Już pierwsze osoby, które zamówiły zestawy Starlink do Polski, otrzymały informację o finalizacji złożonego zamówienia. Oznacza to, że już niedługo dowiemy się, jak ta usługa funkcjonuje w naszym kraju. Przy czym należy pamiętać, że z biegiem czasu będzie ona jeszcze szybsza. Okazuje się, że firma SpaceX uzyskała z polskiego Urzędu Komunikacji Elektronicznej pozwolenie radiowe na budowę naziemnej stacji satelitarnej. Pojawi się ona pod Warszawą.
System Starlink można w pewnym uproszczeniu porównać do sieci komórkowej. Oczywiście są tutaj istotne różnice. Użytkownicy zamiast smartfona czy routera LTE/5G nabywają zestaw z terminalem. W Polsce kosztuje on 2 269 zł, co odpowiada cenie 499 dolarów powiększonej o VAT. Wbrew pozorom nie jest to wygórowana cena. Najważniejszym elementem zestawu jest zaawansowana antena typu phased array, która jest płaska i automatycznie śledzi przelatujące po niebie satelity. Znajdują się one na orbitach LEO o wysokości około 550 km. W przypadku telefonii komórkowej tak wyszukany sprzęt nie jest potrzebny, ponieważ w optymalnych warunkach stacje bazowe są oddalone od użytkowników o 10 – 20 km. W takich przypadkach wystarcza dużo tańszy router z zamontowaną na zewnątrz anteną. Przy czym, jeżeli ktoś chce skorzystać z pełnych możliwości dostępnych w okolicy nadajników LTE, to i tak musi zainwestować w router posiadający wysokiej kategorii modem. Razem z dobrą anteną panelową jest to wydatek w okolicach 1 tys. zł.
Sieć Starlink to nie same satelity
Tak samo, jak sieć komórkowa nie składa się z samych satelitów, tak system Starlink nie jest zbudowany z samych satelitów. Do sprawnego i wydajnego funkcjonowania systemu jest potrzebna jeszcze siatka naziemnych stacji satelitarnych. Niektórzy nazywają je “stacjami dosyłowymi”. Realizowane przez nie zadanie można porównać do węzła komunikacyjnego (a dokładnej bramy dostępowej) w sieci szkieletowej sieci komórkowej. Są one dla sieci Starlink tzw. oknem na świat. W dużym uproszczeniu terminal użytkownika komunikuje się bezpośrednio z satelitą, który łączy się z najbliższą stacją naziemną. Z kolei stacja naziemna jest podłączona do Internetu, a dokładniej węzła międzyoperatorskiego.
W niedalekiej przyszłości trochę się to zmieni, ponieważ planowane jest uruchomienie międzysatelitarnych łączy laserowych. Wtedy sygnał przed powrotem na Ziemię będzie mógł być przekazywany przez kilka satelitów. Najbardziej interesujący jest w tym przypadku fakt, że w takiej konfiguracji Starlink ma szansę zapewnić w komunikacji międzykontynentalnej mniejsze opóźnienia niż dedykowane łącza światłowodowe. Jednak aktualnie nie jest to możliwe. Pod koniec sierpnia tego roku szefostwo SpaceX zakomunikowało, że urządzenia potrzebne do utworzenia połączeń laserowych będą na wyposażeniu wszystkich nowych satelitów Starlink.
Póki co użytkownicy Internetu satelitarnego od Elona Muska będą łączyć się ze światem zewnętrznym za pośrednictwem stacji naziemnych znajdujących się w Niemczech (okolice Frankfurtu). Co ciekawe, w przypadku jej awarii użytkownicy z Niemiec mogli łączyć się z Internetem za pośrednictwem stacji umiejscowionej w okolicach Londynu.
