Rok 2016 już się skończył i nie wróci — chyba że w naszych wspomnieniach.
Wypadałoby zrobić jakieś małe podsumowanie tych ostatnich dwunastu miesięcy. I wcale nie mówię tutaj o takim prywatnym, chociaż jest to zapewne potrzebne, ale o technologicznym.
Od jakiegoś czasu zastanawiam się, czy był to rok mocno innowacyjny, ale jakoś jest mi ciężko przekonać się do takiego podejścia.
W sumie to tak naprawdę na rynku nie pojawiło się nic, co mocno by nim zatrzęsło. Obietnic, jak zawsze było wiele, ale z realizacją gorzej. W tej kwestii wielkim rozczarowaniem było oczywiście Apple. Przykro jest patrzeć, że firma z takim potencjałem i wspaniałą przeszłością marnuje się na powielaniu utartych schematów. Niestety ta firma nie wprowadza już w życie innowacyjnych rozwiązań. Pamiętam bardzo dobrze Apple z czasów, kiedy było ono rynkowym demonem. Wtedy z pozoru głupie i niepotrzebne pomysły Steve’a Jobsa sprzedawały się, jak świeże bułeczki. Był to powód, dla którego każdy chciał być jak firma z jabłkiem w logo. W końcu nie bez powodu Apple sprzedało od 2007 roku aż miliard telefonów. Apple dalej pozostaje wzorcem do naśladowania dla wielu firm. Xiaomi jest tego jak najlepszym przykładem. Jednak dla wielu z nas, nowe produkty Apple nie są już tak porywające jak kiedyś. Są ładne, przyciągają wzrok i są po prostu poprawne. Tim Cook przyjął najwidoczniej politykę odcinania kuponików od korporacji zbudowanej na krwawicy Jobsa. Niestety, pracownikom Apple wydaje się, że jak coś ma ich logo, to już tłumy będą się o to zabijać. Dzisiaj konkurencja oferuje smartfony o dużo lepszej specyfikacji oraz za niższą cenę. Nic dziwnego, że mało kto chce sięgać po produkty oferowane przez zespół Cooka. Smutne, ale prawdziwe.
Przykro jest to stwierdzić, ale dla mnie największym rozczarowaniem minionego roku jest właśnie produkt Apple, czyli iPhone 7.
Nowy iPhone to już nie tyle odgrzany, ale wręcz mocno przypalony kotlet. Wielu wiernych fanów marki po było rozczarowanych po prezentacji tegorocznego modelu iPhone. Jest to zapewne spowodowane tym, że w moim mniemaniu Apple ma mocno podniesioną poprzeczkę. Od tej firmy oczekuje się po prostu czegoś więcej niż tylko dobrze wyglądającego telefonu, który jest niemalże kopią zeszłorocznego modelu. Pocieszać może oczywiście pojawienie się w nowym iPhonie podwójnego aparatu. Niestety nowość ta dostępna jest tylko w iPhone 7 Plus, który swoim rozmiarem przypomina mały tablet. Nie każdy chce przecież nosić przy sobie 5,5-calową krowę. Kiedyś iPhone‘y były objawieniem i wyznaczały kierunek rozwoju technologii mobilnej na świecie. Mam niestety wrażenie, że czasy te minęły bezpowrotnie.
Patrząc na iPhone 7 mam wrażenie, że równie dobrze mógłby nazwać się iPhone 6S NE (Next Edition – Kolejna Wersja), albo coś w ten deseń.
