Od jakiegoś czasu obserwujemy ciekawy trend. Małe, nikomu na początku nieznane firmy stają się potentatami rynku. Tak było z Huawei w branży urządzeń mobilnych. Kolejną taką firmą jest zdecydowanie Xiaomi. Firmy te nikomu z zewnątrz nie zawdzięczają swojego sukcesu. Problem w tym, że topiący się giganci próbują się wybić na takich szczęściarzach, a ci niestety się na to zgadzają.
Byłem co namniej sfrustrowany, kiedy zobaczyłem, że chińska firma Xiaomi, którą ostatnio chwalą wszystkie portale IT, nawiązuje współpracę z… Microsoft. No jakbym dostał mokrą ścierką w twarz. Xiaomi dopiero co oderwało się od nudnej części rynku i zaczęło robić karierę, a już strzela sobie w kolano. Ja wiem, że takiej gwieździe, jak Microsoft nie wypada odmówić, ale jak gwiazda się wypada szkoda zginąć w jej płomieniach. Niby, patrząc z boku, nic złego się jeszcze nie dzieje, ale po akcji z Nokią absolutnie nie ufam już firmie z Redmond.
Microsoft podpisał z Xiaomi umowę, na mocy której gigant rynku odpłatnie udostępni Chińczykom około 1500 patentów.
Xiaomi oczywiście szczęśliwe z tego powodu nie wyczuwa potencjalnego problemu. Trudno mi jest uwierzyć, że małym firmom tak szybko sodówka do głowy uderza. Patrząc na to, jak Microsoft wykończył dział telefoniczny Nokii, a później się go po prostu pozbył ciężko patrzeć pozytywnie na współpracę Xiaomi i Microsoft. Mimo to, oba podmioty już teraz zapowiadają długą i owocną współpracę. Xiaomi liczy na to, że dzięki tego typu umowie będzie miała lepszą możliwość wypuszczenia swojego sprzętu na rynek zachodni. Jak właściwie wygląda to, dla przeciętnego użytkownika? W ramach umowy pomiędzy firmami, od września tego roku wybrane smartfony Xiaomi z systemem Android, w tym Mi 5, Mi Max, Mi 4, Redmi Note 3 i Redmi 3, będą sprzedawane z preinstalowanymi aplikacjami Word, Excel, PowerPoint, Outlook i Skype. Nie jest to jednak koniec.