Miałem ostatnio trochę wolnego, aby nadrobić oglądanie filmów. Jakiś czas temu mój brat podrzucił mi tytuł, który o dziwo na pierwszy rzut oka był mi bardzo obcy. Do tej pory zastanawiam się, dlaczego jeszcze go nie oglądałem, mimo że ma aż siedemnaście lat. Chodzi o film “Pirates of Silicon Valley” w reżyserii Martyna Burke.
Film ukazuje kulturę pełnoletnich zagubionych chłopców, informatycznych wyrzutków społeczeństwa, wspierających się nawzajem w próbach nawiązania, chociażby minimalnego kontaktu z kobietami, które na razie zostały całkowicie zepchnięte na boczny tor po to, aby zajmować się technicznymi nowinkami. Jak się okazuje, w ich przypadku nie poszło to na darmo.
Jego obejrzenie zainspirowało mnie do stworzenia tego artykułu, bo okazuje się, że tak naprawdę korzystamy z usług, które kocha świat, bawimy nowymi produktami IT, a mało kto z nas wie, jakie historie wiążą się z ich wypuszczeniem na rynek.
Od zawsze interesowały mnie historie wprowadzenia na rynek znanych marek z branży IT, choćby nawet dlatego, aby sprawdzić, czy zasada, że pierwszy milion trzeba ukraść, jest prawdziwa. Poza tym, w większości wypadków, w czasie rozmów między prezesami wielkich korporacji tego świata daje się wyczuć nutkę personalnej niechęci, która zapewne jest spowodowana jakimiś urazami z czasów młodości. Postanowiłem zebrać kilka ważnych faktów do kupy i napisać o tym. Żeby później nikt nie mówił, że jestem “rasistą” systemów operacyjnych, bo nie lubię Windows, czy jakiejś innej aplikacji.
[vlikebox]
Na pierwszy strzał wezmę to, co zainspirowało mnie do napisania tego artykułu, czyli historię powstania Apple i Microsoft. Wbrew pozorom są one ze sobą bardzo splecione.
Obstawiam, że większość młodego pokolenia nie zdaje sobie nawet sprawy, jak mocno połączone były kiedyś drogi tych dwóch gigantów. Używacie teraz na co dzień systemu Windows, a mało kto wie, jak czarna historia kryje się za jego powstaniem i ile przelanych łez popłynęło, zanim ujrzał światło dzienne. I wcale nie mówię o łzach założycieli Microsoft, tylko łzach ludzi, których Bill Gates i jego kompani oszukali. “Pirates of Silicon Valley” jest filmem biograficznym opartym na książce Paula Freibergera oraz Michaela Swaine pod tytułem “Fire in the Valley“. Konsultantem przy jego tworzeniu był sam Steve Wozniak, czyli współzałożyciel Apple, dlatego wierzę w wiarygodność faktów tam przedstawionych. Sam Steve powiedział, że tylko niektóre elementy filmu mogą być lekko naciągnięte, a to dlatego, że minęło kupę lat i każdy ma swoje personalne wspomnienia i odczucia. Wiele dialogów może nie należeć do takich par, jak w filmie, ale sens według Wozniaka jest zachowany.
Wszystko zaczęło się, jak panowie byli jeszcze uczniami szkoły średniej i studentami.
Jobs i Wozniak w Cupertino, a Gates, Allen i Ballmer na Harvardzie, chociaż informatyczne początki panów są datowane na wcześniejszy okres. Jobs i Wozniak projektowali i sprzedawali tzw. blue boxes. Były to urządzenia imitujące dźwięki AT&T, dzięki którym można było wykonywać darmowe połączenia telefoniczne. Blue Boxy składały się przede wszystkim z gwizdka, który dołączony był do płatków śniadaniowych. Zabawka ta mogła wydawać dźwięk o częstotliwości 2600 Hz, taki sam, jak sygnał kontrolny używany przez system telefonicznych rozmów międzymiastowych AT&T. Pomysł na biznes zakwitł sam. Apple założyli w roku 1976 roku, gdy okazało się, że komputery osobiste ich produkcji podobają się ludziom. Wozniak miał wtedy jeszcze umowę lojalnościową z firmą HP, która miała prawa autorskie, do każdego jego projektu. Okazało się, że firma nie była zainteresowana komputerami osobistymi dla ludzi. Jak to określili: “Po co ludziom komputery? Co mieliby na nich robić?”. Ciekawe, co powiedzieliby teraz. Tak narodziło się Apple. Pierwsza siedziba firmy znajdowała się w garażu rodziców Jobsa. Tam właśnie Jobs, Wozniak i kilku znajomych (Dan i Elizabeth) skręcali swój sprzęt. Jobs sprzedał swoje BMW na pierwszy wkład finansowy, ale z uwagi na to, że żaden bank nie chciał dać im pożyczki, było ciężko. Z pomocą przyszedł Mike Markkula, czyli Armas Clifford “Mike” Markkula Jr. Zainwestował on w Apple 250 tys. dolarów. Był to tak duży zastrzyk gotówki, że dzięki temu Apple mogło wystartować.
