Jak zapewne wiecie, bardzo trudno jest zapewnić zasięg Internetu mobilnego za pomocą sieci 3G oraz 4G LTE pod ziemią. Dlatego też londyńczycy podczas podróży metrem korzystają z dostępnych tam hotspotów Wi-Fi. Całą infrastrukturą sieciową zarządza miejska organizacja TfL (Transport for London), czyli odpowiednik naszego MPK czy też ZTM. Oczywiście odbywa się to we współpracy z brytyjskimi operatorami komórkowymi, ponieważ zależy im m.in. na działaniu Wi-Fi Calling w metrze. Jednak TfL ma zamiar monitorować londyńczyków za pomocą właśnie tych hotspotów Wi-Fi.
Na całe szczęście (jest to informacja oficjalna), nikt nie będzie zbierał i monitorował całego ruchu, jaki przechodzi przez sieć Wi-Fi w londyńskim metrze. Jednak mechanizmy logujące będą zapamiętywać adresy MAC urządzeń łączących się z poszczególnymi punktami dostępu Wi-Fi. Zapewne wiecie, czym jest adres IP karty sieciowej w komputerze, czy też telefonie. Adres MAC natomiast jest tzw. adresem fizycznym terminala sieciowego (np. karty sieciowej czy też karty Wi-Fi), a do tego adres ten jest unikalny w skali całego globu. Na świecie nie powinno być dwóch kart sieciowych z tym samym adresem MAC, ponieważ powodowałoby to konflikt podczas wymiany pakietów, gdyby oba urządzenia pracowałyby w tej samej sieci.
Cała akcja trwa już od kilku dni i na razie jest ograniczona do stref 54 stacji w strefach 1-4 londyńskiego metra.
Organizacja TfL za pomocą zebranych danych chce określić, jak jest używane metro w Londynie. Dzięki temu będzie można określić, które połączenia londyńskiego metra są używane w danych porach dnia i z jakich przesiadek korzystają londyńczycy. Cały projekt wygląda na bardzo ambitny, ponieważ z metra w Londynie każdego roku korzysta 1,34 miliarda pasażerów, a praktycznie każdy ma smartfona w kieszeni. Shashi Verma, dyrektor technologiczny TfL wyjaśnia, że projekt jest na razie w fazie eksperymentalnej. Dane zebrane z wybranych stref metra mają za zadanie na obecnym etapie odpowiedzieć na pytanie, czy w ogóle cały pomysł ma sens i czy będzie można na ich podstawie zoptymalizować sieć połączeń. Jeżeli ktoś nie chce uczestniczyć w tym eksperymencie, to będzie musiał wyłączyć moduł Wi-Fi w swoim telefonie podczas podróży metrem.
Cały pomysł można porównać do osi czasu z Google Maps.
Wiele osób żyje w błogiej nieświadomości, ale prawda jest taka, że nasze telefony już nas śledzą monitorują 24/7. Przykładem może być oś czasu z aplikacji Google Maps, która tak naprawdę jest bardzo przydatna. Co prawda może nas przerażać, że Google wie o nas wszystko, ale tak naprawdę tzw. dane czułe (czyli takie, które pozwoliłyby na naszą identyfikację) są usuwane przed wysłaniem informacji o lokalizacji na serwery Google. Dzięki temu na Google Maps mamy wspaniałe statystyki, które pokazują nam korki w drodze do pracy czy też, kiedy jest najmniejszy tłok w naszym ulubionym centrum handlowym, czy na siłowni. Może Wam się nie podobać, że Google zbiera takie informacje, ale na pewno uwielbiacie z nich korzystać 🙂
[vlikebox]
Źródło: The Telegraph UK