobile (jeżeli w ogóle jest to możliwe). Jest jeszcze jedna przykra informacja, która zostawiłem na koniec, aby nie psuć wam czytania. O ile, premiera Star Wars jest w naszym kraju szybko, o tyle z Colą będziemy mieli już problem. Okazuje się bowiem, że te genialne i gadżeciarskie butelki nie trafią niestety do naszego kraju. Czuje się z tego powodu mocno zniesmaczony i uważam to za dalece niesprawiedliwe. Coca-Cola zamierza wyprodukować tylko 8 tys. promocyjnych butelek swojego napoju. Co najciekawsze, wszystko one trafią do… Singapuru. Jest to ostatnie miejsce, o którym pomyślałem, że może stać się importerem… a jednak. Nie wiadomo też, gdzie dokładnie trafią butelki. Obstawiam jednak, że skoro edycja jest tak mocno limitowana, to ceny w sieci rozbiją bank. Oczywiście, sieć nie śpi i pod hashtagiem #GalacticHunt można śledzić w mediach społecznościowych wskazówki, które ujawnią pięć lokalizacji sklepów 7-Eleven, w których pojawią się dostawy.