Stacja naziemna pod Warszawą to większe prędkości i mniejsze opóźnienia
W przypadku korzystania z usług internetowych, które są popularne na niemalże całym świecie, miejsce ulokowania stacji naziemnej systemu Starlink nie ma większego znaczenia. Dla niektórych łączenie się z Internetem za pomocą zagranicznego punktu “dosyłowego” jest wręcz zaletą. Przykładowo dla usług VoD (np. Netflixa) może oznaczać to dostęp do bogatszej biblioteki. Jednak w przypadku krajowych usług i serwisów jest to pewny problem. Wynika to z tego, że w takim przypadku pakiety przechodzą przez kilka węzłów międzyoperatorskich oraz międzykrajowych. Te z kolei mogą nie tylko wprowadzać dodatkowe opóźnienia, ale również ograniczać odczuwalną przepustowość.
To jednak nie wszystko. Pojemność systemu, jakim jest Starlink, ograniczają dwa czynniki. Pierwszy z nich to oczywiście przepustowość samego łącza radiowego pomiędzy terminalem a satelitą. Oczywiście dzielona jest ona przez wszystkich użytkowników, którzy w danym momencie znajdują się na podobnym obszarze geograficznym. Drugi to z kolei przepustowość samej stacji naziemnej. Ta z kolei jest współdzielona przez użytkowników łączących się przez wszystkie satelity, które obsługuje dany punkt “dosyłowy”. Póki co prędkości uzyskiwane w Europie są więcej niż zadowalające. Przewyższają one te, które mogą zaobserwować klienci SpaceX ze Stanów Zjednoczonych.
Starlink to “Internet dla wybranych”
Niektórych może zastanawiać, dlaczego SpaceX zdecydowało się na uruchomienie stacji naziemnej systemu Starlink w Polsce. W końcu usługa ta, jak na nasze warunki, jest dość droga. Miesięczny abonament wynosi 449 zł, czyli około 99 dolarów plus VAT. W porównaniu z ceną Internetu światłowodowego czy też mobilnego jest to dużo. Jednak nawet sam Elon Musk podkreślił, że jego “Internet z gwiazd” nie ma konkurować z sieciami 5G czy tym bardziej z Internetem stacjonarnym. Starlinkiem interesują się osoby, które z różnych powodów nie mogą w żaden inny sposób korzystać z szerokopasmowego Internetu. Powodem może być zarówno całkowity brak zasięgu telefonii komórkowej, jak i przeciążenie okolicznych stacji bazowych. W końcu należy pamiętać o tym, że pomimo braku gwarancji co do przepustowości łącza, to średnie prędkości pobierania danych, którymi mogą pochwalić się użytkownicy Starlinka, oscylują w okolicy 200 Mb/s. Dlatego też osoby prowadzące małe firmy czy też ci, którzy skorzystali z ogromnej popularności pracy zdalnej i “wyemigrowali” z miast, mogą zdecydować się na płacenie tak wysokiego abonamentu.
Niewątpliwie Starlink może również pomóc z wykluczeniem cyfrowym. Tego typu rozwiązanie jest wbrew pozorom atrakcyjne cenowo w porównaniu z innymi systemami satelitarnymi, które nie oferują tak dużych prędkości. Dlatego też Internet od Elona Muska może sprawdzić się w szkołach oraz innych instytucjach.
Przeczytaj również: Internet satelitarny w polskich szkołach, wystartował projekt SAT4EDU
Jest jeszcze jeden powód, dla którego SpaceX mógł wybrać Polskę na lokalizację jednej ze stacji naziemnych w Europie. W pewnym sensie Internet satelitarny nie zna granic. Dlatego też z podwarszawskiej instalacji będą korzystać również użytkownicy Starlinka spoza Polski (czy też Unii Europejskiej). Dodatkowo Polska stała się ostatnio dobrym miejscem do tego typu inwestycji. SpaceX bardzo chętnie buduje swoje “punkty dosyłowe” blisko dużych centrów danych. U nas budują je m.in. Google i Microsoft.
Aktualnie rekord pobierania danych za pośrednictwem Starlinka przekroczył w Europie granicę 500 Mb/s. Obecne terminale i aktualna generacja satelitów mają pozwolić na osiągnięcie nawet 1 Gb/s. Jednak docelowo usługa ta ma przyspieszyć do niewyobrażalnych dzisiaj dla łączności satelitarnej 10 Gb/s.