Drogo, drożej… iPhone… Składane smartfony. Takie stopniowanie przyszło mi do głowy po obejrzeniu cenników składanych modeli smartfonów. Powiem szczerze — rozumiem — technologia i te sprawy, ale niedługo, żeby posiadać smartfon trzeba będzie naprawdę sprzedać narządy. Na pewno do 2020 roku nic się nie zmieni.
Ten rok zapowiada się rokiem składanych telefonów. Może jestem już stary, ale nie bardzo rozumiem, co jest fajnego z wielkiej “krowie“, z której po rozwinięciu robi się jeszcze większą “krowę“. Na tę chwilę ani to ładne, ani eleganckie, ani jeszcze funkcjonalnie i trzeba za to zapłacić, jak za używany samochód.
Na tę chwilę składane smartfony to hit rynku.
Jest to swojego rodzaju nowość — designerski gadżet. Właśnie dlatego jego cena jest tak kolosalna. Co więcej, daleko od naszych oczu toczy się walka, który z producentów podbije rynek swoją wersją tegoż produktu. Tak dzieje się nie tylko na linii składanych zabawek. Producenci prześcigają się w 5G, module aparatu z sensorem ToF czy też jeszcze szybszej technologi ładowania. Wszystko po to, aby tylko o tej jednej firmie było głośno. Konkurencja i tak ogromna rywalizacja wcale nie są czymś złym — wprost przeciwnie. Dzięki temu technologia rozwija się szybciej, niż zakładano kilka lat temu.
Rywalizacja jest pewnego rodzaju motorem napędowym dla ekspansji i progresu.
Składane smartfony opanowały rynek już pod koniec tamtego roku. W październiku w 2018 roku poznaliśmy przecież Royole FlexPai. Prawda jest jednak taka, z najważniejszą premierą był i tak Samsung Galaxy Fold. Myślę, że nikt temu nie zaprzeczy. Jak się Samsung bierze do roboty, to wypuszcza gwiazdy rynku mobilnego. Osobiście nie jestem jakoś zachwycony tym modelem, ale tłum się cieszy. Jak dla mnie, składane smartfony mogą być jeszcze lepsze. Po co mam się cieszyć z szałasu, skoro za jakiś czas mogę mieszkać w lofcie? Co więcej, w dzisiejszych składanych smarfonach czegoś mi brakuje. Są takie jakby bez wyrazu, na pokaz i na siłę.
Zachwyt wzbudził także smartfon od Huawei, którego cena dobiła do 10 tysięcy złotych.
Myślałem, że na rynku IT już nic mnie nie zdziwi. Zaczynam coraz częściej powtarzać sobie znaną maksymę: “Nigdy nie mów nigdy“. Mam jednak nadzieje, że cena ta jest tylko jakąś plotką i naklejka pod tym modelem będzie z mniejszą kwotą — może tak nawet o rząd wielkości. Model ten nazywa się Huawei Mate X i wiadomo, że pojawi się na rynku już drugiej połowie tego roku. Jak możemy jednak zauważyć, te modele to “świeżynki”. Jest to pewnego rodzaju innowacja. Zanim składane smartfony trafią do masowej produkcji minie może z rok. Wtedy też możemy spodziewać się normalizacji cen. Dużo zależy od tego, jak produkt ten zostanie przyjęty przez klientów. Niby wszyscy są zachwyceni, ale nie wiemy jeszcze, jak przeniesie się to za sprzedane sztuki. Mimo to, sporo firm pokazuje swoje pojęcia lub przykładowe rozwiązania. Jeżeli wypuści się składany smartfon do produkcji masowej, to jego koszt zmaleje. Może będzie nawet kosztował tyle, co telefon dla “normalnych ludzi“. Mało kto zdaje sobie sprawę, że jeżeli tylko składanym smartfonom uda się przejść do kategorii poniżej dwóch tysięcy złotych, mają szanse zrobić karierę szybko. Inaczej, może być problem — bo zamiast smartfonem codziennego użytku, “składak” będzie zabaweczką dla bogatych dzieciaków.