[vlikebox]
[vlikebox]
Co w tym czasie robili założyciele Microsoft? Gates, Allen i Ballmer studiowali na Harvardzie.
Muszę przyznać, że urok osobisty głównych bohaterów odzwierciedla to, jak wyobrażałem sobie panów Gatesa, Allena i Ballmera, z akcentem na tego ostatniego. Przedstawienie go, jako nałogowego seksoholika i świra, było strzałem w dziesiątkę, ale wróćmy może do faktów, bo nie o uroku Ballmera miało to być. Od samego początku poznajmy Gatesa, jako niezłego krętacza. Najpierw nakręcał producentów Altair, że jest nie wiadomo jak wielkim biznesmenem, a następnie IBM, że ma potrzebny im system operacyjny, którego nie miał, nie widział i nie stworzył. System zakupił od Tima Patersona za 50 tys. dolarów. Była to kwota stosunkowo niska, o czym twórca systemu nie wiedział. System ten znamy teraz pod nazwą MS-DOS. Umowa licencyjna zawarta przez przedsiębiorstwa dawała IBM prawo do sprzedaży i rozwijania systemu. Najciekawsze jest jednak to, że drogi Billa Gatesa i Steve’a Jobsa zbiegają się, o czym zapewne nie każdy wie. Steve Jobs miał obsesję na punkcie firmy IBM i uważał ich za wrogów, których należy wyeliminować. Nie załapał w porę, że największego wroga hodował na własnej piersi, wpuszczając Gatesa do swojej stajni.
Bill Gates pierwszy raz spotkał się z Jobsem na targach w Califonii, gdzie Apple prezentowało swój komputer.
Jobs był gwiazdą i nawet nie zwrócił uwagi na Gatesa. Zresztą, nie jest tajemnicą, że wielki Steve Jobs nie był miłym i uroczym człowiekiem. Był niesamowicie wymagającym cholerykiem, którego pracownicy nienawidzili. Nazywali go nawet szaleńcem. Bliższa znajomość między tymi dwoma panami narodziła się w momencie, kiedy Apple miało już mocną pozycję na rynku po sukcesie Apple II i wypuszczało na rynek Macintosha. Wtedy to właśnie Apple zakupiło od Xerox pierwszy, okienkowy system operacyjny. Według Jobsa to miał być przełom. Gates oczywiście połakomił się na ten system. Niczym wilk w owczej skórze, pod płaszczykiem przyjaźni przecisnął się w szeregi Apple. Tak naprawdę przekonał Jobsa tylko i wyłącznie pomocą w pozbyciu się głównego gracza na rynku IT, czyli IBM. Prawdziwe intencje miał jednak inne. Chodziło o dobranie się do okienkowego systemu, jaki zakupiło Apple. Tak się stało. Gates skopiował system i wypuścił go jakiś czas przed Apple pod znaną nam nazwą Windows, zamykając tym drogę Apple w trakcie premiery Macintosha. Zaraz po tym Jobs stracił stanowisko CEO w Apple, chociaż mówi się, że był to tylko gwóźdź do trumny, a duży wpływ miało jego zachowanie w stosunku do pracowników.
[vlikebox]
Od jakiegoś czasu wiedziałem, że Windows nie jest dzieckiem Microsoft i wszystko jest grubymi nićmi oszustwa podszyte, ale tym, co dowiedziałem się z tego filmu, byłem mocno zszokowany.
