Znam niewiele osób, które nie mają Facebooka. Powiedziałbym, że w tym czasach jest to raczej dziwne. Mówi się, że jak nie masz Facebooka, to nie istniejesz. Coś w tym jest, aczkolwiek jestem w stanie zrozumieć tych, którzy go nie używają. Większość treści udostępnia się dużej grupie osób, a nie każdy chce się dzielić swoim życiem. Dla takich osób powstała bardziej prywatna aplikacja Moments. Jest ona dostępna już w Polsce.
Do tej pory Moments mogli instalować użytkownicy spoza naszego kraju. Wbrew pozorom Moment jest aplikacją stworzoną przez… Facebooka. Nie spodziewaliście się tego, prawda? Stajnia Zuckerberga dążyła zawsze do tego, aby możliwie jak najbardziej upublicznić życie swoich użytkowników, a tu taka aplikacja. Dzięki niej można w szybki sposób dzielić się chwilami z życia z wybranymi użytkownikami. Dokładnie to chodzi o to, że przykładowo cały album może share‘ować tylko do jednej osoby.
Podsumowując, zdjęcia zapisane w Moments nie trafią jednak bezpośrednio na Facebook.
Zostaną udostępnione wyłącznie osobom, którym zechcemy je udostępnić. To jest właśnie urok tej aplikacji. Moments wygląda podobnie do Messengera i ma niesamowicie prosty interfejs. Powiedziałbym, że wręcz infantylny. Moments działa też podobnie do aplikacji Zdjęcia Google. Kto korzystał, ten wie. Tworzy gotowe albumy fotograficzne. W tym wszystkim korzysta z daty i godziny zrobienia zdjęcia oraz naszej lokalizacji. Dzięki temu wie, jak posegregować zdjęcia. Intuicyjne, nieprawdaż. Założenie jest ciekawe. Sam wrzucam zdjęcia, posty i filmy tylko dla ograniczonej grupy znajomych na Facebook, także taka opcja mi odpowiada. Po zainstalowaniu aplikacji uzyska ona dostęp do zdjęć na telefonie i posegreguje je odpowiednio. Każdy z albumów możemy przesłać tej osobie, którą mamy na Facebook. Prawda jest taka, że jest to całkiem fajny dodatek na Facebook. Aczkolwiek, aby obejrzeć udostępnione zdjęcia, odbiorca także musi mieć Moments. Jeżeli nie ma, to otrzyma na Messengera informacje o tym, że ktoś wysłał mu album.
Jak zdążyłem się dowiedzieć, program ten nie był do tej pory dostępny w Polsce i Unii Europejskiej.
Odpowiada za to funkcja rozpoznawania twarzy. Działa ona świetnie w Stanach. Program może podpowiedzieć użytkownikowi, którym znajomym powinien udostępnić konkretne zdjęcia. Zdaniem UE narusza to jednak prywatność użytkowników. Trochę mi się śmiać chciało, bo mało co nie narusza teraz prywatność ludzi, łącznie z ich durnowatymi przepisami, ale jak widać, panowie w Brukseli muszą zachowywać pozory chronienia naszej godności osobistej. Żałosne!