Facebook ma na tę chwilę zasięg wręcz globalny. Nie tylko umożliwiają kontakt ludziom w całego świata, ale w niektórych przypadkach robią za źródło codziennych informacji ze świata. Wszelkiego rodzaju fanpage, wrzucanie linków, dzielenie się treścią. Z założenia można by powiedzieć, że dzięki temu serwis bardzo dobrze zna nastroje społeczności.
W serwisie istnieje zakładka, która nazywa się Trending, czyli Najpopularniejsze. Wyświetlane są w niej te posty, które najczęściej odwiedzają, lajkują czy też czytają użytkownicy. Założenie jest takie, że dzięki temu widzimy, co jest najpopularniejsze. Podobno jednak na założeniach się tylko kończy i Facebook odbiera kolejne zarzuty. Czy niesłuszne? Tego nie wiem, ale ciężko mi uwierzyć, aby Facebook przestał eksperymentować z wywoływaniem emocji. Są w tym specjalistami.
Tym razem Facebook oskarżony jest o sterowanie zawartością sekcji “najpopularniejsze”.
Wbrew pozorom zarzut jest dość spory. Facebook jako portal społecznościowy powinien być obiektywny. Okazuje się, że tak nie jest. W grę wchodzi tematyka, której najbardziej nie lubię, czy polityka. Jak wiadomo, wejście w politykę, to jak wejście w odchody — jak tylko lekko się zbliżysz, to zaczyna nie ładnie pachnieć. Facebookowi zarzucone zostało, że ustawia sekcję Trendings według swoich, antykonserwatywnych poglądów. Powiem szczerze, że na topie jest teraz usilnie promowanie takich postaw na świecie i wmawianie nam, że to jest dobre i tego chcemy. Facebook nie pozostaje w tyle za innymi organizacjami. Za przykłady podaje się odrzucanie wiadomości serwowanych przez strony Breitbart News i The Washington Examiner na rzecz tych publikowanych przez New York Times’a i Wall Street Journal. Co więcej, spychane są posty z kandydatem republikanów na prezydenta w Stanach.