Mój związek z firmą Microsoft i jej oprogramowaniem jest tak burzliwy, jak najbardziej popularny romans na portalach plotkarskich. Najczęściej — nie cierpimy się. Ani ja nie lubię programów ze stajni Redmond, ani ich systemy nie tolerują mnie. Na ogół odmawiają mi posłuszeństwa, ja narzekam, że są mało bezpieczne, łatwe do złamania i narażone na wirusy. Po prostu totalny brak zainteresowania graniczący z nienawiścią. Los jednak tak chciał, że firma z Redmond jest potentatem rynkowym i czy chcę, czy nie, muszę korzystać z Windows od czasu do czasu — wtedy, kiedy chcą robić to inni. Największym problemem tych systemów jest to, że przeciętny użytkownik to debil i … w Windows za dużo może.
Ile razy ci z was, którzy ogarniają komputery, słyszeliście od mniej zaawansowanych userów, że coś im nie działa, że się coś wiesza, że Internet zamula. Wszystko dlatego, że większość użytkowników ma zasady bezpieczeństwa i higieny pracy w sieci tam, gdzie światło nie dochodzi. Ściągają i instalują, co popadnie, a później są wielce zdziwieni, że mają całą kolekcję porno reklam, albo co gorsza, że komputer kopie na ich konto kryptowaluty. Niestety, Windows na to pozwala. Nie trzeba wiele, aby zainfekować system. Nawet krążył taki mem swojego czasu, mówiący o tym, z najgorsza w tej kwestii jest przeglądarką, wtedy jeszcze Internet Explorer.
Microsoft poszedł jednak po rozum do głowy i postarał się zablokować instalowanie niechcianych aplikacji w przeglądarce Edge.
Mówi się, że nowa wersja tej przeglądarki jest przeznaczona specjalnie dla nietechnicznych użytkowników. Nie mam zaufania do firmy z Redmond, ale na potrzeby tego artykułu postaram się schować uprzedzenia. Firma dodała nową funkcję, która ma pozwolić na blokowanie potencjalnie niechcianych aplikacji. Wzmianka o tym pojawiła się w becie przeglądarki Edge, która ma bazować na silniku Chrominium. Wielki to będzie dzień, kiedy wersja finalna trafi na nasze komputery. Aż zrobię sobie tę przyjemność i wrzucę nowego Edge na system. Mam nadzieję, że nie tylko po to, aby za chwilę zjechać jego “funkcjonowanie” w kolejnym artykule. Naprawdę chciałbym, aby firma z Redmond pozytywnie mnie zaskoczyła, jak to było, kiedy wypuścili usługę Azure. Niestety, od tego czasu się to nie zdarzyło.
Nowa funkcja Microsoft Edge ma ostrzegać przed pobraniem aplikacji o słabej reputacji.
Co ciekawe, nie jest wiadome, na jakiej podstawie ustalana będzie reputacja aplikacji. Bez problemu jednak można już teraz założyć, że będzie to coś rozwojowego i możliwe do szybkiej aktualizacji. Na tę chwilę, nową funkcjonalność można przetestować w wersji beta (chyba się pokuszę o to). Gigant z Redmond nie wypuścił jednak żadnej notki prasowej, która traktowałaby o przybliżonej dacie premiery Edge ze zmianami. Na tę chwilę, mogę wam zaproponować pobranie wersji przeglądarki ze specjalnej strony Edge Insider. To właśnie na niej firma publikuje betę, która aktualizowana jest co około 6 tygodni. To nawet niezły wynik jak na Redmond. Wiele wskazuje jednak na to, że jedna z kolejnych, oficjalnych aktualizacji Edge’a może już dostać możliwość blokowania niechcianych aplikacji. Chciałbym w to głęboko wierzyć.
Nie lubię Microsoft Edge, ale może to być miła odmiana dla użytkowników, którzy nie znają się na komputerach.
Mało kto instaluje inną przeglądarkę, bo nie zawsze umie to zrobić. Więc działają na tym, co jest już osadzone w systemie. Gorzej, że jeszcze do niedawna było to (pozostawię jednak tę wypowiedź bez komentarza, bo ciśnie mi się pod klawiaturę tylko niecenzuralne słownictwo). Osobiście, wiąże duże nadzieje ze zmianami, jakie planuje wypuścić producent Windows. Chromium w przeglądarce, teraz blokowanie aplikacji. Zaczyna to iść w odpowiednią stronę. Szkoda jednak, że tak późno. Konkurencja miała to dawno, dawno temu, jak ganialiśmy za mamutami w grach 8-bitowych. Jendakże, jak to mawiają, lepiej późno, niż później.