Ja już mam swoje lata i dobrze pamiętam, jak wchodziło WiFi. Był to dla nas wielki szok, że w Internetem można się łączyć bez kabla. Osiedla były wtedy pełne niezabezpieczonych access pointów, a i te “zabezpieczone” mogły zostać złamane w kilka minut. Królowało wtedy “filtrowanie maców”. “ukryty ssid” lub w porywach “klucz WEP”. Ale ludzie, jak my wtedy, pasjonaci, szybko znaleźliśmy sposób, jak taki rzeczy obchodzić i biegaliśmy po osiedlu z jedynym laptopem jaki był wśród znajomych (bo laptopy, mimo, że wielki i cieżkie były wtedy drogie) i próbowaliśmy łamać osiedlowe WiFi.
Zabawa nazywała się Warkchalking. Moim zdaniem powinno się to jednak pisać WARchalking (WAR – Wirless Access Revolution, chalk – kreda). Całe nasze osiedle było wymazane znaczkami, które pokazywały, gdzie WiFi jest dobrze, a gdzie słabo zabezpieczone. Zgodne z literą prawa to nie było, ale my jako młodzież tak mocno nie zdawaliśmy sobie z tego sprawy. Prawda jest jednak taka, że nie robiliśmy nic złego. Dodatkowo, jak AP w ogóle było niezabezpieczone, to tak, jakby ktoś sam się prosił o to, aby wejść. Dzisiaj sprawa może zacząć wyglądać nieco mniej wesoło, dla amatorów darmowego serfowania przez cudze WiFi. Najnowsze informacje donoszą wszem i wobec, że korzystanie z niezabezpieczonego WiFi, które jest czyjąś własnością, a nie hotspotem publicznym będzie karane!!! Sprawa jest o tyle poważna, że zjawisko jest nagminne. Wiele ludzi budzi się, jak dzieci w mroku, że nagle chcą sprawdzić pocztę i poszukują niezabezpieczonego WiFi okolicy, w której stoją.
Powiecie pewnie, że to przesada, że Ci, co nie mają zabezpieczonych Access Point są sami sobie winni. Jesteśmy tego same zdania, ale z punku widzenia prawa, ale i IT wygląda to trochę inaczej. Weźmy na przykład cudze mieszkanie, posesję. Są takie, które są niezamknięte, bo na przykład właściciel zapomniał, ale nie znaczy to wcale, że wejście do takiego mieszkania nie będzie włamaniem i nie zostanie ukarane. Po prostu wejście do niego będzie łatwiejsze, ale dalej niezgodne z obowiązującym prawem.
Art. 267. § 1. Kto bez uprawnienia uzyskuje informację dla niego nie przeznaczoną, otwierając zamknięte pismo, podłączając się do przewodu służącego do przekazywania informacji lub przełamując elektroniczne, magnetyczne albo inne szczególne jej zabezpieczenie, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.
Z punktu widzenia IT i telekomunikacji to też wygląda słabo. Korzystając z takiego WiFi obniżamy transfer osoby, która z internet płaci. Przez to, jesteśmy sprawcami tego, że nie wykorzystuje w stu procentach usługi, która zostaje mu świadczona. Dodatkowo, robimy coś, na jego konto, czego on może sobie nie życzyć.
Znalezienie osoby, która korzysta z WiFi jest tak proste, jak zabranie dziecku cukierka, zwłaszcza, jeżeli są to zwykli przechodnie, którzy nie potrafią swojego sprzętu odpowiednio ukryć przed światem. W czasie połączenia router otrzymuje Wasz adres MAC po którym łatwo kogoś zidentyfikować, zwłaszcza telefon, a służby już mają do tego narzędzia, aby się tym zająć. Nawet kilka minut takiego połączenia może takiego delikwenta posadzić za kratki.
Wiecie, co w tym wszystkim nas najbardziej śmieszy? W czasach kiedy wszyscy wylewają siebie na portale społecznościowe i już dochodzi do akcji, gdzie ludzie wysyłają zdjęcia z toalet i można wiedzieć, kiedy do niej chodzą, przy tym wszystkim próbują tworzyć mylne poczucie prywatności i karać tych, którzy je naruszą. To taki malutki dysonans i hipokryzja, ale może to mylne poczucie bezpieczeństwa na własnym, cyfrowym podwórku pozwala im spać spokojnie, by następnego dnia od rana mieć siły na kolejne relacjonowanie swojego życia w sieci.