O wybuchających Samsungach Galaxy Note 7 słyszeliśmy już nie raz. Sensacja ostatnich dni, która przyćmiła konferencję Apple.
Sama konferencja nie była już taka fajna, jak coś się kilka dni wcześniej tak mocno zepsuło. Że się tak wyrażę na skalę światową. Wybuchowych akcji było wiele, ale żadna z nim nie pochłonęła za sobą takich kosztów, jak ta ostatnia. Oczywiście, proces wymiany urządzeń trwa, ale nie każdy zdążył i nie każdy chce to zrobić.
Tym razem do wybuchu doszło w Australii, kilka dni po tym, jak Samsung oficjalnie ogłosił program wymiany sprzedanych urządzeń.
Sama strata tego zacnego telefonu to jednak nic. Właściciel smartfona w trakcie wybuchu stracił także kupę pieniędzy, które musiał zapłacić za uszkodzenia w pokoju hotelowym, w którym do samozapłonu doszło. Chodzi o kwotę 1400$. Właściciel Galaxy Note7 ujawnił swój przypadek na Reddicie wyjaśniając, że do wybuchu doszło, gdy urządzenie leżało na łóżku, podłączone na noc do naładowania akumulatora. Samsung nagle wydał z siebie dziwny dźwięk, zaczął świszczeć, a następnie pojawił się płomień i dym. Spanikowany właściciel odtrącił telefon, a ten upadł na podłogę. Ostatecznie Galaxy Note7 nie nadaje się do użytku. Zniszczeniu uległa też karta SIM oraz microSD. Właściciel zaznaczył, że korzystał z oryginalnej ładowarki i oryginalnego kabla. Poza tym sam poszkodowany ma poparzony palce.