Pomyślcie sobie przez chwile, jak czulibyście, gdyby na jednej scenie w pojedynek stanęli dwaj guru jakiegoś gatunku np.: Goku i Vegeta z Dragon Ball, SuperMan i Iron Man z Marvela, Kevin Mitnick kontra ASTRA itp. Takie sytuacje zapierają fanom dech w piersi, sprawiają, że krew szybciej pulsuje, emocje się rozrastają. Jeżeli zatem jesteście fanami nowości ze świata urządzeń mobilnych, to wasze tętno wzrośnie przy czytaniu tego artykułu. Specjalnie dla Was porównuje Samsung Galaxy S10 Plus i iPhone XS Max.
Mówi się, że walka Samsunga i Apple to niekończąca się historia. Konkurują ze sobą od początku wszechświata albo jeszcze dłużej i zapewne dalej będą. Nigdy też nie dało się wyłonić bezprecedensowego zwycięzcy, ponieważ firmy idą łeb i łeb. Samsung kierowany jest do innej grupy fanów i Apple ma swoją grupę wielbicieli. Postaram się jednak porównać tylko i wyłącznie aspekty techniczne danych modeli smarfonów. W grę jednak chciałem też wpuścić systemy operacyjne, ponieważ są one ważnym elementem funkcjonowania sprzętu mobilnego. No to zaczynamy.
Mimo tego, że między premierami tych modeli jest różnica czasowa, to są one do siebie bardzo podobne.
Samsung Galaxy S10 Plus i iPhone XS MAX to smartfony z tej samej ligi. Duże ekrany, mocne bebechy, burżujska cena — sprzęt dla szczególnie wymagających i tych, którzy lubią kupować to, co jest najdroższe. Poza tym, że sprzęt ten kosztuje tyle, że niektóre rodziny nie mają tyle na miesiąc na życie, to mają one jeszcze kilka zalet i wad, na które warto zwrócić uwagę, zanim któryś kupimy. Czy wybierzemy Samsung Galaxy S10 Plus, czy iPhone XS MAS? Wbrew pozorom nie jest to łatwe pytanie i nad odpowiedzią trzeba się naprawdę porządnie zastanowić.
Z uwagi na to, że każdy jest wzrokowcem, to zacznijmy może od tego, co widzimy patrząc na te dwa modele.
Na szczęście, oczu mi nie wypaliło, jak oglądałem oba modele. Może nie jest to szczyt designu, zwłaszcza w przypadku iPhone XS Max, ale smartfony nie wyglądają najgorzej. To, co może obrzydzić użytkownikom dany model. To grubsza ramka w przypadku sprzętu od Apple. Oczywiście, byłbym za taką recenzją. W czasach gdzie wszyscy dążą do smartfonów bez ramek, Apple wypuszcza telefon bogaty w obleśne na te czasy krawędzie. Coś jest nie tak. Można powiedzieć, że każdemu podoba się coś innego, ale ja postawię w tej części na Samsunga Galaxy S10.
Kiedy wziąłem go ręki, serce mocniej mi zabiło.
Delikatny, opływowy z eleganckim ekranem. Co prawda, nie lubię dużych ekranów, ale w przypadku Samsunga S10+ ten ekran wcale nie wygląda na taki wielki. Ma przekątną 6,4″ i zamknięty jest w obudowie o wymiarach 157,7 x 75 x 7,8 mm. Samsung na też piękną obudowę, która niestety ma pewną wadę. Obudowę wykonano ze szkła. Niestety, już po pierwszym dotknięciu smartfona możemy zobaczyć na nim nasze palce, które się odbiły. Cały efekt elegancki sz…g trafił. Co do iPhone, mam mieszane uczucia. Jest on większy, od konkurencji. Ekran wykonany w technologii OLED o rozmiarach 6,5 cala. Obraz prezentowany na tym wyświetlaczu ma rozdzielczość 1242 x 2688 pikseli. Tak jak wspomniałem, efekt burzy ramka, To jest Apple, więc liczyliśmy na więcej, a oni, tak naprawdę powielili wygląd z modelu iPhone X. To trochę za mało na tytuł mistrza ringu.
Nasi dzisiejsi bohaterowie to najwyższa możliwa pólka jakościowa – nie da się być bardziej topowych smartfonem.
