Łacina podwórkowa jest tak bliska sercu każdego Polaka, jak skarpetki i klapki w jednym wyjściowym outficie. Jest to tak mocno zakorzenione w naszej kulturze, że aż dziwne jest, kiedy ktoś tego nie robi. Powiem szczerze, że nie wyobrażam sobie branży IT bez takiego słownictwa. Przecież stwierdzenie: “Przepraszam najuprzejmiej, bardzo mi przykro, że szanowny kolega developer usunął mi bazę produkcyjną” nie ma poprawnego wydźwięku — nie przenosi emocji, które powinny kotłować się w pokrzywdzonym. Nic dziwnego, że zainteresowaliśmy się możliwością przerobienia odkurzacza Roomba, na bardziej naturalne słownictwo.
Muszę przyznać szczerze, że nie pierwszy raz słyszę o przerabianiu elektroniki, na wulgarny język. Sam kiedyś, jak byłem mały, przepisałem grę “Poker po Polsku” na Commodore 64. Miała ona wbudowany symulator i zaprogramowane w Basicu, jakie słowa ma wypowiadać w konkretnych momentach. Prosto było to poprawiać. Mina rodziców była wtedy bezcenna. Teraz projekty są bardziej ambitne. Ostatnio słyszałem o przeklinających hulajnogach, a dziś weźmiemy się za odkurzacz Roomba.
Roboty sprzątające cieszą się coraz większą popularnością.
Jednak wiele osób nie wie, czym kierować się podczas wybierania takiego urządzenia i jaki model warto wybrać. Od dzisiaj, może się okazać, że wcale nie cena i jakość będą grały tu pierwsze skrzypce, a możliwość przeprogramowania robota do naszych osobistych celów. W sklepach pojawia się coraz więcej robotów sprzątających. Sprzęty takie produkują giganci rynku elektroniki, jak też małe przedsiębiorstwa z Chin. Okazuje się jednak, że na rynku tak naprawdę liczą się roboty jednej firmy. Może to właśnie one stały się celem eksperymentu i zaczęły używać brzydkiego języka. Bycie popularnym ma swoją cenę.
Na szczęście firma iRobot nie zaczęła jeszcze sprzedawać wulgarnego sprzętu.
Chociaż w sumie opcja: język — wulgarny, byłaby przez niektórych mile widziana. Tego typu słownictwu służy rozładowaniu stresu. Wulgarne słowa mają o wiele większy wydźwięk emocjonalny i lepiej uwalniają nagromadzoną złość, wściekłość i frustrację. Nic dziwnego, że tyle osób rzuca mięsem armatnim.Nawet w sieci, krąży nagranie o zasadności słowa na literę “k”. Pamiętam je jeszcze z czasów AcionMag w CD-Action. Jest to swojego rodzaju forma dowcipu i pastiszu, ale bardzo prawdziwa. Wcale mnie zatem nie dziwi, że może dla tej naturalności języka, a może dla zwykłego “fanu”, ktoś zabrał się za przerobienie odkurzacza Roomba.
Wiele osób w naszym kraju używa łaciny podwórkowej na co dzień.
Też mi się zdarza i to nawet często. Jak już wspomniałem, jest to nieodzowny element pracy w IT. Zostałem w końcu wychowany na takich tytułach, jak choćby “South Park“, aby później raczyć się “Włatcami Móch“, czy “Kapitanem Bombą“. Nie przeraża mnie język w tych animacjach — wręcz mnie bawi. Ostatnio Netflix wypuścił “Miłość. Śmierć. Roboty“, gdzie też nie oszczędzają języka. Moim zdaniem nie ma w tym nic złego, jest to strasznie naturalne. Skoro ja mogę “walić mięsem” w kierunku do mojej elektroniki, dlaczego ona nie może mi odpowiedzieć tak samo? Przyznać się, kto z was wyzywał na telefon komórkowy, telewizor, czy komputer, że “ch..wo chodzi” albo że go “ku…wa, wyrzucicie przez okno“? A biedny sprzęt ma milczeć! Nie ładnie!
W sieci pojawił się filmik młodego youtubera, która opracował przeklinający odkurzacz.
Za całą akcję odpowiedzialny jest pan Michael Reeves, a do projektu posłużyła mu iRobot Roomba. Dla nas jest to o tyle przykro, że urządzenie robi to po angielsku, ale jak wiadomo “Polak potrafi ” – czekamy na naszą wersję językową. Jest dość interaktywne rozwiązanie i bardzo zabawne. Gdyby mój budzik krzyczał do mnie: “Wstawaj ku… je…ny leniu!” czułbym się jak nowo narodzony i od razu wstałbym z wyra. Nie ma jak dobra dawka sztorcowania z samego rana. O ile z budzikiem, może być łatwo — wystarczy ustawić taki dzwonek na niego, o tyle z innym sprzętem przeciętny Kowalski sobie nie poradzi.
Powiecie pewnie, że urządzenia nie muszą używać wulgarnych słów.
Macie rację. Nie jest to konieczne. Nie mają one emocji, więc nie mają czego wyładowywać. I pewnie jak ktoś próbuje być mega pod krawat, to jego sprzęt także nie powinien tego robić. Wydaje mi się jednak, że takie interfejsy mogłyby być dość zabawne. Oczywiście, sprzęt taki nie byłby wskazany też, kiedy posiadamy małe dzieci. Tacy obywatele za szybko łapią słownictwo, a później tworzą “ciekawe” wiązanki. Jest jednak pewien deal. Na siłę próbujemy tworzyć asystentów głosowych przy wsparci AI. Chcemy zatem, aby byli podobni do nas, do ludzi. My przecież mamy emocje i potrafimy sobie walnąć brzydkim tekstem. Czy zatem nasz sprzęt nie powinien zachowywać się bardziej naturalnie? Jest to pewnie kwestią oczekiwań użytkowników. Ja bym takim odkurzaczem nie pogardził. Byłoby bardzo wesoło.