Kiedy położyłem go i porównałem z iPhone 6S, to jakoś tak nie specjalnie się różniły. Owszem, młodszy brat ma nieco lepsze bebechy, ale nie na tyle, abym mdlał z wrażenia. Niby powrócił do łask kolor czarny, ale to też nie jest specjalnie innowacyjne. Każdy smartfon może być czarny! W zestawie z iPhone 7 znajdziemy standardowe akcesoria, które zawsze towarzyszyły telefonom od Apple. Nic nowego w tej kwestii się nie stało. Dalej mamy EarPods w wersji przewodowej, jednak tym razem zakończone są wtykiem Lightening. Jeżeli zapytacie dlaczego, to przypomnę Wam, że jedyna innowacyjność w przypadku Apple, to wywalenie złącza JACK 3.5 mm. No, ale oczywiście pojawiła się w zestawie przelotka Lightening-JACK 3.5mm, dzięki której podłączymy tradycyjne słuchawki. Zabrało również ładnego, zgrabnego pudełeczka na słuchawki, które osobiście bardzo lubiłem. Słuchawki EarPods podane zostały w kartonowej wytłoczce. Czuje się, jakby Apple pojechał budżetówką i to dość mocno. Co z pierwotnym założeniem Jobsa, że wszystko ma być ładne, eleganckie i designerskie? Fani marki bronią Apple stwierdzeniem, jakoby firma stawiała na słuchawki bezprzewodowe. Nie do wszystkich to jednak przemawia.
Samsung również nie będzie wspominał roku 2016 z uśmiechem na ustach.
Samsung to firma, którą niesamowicie cenię i lubię, ale niestety afera z ich smartfonem Galaxy Note 7 dała się we znaki zarówno użytkownikom, jak i samej marce. Jestem pewien, że jeszcze długo smartfon ten pozostanie w sferze dowcipów i internetowych memów. Jeżeli jeszcze nie wiecie, co stało się ze wzmiankowanym telefonem, to przypomnę, że smartfony te ulegały samozapłonowi. Samsung ma niedługo ujawnić przyczynę takiego stanu rzeczy. Najgorsze było jednak to, że cała afera zrodziła wręcz popkulturę. Z Samsungiem Galaxy Note 7 do tej pory nie można wejść na pokład samolotu, a sam model został całkowicie wycofany ze sprzedaży. Nawet jeden z samolotów został cofnięty na lądowisko tylko dlatego, że Access Point jednego z pasażerów nazywał się tak, jak wzmiankowany smartfon. Koreańczycy jednak nie zamiatają problemu pod dywan i obiecali swoim klientom, że odkryją przyczynę samozapłonu Galaxy Note 7. Długo jednak nie była ona znana, co spowodowało niemałą frustrację ze strony klientów. Niestety, ciężko mi tutaj polemizować, bo rozumiem tych ludzi.
Problem ten na szczęście nie dotknął Polaków, ponieważ praktycznie wszystkie modele sprzedane w naszym kraju wróciły do producenta.
Klienci mogli liczyć na wymianę zakupionego Note 7 na Galaxy S7 Edge lub zwrot pieniędzy. Po paru miesiącach ciężkiej pracy specjalnie powołany do tego zespół skończył prace nad ustaleniem przyczyny jednej z największych wpadek technologicznych zeszłego roku. Samsung poda informację na temat przyczyny samozapłonu swojego telefonu jeszcze w tym miesiącu. Pozostaje nam tylko czekać na tę informację. Teorii jest bardzo wiele, jednak w większości przypadków są to czyste spekulacje niepoparte żadnymi faktami. Sam radzę poczekać na oficjalną informację, o której na pewno Was poinformujemy. Biorąc pod uwagę zarówno nowy model Apple oznaczony numerem 7, jak i smartfon od Samsunga o nazwie Note 7, muszę jednak stwierdzić, że w minionym roku “siódemka” wcale nie była szczęśliwą liczbą.
Oczywiście, nie są to zapewne jedyni wielcy branży IT, którym rok 2016 dał się we znaki.
Jest ich o wiele więcej. W końcu nie był to rok technologicznej burzy, ani niesamowitego rozwoju. Miał być nie wiadomo jak efektywny, a wyszło… no coż, jak zawsze. Cała nadzieja na to, że ten 2017, który już się rozpoczął będzie o wiele lepszy i bardziej bogaty w ciekawostki z rynku IT. Zaczyna się bardzo ciekawie, bo nowymi i gorącymi targami CES 2017, które odbywają się w Las Vegas. Jestem pełen nadziei, że zobaczymy na nich coś zapierającego dech w piersiach.
[vlikebox]