O obu modelach mówi się “najlepsi z najlepszych“, “najbardziej flagowi“, “górna półka“. Nie ma smartfona, który może rywalizować z iPhone’em XS Max i Samsungiem Galaxy S10 Plus — i to pod każdym względem. Tym razem obaj giganci rozwalili rynek i zajęli najwyższe miejsca w klasyfikacjach rankingowych. Są to telefony premium. Zwłaszcza jeżeli chodzi o jakość wykonania. Tutaj muszę się znów zwrócić w stronę Samsunga. Szacun!!! To ile pracy włożyli w swój najnowszy model, naprawdę zadziwia. Każdy, kto kocha estetykę wykonania urządzeń mobilnym, musi spojrzeć na nieskazitelne miejsce łączenia krzywizn szkła z aluminiową ramką. Precyzja, finezja, nieskazitelność. Brakuje mi aż słów. Tutaj jednak was zadziwię. Mimo tego, że mocno zachwycam się eleganckim Samsungiem, to iPhone wzbudza moje większe zaufanie i jego pierwszego wziąłbym do ręki. Nie jest może nie wiadomo jak topowy i designerski, ale iPhone o wiele pewnej leży w dłoni. W przypadku Samsunga mam wrażenie, że zaraz wyślizgnie mi się w dłoni. Co więcej, bałbym się o zderzenie Samsunga z ziemią. Raczej zarówno ekran, jak i obudowa nie przetrwałyby. Oznacza to, że piękny wygląd urządzenia i tak będzie trzeba ukryć po paskudną obudową i szkłem hartowanym. Dlatego plusa z tej części przyznaje modelowi iPhone XS Max.
Przechodzimy teraz do najważniejszej dla mnie kategorii, czyli szybkości działania.
Jest to aspekt, dla którego pozbyłem się poprzednika Samsunga Galaxy S10. Android, który był tam preinstalowany, doprowadził mnie do informatycznej depresji. Powiedziałem wtedy, że choćby następny model był wykładany drogimi kamieniami, to nigdy w życiu nie kupię Samsunga. Problemem Samsungów są brandowane systemy operacyjne. Na takim systemie jest więcej śmieci, które uruchamiane są z autostartem, niż aplikacji, których naprawę potrzebujesz. Telefony od Apple zawsze biły tu Samsungi na głowę. Modele iPhone, mimo, że mogły mieć znacznie słabszą specyfikację i dwukrotnie mniejszy RAM, to mimo to, zawsze działały szybciej i płynniej od flagowych smartfonów z Androidem.
Przykre jest to, że telefony z systemem od Google mogą być szybkie, ale wtedy, gdy kompilacja systemu jest dostosowana do bebechów, jakie ma dany smartfon.
Ciekawe jest to, co udało mi się wynaleźć w sieci. Znalazłem recenzję, w której wyczytałem jakoby Samsung Galaxy S10 bił na głowę iPhone XS MAX swoją prędkością. Jakoś ciężko mi w to uwierzyć. Sam miałem oba modele w ręku i jak dla mnie nie wyglądało to tak różowo. Podobno Samsung swoje super działanie zawdzięcza Bixby Routines”. Jest to sztuczna inteligencja, która zapamiętuje listę aplikacji, z jakich korzystamy o danej porze dnia i utrzymuje je w pamięci podręcznej. Motyw ciekawy, ale moim zdaniem i tak nie pomoże, zwłaszcza w warunkach mocno naturalnych. System Android przestaje sobie radzić, kiedy zainstalujemy kilka aplikacji, jak Messenger, Facebook, Instagram, YouTube itp. Programy nie są przez nas zamykane i działają w tle. Wtedy właśnie Android zaczyna się dusić, bo system nie jest zoptymalizowany. iOS natomiast radzi sobie w tej sytacji naprawdę dobrze. Algorytmy kolejkowania zadań zaimplementowanie w iOS robią wrażenie. Pamiętajmy też, że iOS jest przygotowywany pod bebechy w sprzęcie Apple — żadna sztuczna inteligencja nie zastąpi systemu dobrze zgranego ze sprzętem. W tej części plus leci do iPhone XS MAX.
Na koniec chciałbym poruszyć kwestie sprzętu, który jest bardzo ważny dla chyba każdego użytkownika, czyli aparat.
