Temat blokady serwisów pornograficznych w naszym kraju nie schodzi z mediów od kilku tygodni. To, co robi polski rząd, zakrawa już na ostre naruszenie prywatności. Zdaje sobie sprawę, jak ciężki problemy u dzieci wywołuje zderzenie z tego typu serwisami za małego, ale prawda jest taka, że ta blokada wprowadzi coś, czego każdy obywatel wolałby uniknąć. Dzięki niej władze będą miały bazę preferencji erotycznych mieszkańców swojego kraju, a to większa broń, niż nie jedna atomówka. Okazuje się jednak, że kilka ciekawych rozwiązań zbiło się w czasie. Jeden z najbardziej popularnych serwisów pornograficznych na świecie strzelił naszemu rządowi niezłego pstryczka w nos — i to przez przypadek.
Nasi politycy naprawdę nie mają poważniejszych problemów, skoro zajmują się taki pierdołami, jak serwisy erotyczne. Jakby naprawdę nic bardziej frapującego na świecie się nie działo. Tak naprawdę sprawa ta w bardzo lakoniczny sposób odwraca uwagę ludzi od tego, co istotne. Ci, którzy nie chcą blokady, zaczynają się buntować, a chętni do jej założenia mogą rugać ich swoimi konserwatywnymi argumentami. Kocioł gotowy.
Polski internet i media skupiają się na nim, a nie na podwyżkach cen, wzroście bezrobocia i tak dalej.
O ile temat nie należy do błahych i kiedyś można by było pomyśleć, jak obronić dzieci przed wpływem niestosownych treści, to mechanizmy, jakie proponuje rząd, są graniczące z bezpieczeństwem i prywatnością. Nie wierzę także, że jakikolwiek z serwisów, producentów przeglądarek czy operatorów zgodzi się na takie przepisy. Ruch na strony pornograficzne to ogromny procent w codziennych wejściach. Nikt, na własne życzenie nie pozbędzie się takiego zysku, bo mu “Szanowny Prezes” pogrozi paluszkiem. Co więcej, sposób obejścia tego jest tak wiele, że nie da się odciąć tego całkowicie. Co więcej, samym serwisom byłoby to bardzo nie na rękę. Jedna z największych platform publikujących treści pornograficzne na świecie niechcący pokazała naszemu rządowi i innym, którzy chcą blokować pornografię, środkowy palec.
Polski rząd chce cenzury, a Pornhub jak na złość ma wersję na Tor.
Żeby wszyscy byli doinformowani, to może w skrócie przybliżę, czy takim jest Tor. Jest to taka wirtualna sieć komputerowa (sieć cebulowa), która zapobiega możliwości analizowania ruchu, implikując na anonimowe serfowanie po sieci. Fajna sprawa, nie? Co najciekawsze, Tor może być wykorzystywany w celu ominięcia mechanizmów filtrowania treści, cenzury i innych ograniczeń komunikacyjnych. Obstawiam, że za niedługo nie będzie to ulubiona aplikacja naszego rządu, bo może im bardzo uprzykrzyć życie. Okazuje się, że gigancie serwisów porno dbają o swój interesik i rozumieją, że anonimowość klienta w ich biznesie jest niezmiernie ważna. Dlatego właśnie wypuścili wersje swojego serwisu pod sieć Tor.
Przeciętny polski użytkownik nawet nie zdaje sobie sprawy, ile korzyści jest takiej sieci.
Coraz więcej serwisów w to idzie. Portale medialne, takie jak BBC czy New York Times posiadają własną kopię w sieci cebulowej. Bardzo interesujące jest to, że nawet Facebooka można znaleźć na Tor (wcale mnie to nie dziwi, niektóre kraje go zakazują, więc trzeba sobie radzić). Teraz do tej niechlubnej listy trafi także Pornhub. Jak wspomniałem wyżej, anonimowość to nie jedyny pozytyw korzystania z Tor. Dzięki trasowaniu cebulkowemu, z PornHuba będą mogli skorzystać użytkownicy z krajów, w których zablokowano dostęp do sieci globalnej. Zastanawiam się, co na to nasze Ministerstwo Cyfryzacji.
Polski rząd chce blokować pornografię w sieci niewiele wiedząc o niej i o ruchu w sieci.
Powiem szczerze, że od początku ten pomysł budzi we mnie zupełnie inne emocje, niż u współobywateli. Mnie to zwyczajnie bawi. Sposób, jaki się do tego zabierają, jest tak infantylny. Mam takie odczucie, jakbym widział rodziców nieogarniających komputera, który zakładają blokadę rodzicielską, a dziecko gra im na nosie i obejdzie ją w kilka minut. Przeciętny nastolatek jest lepszy w bezpieczeństwie sieciowy niż pracownicy organizacji w naszym kraju. W końcu właśnie w takim wieku zaczyna się przygodę z komputerami, bezpieczeństwem i programowaniem i wtedy ma się pasję, aby udowodnić wszystkim, że obejdzie się każde zabezpieczenia. Mam koleżankę, która mając 11 lat, włamała się do serwera w swojej szkole i kumpla, który w gimnazjum położył sieć w Urzędzie Gminy, bo jego rodzinie uprzykrzali życie. Dzieci są bardzo zdolne, inteligentne i samozaparte.
Polski rząd nie zdaje sobie chyba sprawy, że do ominięcia zabezpieczeń, które planują wystarczy choćby VPN.
Co prawda, w celu opracowania możliwych blokad pornografii zwołano dedykowany zespół ekspercki. Mam jednak dziwne wrażenie, że za budżetową pensję raczej nie znaleźli prawdziwych specjalistów w tej dziedzinie. Pomijając absurdalność tego rozwiązania, osobiście życzę im jak najlepiej. Chciałbym, aby ta blokada naprawdę była pisana z myślą o osobach nieletnich, a nie bazie danych preferencji seksualnych obywateli. Mam jednak niechlubne odczucie, że bardziej zahacza to o to drugie.
Nie tylko polski rząd chce blokować pornografię, niektórzy już to robią.
Są kraje, w których dostęp do pornografii blokowany jest całkowicie, albo czasowo. Nie jesteśmy jedyni, którzy wpadli na ten pomysł. Patrząc jednak na mapę, gdzie jest to praktykowane, nie chciałbym się znaleźć na jednej liście z Koreą czy Chinami, gdzie cenzuruję się wszystko. To jest powód, dla którego uważam, że rząd w naszym kraju od pornografii chce zacząć i dobro nieletnich to tylko pretekst, aby móc cenzurować wszystko — a zwłaszcza niewygodne dla siebie opinie i artykuły.