Podobne początki w branży IT zaliczył nikt inny jak magnat portali społecznościowych, czyli CEO Facebook — Mark Zuckerberg. Zapewne film “Social Network” oglądała większość z was. Pan Zuckerberg był niezdyscyplinowanym studentem Uniwersytetu Harvard. Jak większość zdolnych uczniów, którzy nie wiedzą, co zrobić z wolnym czasem, sprawiał niemałe problemy. Pierwszym była aplikacja typu rating site o nazwie FaceMash.com. Pozwalała ona na ocenianie studentek po wyglądzie. Istniała ona on-line jedynie cztery godziny i w tym czasie zrobiła taką ilość wyświetleń, że zakorkowała sieć akademicką. Zdjęcia studentek Zuck zdobył, włamując się do serwisów dziewięciu akademików Cambridge. W międzyczasie blogował o tym, co robi. Kolejnym krokiem było jego wielkie dziecko, czyli Facebook. Jak wiadomo, pomysł na serwis nie był samego Zucka, tylko dwóch studentów Harvard, braci Winklevoss, którzy zgłosili się do Marka zaraz po jego akcji z FaceMashem. Utworzenie kodu źródłowego strony zajęło mu dwa tygodnie. Mark wpuścił serwis do sieci pod swoim sztandarem, “zapominając” o pomysłodawcach. Nie były to jedyne oszukane przez niego osoby. Jakiś czas później pozbył się z firmy swojego kolegi z uczelni, który jako pierwszy zainwestował w serwis, po tym, jak Sean Parker obiecał mu pomoc przy rozwoju serwisu. Zarówno braciom Winklevos, jak i Eduardo Saveri, Mark Zuckerberg musiał wypłacić odszkodowanie. Mimo tego, co wiem, ja nie próbuje oceniać Zucka. W większości firm i korporacji szefami są panowie/panie od marketingu, którzy w życiu linijki kodu nie napisali, a zbierają mamonę za błogosławienie firmy. W przypadku Marka i Winklevossów było na zasadzie: “Albo on, albo oni. Ktoś, kogoś by wykiwał“. Oszem, pomysł nie był jego, ale całe wykonanie już tak. Kodu aplikacji nie podkradł, a za pomysł swoje zapłacił.
[vlikebox]
Na sam koniec postanowiłem w ramach akronimu przedstawić wam pewną postać, którą pewnie mało kto zna. Głupio jednak nie wiedzieć, komu zawdzięczamy kompilator, który sam się potrafi skompilować. Na dodatek facet ten, jest uczciwy do przesady.
Mowa o Richardzie Stallmanie, zwanym w sieci jako rms. Mało kto wie, że Stallman jest hackerem i twórcą wolnego oprogramowania. To właśnie dzięki niemu powstało Free Software Foundation i licencja GNU GPL, ale może od początku. Stallman z wykształcenia jest fizykiem. Ukończył Uniwersytet Harvarda. W latach 80. XX wieku kultura hakerska, stanowiąca centrum życia Stallmana, zaczęła się rozkładać pod naciskiem rosnącego w siłę przemysłu programistycznego. Laboratoria bardzo chciały zastąpić wolne oprogramowanie aplikacjami z licencją. Dokładnie chodziło o jakiś sterownik do drukarki, jeżeli mnie pamięć nie myli. Richard w poprzedniej drukarce zmodyfikował oprogramowanie tak, że wysyłała ona informację do użytkownika, że jego wydruk jest już gotowy. Informowała także osoby, które oczekiwały na wydruk, ile czasu zostało, aby ich zadanie zostało wykonane. Nową drukarką, którą laboratorium zakupiło, była Xerox 9700. Jej oprogramowanie było licencjonowane. Nie można było go zmodyfikować. Stallman uważał, że skoro zapłacono za sprzęt, powinno móc dostosować go do własnych potrzeb. Stallman zbuntował się przeciwko takiemu działaniu i uznał to, co się działo za zdradę. Jakiś czas później umieścił w UseNecie informacją traktującą o powstaniu wolnego systemu operacyjnego GNU. Polityczne i moralne motywacje Richarda Stallmana uczyniły go postacią kontrowersyjną, aczkolwiek moralnie o wiele bardziej czystą, niż koledzy powyżej. Zresztą, nie jest też tajemnicą, że Richard Stallman nie przepadał z Stevem Jobsem. “Nie cieszę się, że umarł, ale cieszę się, że już go nie ma” – powiedział Richard Stallman po śmierci założyciela Apple. Obecnie, Stallman spędza większość swojego czasu, podróżując po świecie i dając wykłady na temat otwartego oprogramowania. Mówi się o nim, że na swój sposób jest szalony. Z sieci korzysta w sposób wręcz paranoiczny, nie płaci za nic przez internet. Jest on jednak człowiekiem bardzo skromnym.
Postaci, bez których świat IT, jaki znamy, nie wyglądałby tak samo, jest kilka. Warto wspomnieć o Linusie Torvaldsie, Kevinie Mitnicku, Larrym Page i Sergey’u Brin, Vintcie Cerf i Bobie Kahn, czy Rayu Tomlinsonie. Warto byłoby wiedzieć, komu zawdzięczamy świat, w takiej postaci, jakiej codziennie rano go oglądamy. Większość z nich była ekscentrykami, ale każdy geniusz ma swoje szaleństwa. Nie warto takich ludzi oceniać. Warto korzystać z tego, co wymyślą.
[vlikebox]