Mogę was zapełnić, że większość użytkowników telefonów kupuje smartfony pod kątem aparatu. No, bo przecież muszą lecieć selfiki na Facebook i Instagram. Oba te smartfony nadają się do tego idealnie. Jednakże postanowiłem bardziej dogłębnie przeanalizować każdy ze sprzętów. Zacznijmy od nadgryzionego jabłka. iPhone XS Max ma z tyłu podwójny aparat o rozdzielczości 12 Mpix i jasności f/1.8 dla obiektywu szerokokątnego oraz f/2.4 dla teleobiektywu. Z przodu zaś pykniemy zdjęcia kamerką 7 Mpix o jasności f/2.2. W przypadku tworu Koreańczyków mamy o wiele atrakcyjniejszą specyfikację. W tym modelu mamy aż trzy sensory z tyłu: główny o rozdzielczości 12 Mpix i zmiennej przysłonie f/1.5 lub f/2.4, utraszerokokątny o rozdzielczości 16 Mpix i przysłonie f/2.2 i tele o rozdzielczości 12 Mpix i przysłonie f/2.4 i dwa sensory z przodu: 10 Mpix o jasności f/1.9 i 8 Mpix o jasności f/2.2, który jednak nie służy do robienia zdjęć, a do pobierania danych o głębi. Trzeba przyznać, że Samsung pojechał po bandzie. Specyfikacja aparatów kopie tyłek, bez dwóch zdań.
Specyfikację tę widać w trakcie robienia fotografii.
Miałem przyjemność cyknąć kilka fotek, jak testowałem oba modele. Zdjęcia z Samsunga robiły o wiele lepsze wrażenie. Co więcej, mam wrażenie, że Samsung pozwala na automatyczne wrzucanie filtrów. Zdjęcie robione iPhone było bardzo dokładne: na mojej cerze widać było każdą niedoskonałość, czy otwartą porę. W przypadku Samsunga Galaxy S10 miałem buzię jak z okładki Vouge, było naturalne, ale nie widać było tego całego syfu. W tej kategorii zdecydowanie Galaxy S10 Plus wygrywa uniwersalnością. Co więcej, iPhone ma tylko dwa punkty widzenia, tam Galaxy ma do zaoferowania aż trzy. Samsung postawił mocno na aparat i się opłacało. Rozwala konkurencję tym sprzętem na łopatki.
Jezęli chcielibyśmy podsumować nasze rozważania, to wyjdzie remis.
Każdy jednak wie, że nie jest to prawdziwy wniosek. Wszystko zależy bowiem od tego, na co stawiamy przy wyborze. Czy chcemy designerski smartfon, z przełomowym aparatem, czy elegancki i super stabilny i mega wydajny smarfton. Oba smarftony mają coś w sobie. Jeżeli jednak patrzymy na technologię i rynek to Samsung Galaxy S10 Plus wygrywa. Może i jest mało wydajny i gorzej wykonany, pod kątem przeżycia upadku, ale jest kapitalny.
Na rynku IT chodzi o to, aby być gwiazdą.
Nie liczą się zabawki z poprzedniej epoki, a Apple niestety trochę w tej kwestii podupadło. Jeżeli jednak chciałbym wtrącić odrobinę subiektywizmu do mojej recenzji, w ramach końcowego komentarza, to sam nie kupiłbym Samsunga. Po pierwsze, moje postanowienie! Kiedy kupowałem Samsunga Galaxy S9 miałem takie samo wrażenie, jak gdy trzymałem jego młodszego brata teraz. Przeszywało mnie podniecenie, podekscytowanie, zafascynowanie. Byłem tym telefonem mocno zaabsorbowany. Po tygodniu używania miałem ochotę rzucić nim o ścianę. Tak samo byłoby teraz. Dlatego kupiłby iPhone. Może jest w poprzedniej epoki, ale działa niezawodnie i mam pewność, że w trakcie robienia zdjęcia nie zawiesi się tak, że będę musiał go resetować, albo przy płaceniu czytnik NFC nagle nie odmówi posłuszeństwa. Jestem z tych osób, które chcą ufać swojemu smartfonowi. Żadnemu Samsungowi był nie zaufał. Smarfonom od Apple ufałem, ufam i będę ufał zawsze.