Unia Europejska nie chce, żeby nasz kontynent pozostał w tyle za firmami ze Stanów Zjednoczonych, które ruszyły na podbój kosmosu. Na naszym kontynencie istnieje już dobrze rozwinięta branża satelitarna. Dlatego też urzędnicy zaprosili konsorcjum dostawców, którzy mają opracować przyspieszony program LEO. Dzięki temu nad naszymi głowami mają pojawić się satelity, które mogłyby konkurować ze Starlinkiem Elona Muska. Nowy system byłby dobrym uzupełnieniem obecnej infrastruktury satelitarnej, która korzysta z orbit MEO oraz GEO.
Jeszcze do niedawna Internet satelitarny był rozwiązaniem przeznaczonym dla nielicznych i wyspecjalizowanych zastosowań. “Przeciętny Kowalski” rzadko kiedy decydował się na łączenie z siecią za pośrednictwem satelitów. Tradycyjne podejście do Internetu satelitarnego zakłada korzystanie z satelitów geostacjonarnych, które wymagają instalacji anteny podobnej do tej, z której korzystamy przy odbiorze telewizji satelitarnej. Ograniczona pojemność transponderów GEO oraz wysokość samej orbity sprawiają, że rozwiązanie to oferuje niezbyt duże prędkości oraz znaczne opóźnienia. Sytuację zmienił projekt Elona Muska. SpaceX od lat pracował nad uruchomieniem sieci satelitów Starlink, które poruszają się po orbicie LEO. Znaczne zmniejszenie wysokości orbity sprawiło, że przy odpowiedniej infrastrukturze naziemnej ping może zmaleć do 20 ms. Z kolei prędkości pobierania danych mają sięgnąć nie tylko 1 Gb/s, ale nawet 10 Gb/s. W porównaniu z rozwiązaniami naziemnymi (tj. Internetem światłowodowym i mobilnym) Starlink nie jest tani. Jednak dla niektórych osób to dzisiaj jedyne rozwiązanie na korzystanie z szerokopasmowego dostępu do sieci. Europejskim urzędnikom nie podoba się wizja, w której amerykańska firma stałaby się monopolistą na rynku szybkiego Internetu satelitarnego.
Europa chce mieć własne satelity LEO, które zapewnią Internet w tzw. białych plamach
Według serwisów branżowych powołane przez Unię Europejską konsorcjum ma konkurować nie tylko z systemem firmy SpaceX, ale również z OneWeb oraz kanadyjskim Lightspeed. Nad europejskim systemem LEO pracują Airbus, Arianespace, Eutelsat, Hispasat, OHB, Orange, SES, Telespazio i Thales Alenia Space. Wymienione firmy podzielą się kontraktem o wartości 7,1 miliona euro. W odróżnieniu od pozostałych projektów europejski system ma być uzupełnieniem działających obecnie satelitów MEO (średnia orbita okołoziemska) oraz GEO (orbita geostacjonarna). Obecna sytuacja na rynku sugeruje, że za satelity MEO będzie odpowiadać firma SES, która opracowała satelity telekomunikacyjne O3b mPOWER. SES może dostarczać również elementy dla systemu GEO. Oprócz nich to samo może zrobić Eutelsat oraz Hispasat. Niewiadomą pozostaje to, kto mógłby opracować nowe satelity LEO.
Dominic Hayes, kierownik ds. widma w programie kosmicznym UE przy Komisji Europejskiej ds. Przemysłu i Przestrzeni Kosmicznej, podczas konferencji Satellite 2021 EMEA przyznał, że nowy projekt ma na celu udostępnienie szerokopasmowych łączy internetowych w miejscach, gdzie ich realizacja za pomocą systemów naziemnych jest niemożliwa lub nieuzasadniona ekonomicznie. Takich miejsc w Europie jest jeszcze dość sporo. Dodał również, że Komisja Europejska widzi potrzebę posiadania bezpiecznej łączności dla zastosowań rządowych. Chodzi tutaj m.in. o zapewnienie bezpiecznych systemów telekomunikacyjnych dla policji, wojska oraz administracji rządowej. W przypadku Starlinka i mu podobnych rozwiązań trudno mówić o takim zastosowaniu, ponieważ za systemy te odpowiadają firmy spoza Unii Europejskiej.
Elon Musk dalej chce inwestować w infrastrukturę dla Starlinka w Europie
Plany te nie zniechęcają Elona Muska. W Europie pojawić się mają kolejne stacje naziemne, dzięki którym system Starlink będzie jeszcze szybszy. Okazuje się, że maksymalna prędkość Internetu satelitarnego nie zależy tylko od liczby satelitów oraz ich pojemności. Co prawda kolejne satelity, które SpaceX wynosi w przestrzeń kosmiczną, pozwalają na poprawę osiągów, ale to nie wystarczy. Jeden z użytkowników Reddita pochwalił się prędkością ponad 500 Mb/s i pingiem 9 ms. Jest to mieszkaniec Niemiec, który korzysta ze Starlinka w mieście Kassel. Dla wielu osób taki wynik jest zaskakujący, ponieważ pokazuje on, że Starlink działa w Europie szybciej niż w Stanach Zjednoczonych. Jest to zasługa znajdujących się w Niemczech dwóch stacji naziemnych, które najprawomocniej są obecnie mało obciążone.
Dodatkowo SpaceX pracuje nad technologią uruchomienia laserowych łączy między satelitami, które nie tylko poprawią zasięg całego systemu, ale zmniejszą też ilość “skoków” satelita – Ziemia. Dzięki temu Starlink ma potencjał zapewnienia przy połączeniach międzykontynentalnych mniejszego opóźnienia niż dedykowane łącze światłowodowe. O ile europejskie państwa raczej nie będą korzystać ze Starlinka w celach rządowych, to europejskie firmy oraz sami cywilni użytkownicy Internetu już nie mają takich obaw związanych z bezpieczeństwem. Dlatego też Elon Musk i jego firma SpaceX dalej będzie budować w Europie kolejne stacje naziemne.
Z kolei “przeciętny Kowalski” powinien być zadowolony z ambitnej inicjatywy Komisji Europejskiej. Jeżeli konsorcjum europejskich firm faktycznie uruchomi swój własny system LEO, to możemy spodziewać się obniżenia cen tego typu usług. W końcu dla klienta rynku telekomunikacyjnego nie ma nic lepszego od zdrowej konkurencji pomiędzy operatorami.
Źródła: Space News, Via Satelite, Advanced Television